Ostatnio przeczytane
niedziela, 31 stycznia 2021
niedziela, 24 stycznia 2021
wtorek, 19 stycznia 2021
Stacje serc - Monika Sjöholm
Przeczytałam tę powieść trochę poza kolejnością. Zwykle sięgam po lektury z mojej nieprzeczytanej półki, wpatrując się w nią uprzednio i nasłuchując, która książka do mnie przemówi. Stacje serc nawet na chwilę nie stanęły na tej półce.
Zaczęłam czytać bez oczekiwań, ale z wielką życzliwością dla autorki. Znamy się z Moniką od wielu lat, choć ostatnio nasze kontakty nieco się rozluźniły. Jednak kiedy napisała mi, że wydaje książkę, nie mogłam się doczekać spotkania z jej niezwykłą wrażliwością, otwartością na świat i ludzi, które, nie miałam co do tego wątpliwości, znalazły się w jej twórczości.
Stacje serc to historia Róży i Mateusza. Ona, z urodzenia Warszawianka, w bardzo trudnym momencie swojego życia, bez celu, bez planu, pielęgnująca swoje smutki. On, od jakiegoś czasu wolny ptak, podróżujący po świecie, z wyboru bez domu i korzeni. Spotykają się w upalne lato w okolicy kolejnych stacji warszawskiego metra i odkrywają, że kiedy życie rozpadnie się na kawałki, nie można iść naprzód, póki człowiek nie spróbuje być dobrym i wyrozumiałym dla siebie samego.
Niektórym czytelnikom ta książka może się wydać nieco przegadana. Pełno w niej przeróżnych środków stylistycznych – emfazy, peryfrazy czy hiperboli. Wiele razy trzeba się zatrzymać, przeczytać jakiś fragment ponownie, żeby zrozumieć użyte metafory. Pojedyncze słowa, złapane w przelocie myśli. Ale właśnie to drobiazgowe opisywanie dzisiejszego świata jest wartością tej powieści. Spostrzeżenia Róży są lustrem, w którym odbijają się nasze współczesne złudzenia. Monika pisze barwnie, wyraziście i bezkompromisowo. Nie pudruje i nie koloruje. Wygarnia nam wszystkim powierzchowność, minimalizm w relacjach i nieszczerość. Dokąd tak biegniemy, że nie mamy czasu dla przyjaciół, rodziny, dla siebie? Czas się zatrzymać i dostrzec to, co ważne.
Dodatkowo szczególnie przyjemne było dla mnie odkrywanie autorki na kartach powieści – jej ulubiony autor, błękitna biblioteczka przeniesiona do księgarni, ukochane koty, jej miłość do Warszawy zamknięta w czułości słów, gdy opisywała ulubione zakątki stolicy.
Stacje serc to niezwykła książka. Przemyślana i dopracowana, choć niepozbawiona kilku błędów formalnych (swoją drogą to dziwne, że redakcja ich nie wychwyciła). Mam nadzieję, że kolejne książki Moniki będą równie poruszające. Trzymam kciuki.
Zaczęłam czytać bez oczekiwań, ale z wielką życzliwością dla autorki. Znamy się z Moniką od wielu lat, choć ostatnio nasze kontakty nieco się rozluźniły. Jednak kiedy napisała mi, że wydaje książkę, nie mogłam się doczekać spotkania z jej niezwykłą wrażliwością, otwartością na świat i ludzi, które, nie miałam co do tego wątpliwości, znalazły się w jej twórczości.
Stacje serc to historia Róży i Mateusza. Ona, z urodzenia Warszawianka, w bardzo trudnym momencie swojego życia, bez celu, bez planu, pielęgnująca swoje smutki. On, od jakiegoś czasu wolny ptak, podróżujący po świecie, z wyboru bez domu i korzeni. Spotykają się w upalne lato w okolicy kolejnych stacji warszawskiego metra i odkrywają, że kiedy życie rozpadnie się na kawałki, nie można iść naprzód, póki człowiek nie spróbuje być dobrym i wyrozumiałym dla siebie samego.
Niektórym czytelnikom ta książka może się wydać nieco przegadana. Pełno w niej przeróżnych środków stylistycznych – emfazy, peryfrazy czy hiperboli. Wiele razy trzeba się zatrzymać, przeczytać jakiś fragment ponownie, żeby zrozumieć użyte metafory. Pojedyncze słowa, złapane w przelocie myśli. Ale właśnie to drobiazgowe opisywanie dzisiejszego świata jest wartością tej powieści. Spostrzeżenia Róży są lustrem, w którym odbijają się nasze współczesne złudzenia. Monika pisze barwnie, wyraziście i bezkompromisowo. Nie pudruje i nie koloruje. Wygarnia nam wszystkim powierzchowność, minimalizm w relacjach i nieszczerość. Dokąd tak biegniemy, że nie mamy czasu dla przyjaciół, rodziny, dla siebie? Czas się zatrzymać i dostrzec to, co ważne.
Dodatkowo szczególnie przyjemne było dla mnie odkrywanie autorki na kartach powieści – jej ulubiony autor, błękitna biblioteczka przeniesiona do księgarni, ukochane koty, jej miłość do Warszawy zamknięta w czułości słów, gdy opisywała ulubione zakątki stolicy.
Stacje serc to niezwykła książka. Przemyślana i dopracowana, choć niepozbawiona kilku błędów formalnych (swoją drogą to dziwne, że redakcja ich nie wychwyciła). Mam nadzieję, że kolejne książki Moniki będą równie poruszające. Trzymam kciuki.
niedziela, 3 stycznia 2021
Subskrybuj:
Posty (Atom)