Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

sobota, 29 września 2018

W dół rzeki - John Hart

Mam wrażenie, że za dużo czytam. Niby niemożliwe, ale jak wyjaśnić fakt, że coraz mniej autorów potrafi mnie zaskoczyć. Wszystko co trafia w moje ręce, niezależnie od tego, czy to kryminał, thriller czy obyczajówka, wydaje się przewidywalne. Nie, nie chcę powiedzieć banalne, bo wybieram dobre książki i świetnych autorów (z reguły się nie mylę) i wracam z przyjemnością do tych pisarzy, którzy zdobyli moje serce. Tylko chciałabym znów nie mieć racji, chciałabym się nie domyśleć „kto zabił”.
John Hart pisze fantastycznie. Uwielbiam obyczajowość jego powieści kryminalnych. Morderstwo morderstwem, tajemnica tajemnicą, ale najważniejsi są ludzie. Zawsze. Ich problemy, emocje, wspomnienia, traumy, ich uczucia i marzenia.
Adam Chase opuścił rodzinny dom po procesie w sprawie morderstwa. Został uniewinniony, ale dla sąsiadów i tak był winny. Obiecał sobie, że nigdy nie wróci do Salisbury. Po 5. latach telefon od przyjaciela z dzieciństwa zapala jednak iskrę wspomnień o rodzinie i o miejscu, które było jego domem. Adam chce na nowo być częścią społeczności, która go odrzucała, choć początkowo sobie tego nie uświadamia. Jednak po jego przyjeździe w okolicy znowu ginie człowiek i znowu on zostaje podejrzanym.
Wszystko odpowiednio pokomplikowane, sporo bohaterów, wątki poboczne – nie ma się do czego przyczepić. To naprawdę świetna książka. Tylko moja uwaga dość szybko skupiła się na osobie odpowiedzialnej za zbrodnię sprzed lat, więc nie miałam już przyjemności bycia zaskoczoną. A chciałabym być.

Lesio - Joanna Chmielewska

Książki Chmielewskiej nigdy nie były przedmiotem mojego zainteresowania. Nie dlatego, że nie cenię jej kunsztu i wkładu w polską literaturę. Po prostu zawsze szłam swoimi czytelniczymi ścieżkami, a z Chmielewską nie było mi po drodze.
Swego czasu nabyłam jednak powieść satyryczną zatytułowaną Lesio. Kupiłam ją z myślą o moich dzieciach, aby mogły poznać tę wybitną, szeroko chwaloną autorkę.
Chcąc sprawdzić, czy mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę moim latoroślom i mając nadzieję porządnie pośmiać się przy lekturze, sięgnęłam po historię wyjątkowo pechowego architekta.
Bohaterem jest bardzo zdolny, acz leniwy architekt, naiwny i lekkomyślny, targany silnymi emocjami i podejmujący irracjonalne decyzje pod ich wpływem. Pierwsza część mówi o tym, jak Lesio planuje morderstwo, druga, jak wraz z współpracownikami zamierza przeprowadzić napad na pociąg, a trzecia opowiada o niezwykle trudnym projekcie realizowanym wraz z nowo przyjętym pracownikiem pochodzącym z Danii.
Absurdalny humor, nieprawdopodobne sytuacje, naiwne rozwiązania. Niestety ani mnie to nie rozśmieszyło (dla sprawiedliwości muszę przyznać, że kilka razy uśmiechnęłam się, czytając trzecią część, kiedy uwidaczniała się bariera językowa pomiędzy Bjørn’em a resztą zespołu projektowego), ani nie zainteresowało. Oczywiście rozumiem, że ta książka, jak i pewnie wiele innych autorki, jest satyrą na życie w PRL lat 60., ale nie lubię abstrakcyjnego humoru. Zdecydowanie wolę humor sytuacyjny lub językowy. Wciąż ceniąc dorobek autorki, pozostanę jednak z dala od jej powieści.

Samolot bez niej - Michel Bussi

Najbardziej w książkach Bussiego lubię to, że już na początku zdarza się coś, co sprawia, że kawałki układanki wskakują na właściwe miejsce. I ktoś wie… a ja nie wiem. Tak jest i tutaj – okazuje się, że rozwiązanie zagadki było na pierwszej stronie gazety, która 18 lat wcześniej jako pierwsza poinformowała o katastrofie samolotu na zboczu Mont Trrible. Gazety, którą każdy zainteresowany sprawą widział wielokrotnie. Dlaczego więc dopiero po 18. latach to rozwiązanie stało się oczywiste?
W grudniu 1980 r. rozbił się airbus relacji Stambuł-Paryż. Jedynym pasażerem, który przeżył jest 3-miesięczne dziecko. Problem w tym, że na pokładzie były dwie trzymiesięczne dziewczynki, a żaden sędzia nie umiał orzec, czy ocalała z katastrofy to Emilie Vitral, dziewczynka pochodząca z biednej rodziny, czy raczej Lyse-Rose de Carville, dziedziczka rodzinnej fortuny.
Mathilde de Carville, domniemana babcia dziecka, nie szczędziła pieniędzy na drobiazgowe i długotrwałe śledztwo, które miało ponad wszelką wątpliwość ustalić tożsamość dziewczynki. Wynajęty detektyw Credul Grand-Duc miał za zadanie iść każdym niestandardowym tropem i sprawdzić wszystkie możliwe wątki, byle dotrzeć do prawdy.
Bussi jest zawsze krok przed czytelnikiem, odpowiada na każdą wątpliwość, która pojawia się w twojej głowie – zdjęcia dziewczynki, ubranka, testy DNA. To wszystko ma wyjaśnienie, całkiem wiarygodne, zważywszy na czas, w którym rozgrywa się akcja powieści. Oczywiście pewne zachowania bohaterów są niezrozumiałe, ale również one tworzą tę historię i budują napięcie. 
Mesz być rozczarowany, jeśli domyślisz się przed finałem kim jest (lub kim nie jest) ocalała dziewczynka, ale trick z gazetą uważam za mistrzostwo świata. Rozbudzenie ciekawości – level master.