Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

wtorek, 31 stycznia 2017

Kłamstwa - Diane Chamberlain

Niedopowiedzenia, kłamstwa i tajemnice zawsze mają wpływ na dalsze losy ludzi, których dotyczą.
Rodzice Mai i Rebecki zostali zamordowani na podjeździe swojego domu. Obie siostry noszą w sobie winę za to co się stało, ale nigdy o tym nie rozmawiały. Ich późniejsze decyzje i wybory są zdeterminowane przez tamto zdarzenie. Obie są lekarzami, ale Maya jest nieufna, strachliwa i poukładana, a Rebecca ciągle w biegu, poświęca się pracy na rzecz innych po katastrofach, ale nie chce zadbać o siebie. Obie siostry i mąż Mai angażują się w pomoc ludziom dotkniętych siostrzanymi huraganami. W drodze do szpitala helikopter, którym leci Maya wraz z pacjentami, ulega awarii i spada na ziemię. Rebecca i jej szwagier Adam rozpoczynają poszukiwania Mai, choć szanse na odnalezienie jej żywej są niewielkie. I to jest ten impuls, który pozwala wyjść na jaw sekretom z przeszłości. Bo one zawsze wychodzą na światło dzienne, to tylko kwestia czasu.
Wątki obu sióstr sprawnie przeprowadzone, choć mylące było to, że historię Mai poznajemy z jej perspektywy, a Rebecki z perspektywy narratora. Historia ciekawa, niestandardowa, bohaterowie, którzy nie pozostają obojętni – można ich polubić, albo nie. Największym rozczarowaniem jest końcówka, ponieważ została skoncentrowana w jednym rozdziale, a chciałoby się poznać emocje bohaterów po tym, jak rozwiały się ich tajemnice.


Ona & On - Marc Levy

Mia jest obiecującą aktorką, której kariera w Anglii nabiera tempa. Paul – amerykański pisarz, autor jednej powieści, a właściwie jednej uznanej i kilku nieznaczących. Ona postanawia uciec do Paryża od niewiernego męża, od udawanego życia w blasku fleszy, on ma ucieczkę już za sobą. Mimo panicznego lęku przed lataniem, opuścił Amerykę, kiedy przytłoczył go sukces jego pierwszej książki. Osiadł w Paryżu i tutaj pisze kolejne powieści, które ku jego zaskoczeniu odnoszą sukcesy jedynie w Republice Korei.
Można się domyślić, że tych dwoje spotka się w stolicy Francji i po kilku przeszkodach będą razem. Ale Mię i Paula połączyła sympatia, która urodziła się w reakcji na niefortunne, bardzo zabawne z punktu widzenia czytelnika, pierwsze spotkanie. I choć żadne się do tego nie przyznaje, lubią swoje towarzystwo.
Tej książce nie brakuje romantyzmu, ale przede wszystkim jest tutaj świetny humor, trochę mądrości życiowej, kłamstwa i niedopowiedzenia, które trzeba odkręcić. Okładka zachęca, że ta książka to nowe Nothing Hill, ale dla mnie to coś zupełnie innego. Autor utrzymał klimat z Jak w niebie, rewelacyjnie przeniesiony na ekran. I to jest najlepsza rekomendacja tej książki.

piątek, 27 stycznia 2017

Pokój - Emma Donoghue

Człowiek jest sprawcą całego zła na świecie. Tego pojmowanego globalnie i tego jednostkowego. Piekło jest tu, na Ziemi.
Pięcioletni Jack mieszka w piekle, tylko o tym nie wie. Jego mama została uprowadzona i uwięziona jako nastolatka. Kiedy urodził się Jack postanowiła go chronić za wszelką cenę, chciała stworzyć dla niego miejsce jak najbardziej normalne w tych nienormalnych warunkach. Jack myśli, że pokój, w którym mieszka z mamą jest naprawdę, a cała reszta jest tylko w telewizorze. Stary Nick jest naprawdę, bo przynosi jedzenie, ale inni ludzie i inne dzieci nie istnieją. Poza pokojem jest kosmos, bo pachnie inaczej, kiedy otwierają się drzwi. Czy w kosmosie są inne takie pokoje?
Historia opowiedziana jest z perspektywy pięciolatka. Jack opowiada swoimi słowami o tym, jak postrzega życie, świat i to wszystko, co go spotyka. Mówi językiem pełnym neologizmów, eufemizmów i zbitek wyrazowych. Ten wyobrażony przez autorkę język pięciolatka, który całe życie spędził w zamknięciu, jest wielkim atutem książki, a jednocześnie największą jej wadą. Zrozumiałe jest, że świat widziany przez dziecko i przez nie opisywany jest bardziej emocjonalny i szczery, a jednocześnie ten infantylny, nierealny język potwornie mnie zmęczył. Nazywanie rzeczy prostych wydumanymi określeniami (np. Żółta buzia Pana Boga) było nieuzasadnione i denerwujące. Choć oczywiście zrozumiałe jest dla mnie, że świat wyobraźni dziecka jest nieodgadniony.
Dużo bardziej od samej książki porusza mnie to, że takie historie dzieją się naprawdę. Nie wiadomo przecież ile kobiet, dziewcząt zostało uprowadzonych i było lub jest przetrzymywanych w zamknięciu. Wiemy tylko o tych, których czas więzienia się skończył, którym udało się wyrwać z niewoli. Rozumiem próbę ogarnięcia tej sytuacji umysłem i próbę opisania jak najdokładniej emocji, które rodzą się w uprowadzonych, ale sądzę, że to jest tak delikatna materia, że nikt, kto nie przeżył porwania i uwięzienia, nie jest w stanie o tym opowiedzieć. Życzyłabym sobie, żeby żadna kobieta i żadne dziecko nie miało takich doświadczeń.

czwartek, 19 stycznia 2017

Pierwsza przychodzi miłość - Emily Giffin

Zwykle jest tak, że kiedy trafia w moje ręce nowa książka Emily Giffin (z reguły wydawana w PL rok po premierze w USA), rzucam wszystko inne i czytam, czytam, czytam, z krótkimi przerwami na sen, pracę i inne drobiazgi. Tym razem jednak byłam nieustępliwa wobec niepohamowanej chęci sięgnięcia po nową Emily. Kusiła mnie od lipca, mamiła przepięknymi kolorami okładki (pomijając oczywiście fakt, że znowu zdobi ją kobieca twarz), zachęcała przyzwoitą liczbą stron. Dałam radę, wytrwałam do 2017.
A teraz, z czystym sumieniem i wielką radością przeczytałam o tym, że miłość nie zawsze przychodzi pierwsza. Tytuł dość przewrotny i nie do końca przystający do treści.
Josie i Meredith to dwie dorosłe siostry, które mimo więzów krwi więcej dzieli niż łączy. Josie jest wolna, w sensie społecznym, uczuciowym i psychologicznym. Meredith natomiast uczepiona konwenansów, nad wyraz poprawna i ułożona. Obie szukają szczęścia, choć nie jest to proste, szczególnie wobec tragedii, która wydarzyła się przed laty, z którą każda z nich radzi sobie inaczej.
W książkach Emily za każdym razem najważniejsze są relacje międzyludzkie, a tym razem osią powieści jest siostrzana miłość. Uczucie podszyte nutą rywalizacji, wspomnień z dzieciństwa, zazdrości i oddania. Bo przecież niezależnie od tego jak daleko od siebie mieszkamy, jak bardzo jesteśmy skoncentrowane na swoim życiu, to siostra pozostaje siostrą i w razie konieczności staje się najważniejsza na świecie.