Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

czwartek, 31 stycznia 2019

Jesień cudów - Jodi Picoult

Od czasu do czasu w książkach Jodi pojawia się tematyka religijna, kwestia wiary w Boga. O ile jest to subtelne i delikatne (niezależnie od wyznania), to nie z reguły nie przeszkadza w fabule. Jednak kiedy religia i wyznanie stają się główną osią powieści coś zaczyna kuleć.
Jesień cudów jest o cudach, dosłownie. Siedmioletnia Faith zaczyna rozmawiać z wymyśloną przyjaciółką. Na początku jej mama Mariah nie przywiązuje do tego wagi, ale z czasem dzięki jej córce dokonują się uzdrowienia, a nawet przywrócenie życia. Wtedy Mariah zaczyna dostrzegać w tym rękę Boga. Pragnie dla córki zwykłego życia, ale nie może lekceważyć tego co się dzieje. Tym bardziej, że obie stają się obiektem zainteresowania mediów. Trudno w takich warunkach o normalność.
Nie spina mi się to wszystko. Niektóre wątki potraktowane bardzo ogólnie, inne niedokończone. A całość opiera się na kontrowersyjnym z założenia pomyśle, że Bóg jest kobietą.

Jak mogłaś - Heidi Perks

Nie wszystko jest takie, jak się na początku wydaje. To jest klucz do tej historii.
Mimo że konstrukcja książki jest dość interesująca, to pierwsze strony, więcej, pierwsza część może znudzić, uśpić, rozleniwić. Dopiero potem zaczyna się ciekawie.
Charlotte przez jedno popołudnie ma opiekować się córką Harriet. Zabiera ją na szkolny piknik, gdzie razem z jej własnymi dziećmi, Alice może dobrze się bawić i miło spędzić dzień. Jednak już przy pierwszej atrakcji, jaką był dmuchany zamek, dziewczyna znika. Ktoś ją porwał. Przyjaźń Charlotte i Harriet zostaje poddana trudnej próbie. Czy ta nić, która pomiędzy nimi pozostała jest wystarczająco silna, żeby pomóc sobie jeszcze jeden raz?
Podobało mi się, że nie było cukierkowego zakończenia, że nic nie zostało zamiecione pod dywan, zapomniane, jakby się nigdy nie zdarzyło.
Początek trochę się autorce wymknął spod kontroli, trochę przydłużył, ale druga część nadrabia tempem akcji i zaskakującymi zwrotami.

Wszystko czego pragnęliśmy - Emily Giffin

Czasami ludzie żyją z kimś, zupełnie się nie znając. Dopiero kiedy pojawia się problem, z którym trzeba się zmierzyć, okazuje się, że mamy zupełnie inne priorytety, inne spojrzenie na świat i inne poczucie wartości niż mąż czy żona.
Nina i Kirk byli zgodnym małżeństwem, z jasno sprecyzowanymi planami na przyszłość i stabilną sytuacją finansową. Ich syn Finch właśnie dostał się na wymarzone studia, a ich życie wydawało się beztroskie i wygodne.
Pewnego dnia z telefonu ich syna zostaje wysłane zdjęcie pijanej dziewczyny opatrzone rasistowskim komentarzem. Nina reaguje stanowczo i emocjonalnie, natomiast Kirk bagatelizuje problem. I w tym momencie widać pierwsze rysy na szczęśliwym małżeństwie. Dalsza opowieść wciąga nas głębiej w relacje rodzinne i stawia pytania o naszą moralność i o to, czym jest odpowiedzialność za słowo.
Poznajemy również drugą stronę niewybrednego żartu – Lylę i jej ojca, którzy po odejściu matki dziewczyny, próbują określić, co jest dla nich ważne.
Książki Emily to nigdy nie są czytadła napisane dla czystej rozrywki. Tym razem również mierzymy się z problemami bardzo współczesnymi, jakimi są rasizm i nierówności społeczne. Ta lektura zmusza nas również do odpowiedzi na pytania, czego pragniemy dla swoich dzieci i czy aby na pewno to, czego ich uczymy jest dla nich dobre.