Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

środa, 31 grudnia 2014

Dziewczyna w lustrze - Cecelia Ahern

Lubię Cecelię Ahern, więc rok chciałam zakończyć jej książką. Wybrałam tę, mimo że zawiera opowiadania. A ja nie lubię opowiadań, bo nie pozwalają wejść w historię, nie rozbudzają wyobraźni, nie zadają pytań: co dalej? Opowiadania zaczynają się i kończą po chwili, jak zdmuchnięty płomień świecy. Nie mówię, że nie są dobrze napisane, ciekawe, czy że nie poruszają ważnych tematów. Tylko tyle, że są zbyt krótkie, żebym mogła je poczuć i pokochać lub znienawidzić ich bohaterów.
Dziewczyna w lustrze to dwa opowiadania, których punktem stycznym jest magia. 
Lila ma świetną babcię – kochającą i ciepłą. Z jednym „dziwactwem” – babcia nie lubi luster. Wszystkie w jej domu są zasłonięte czarnymi suknami. W dniu swojego ślubu Lila boleśnie przekonuje się, co kryło się za tą babciną „fanaberią”.
Bohaterem drugiego opowiadania jest starszy pan, który zbudował maszynę do tworzenia wspomnień. Nie zbudował jej dla siebie, ale dla tych ludzi, którzy chcą zmienić swoje wspomnienia – o kiepskim dzieciństwie, o popełnionych w przeszłości błędach. I dla tych,  którzy chcą przywrócić blask wspomnień zacierających się w pamięci. Sam jednak nigdy nie korzystał ze swojego wynalazku. Do czasu…

wtorek, 30 grudnia 2014

Dziewiętnaście minut - Jodi Picoult

Ja się grzecznie pytam, czemu do tej pory nikt nie włożył mi w ręce żadnej książki Jodi Picoult? Czemu żadna jej okładka nie zatrzymała mojego wzroku? Oczywiście słyszałam to nazwisko, słyszałam pozytywne opinie, słyszałam o wyczekiwanych kolejnych tytułach. Ale czasem trzeba mi po prostu dać książkę do ręki, pokazać palcem i powiedzieć: przeczytaj! I dopiero otwierają mi się oczy. I dopiero wtedy składam ze strzępów informacji obraz pisarki doskonałej. Wiem, że po lekturze jednej powieści nie mam prawa do wypowiadania takich sądów, ale tą jedną książką Jodi skradła moje serce, poruszyła lawinę myśli i uczuć, wyciągnęła na wierzch mnóstwo wspomnień i obaw. Trzeba wiedzieć, czego się bać, żeby móc reagować.
Zwykłe liceum w USA, nastolatki jakich pełno, spokojna okolica. Jak każda społeczność, oni także mają swoją hierarchię, tych ważniejszych uczniów i tych mniej ważnych. Mają w swojej strukturze też takich, którzy są na samym końcu łańcucha pokarmowego szkoły. Tam właśnie jest miejsce Petera Houghtona. Chłopca wyjątkowo wrażliwego i szczerego. On nie chce się niczym wyróżniać, nie chce być w elitach szkoły. Chce mieć jednego przyjaciela, kogoś, komu może zaufać… Peter nie ma tak naprawdę nikogo. Co się stanie w umyśle tego dziecka, do czego może być zdolny nastolatek, który jest przez lata nękany, poniewierany, szykanowany?
W tej książce nie jest istotna zagadka, nie jest ważny rezultat. Najważniejszy jest człowiek, jego portret psychologiczny, jego myśli, strach, jego motywy. To jest powieść o mordercy, o nastolatkach, o matkach, ojcach, społeczności. I znowu stawiane jest pytanie o granice rodzicielskiej miłości...
Ogrom celnych pytań, lawina mądrych odpowiedzi, wiele cennych obserwacji. A na końcu podziękowań, już poza konkursem, jedno zdanie, skierowane do dzieciaków gnębionych przez rówieśników. Przejmujące, dobitne, dobre.
Jodi Picoult szturmem wdarła się na listę moich ulubionych autorów.

Wracajmy do domu - Lisa Scottoline

Ciekawe, że niekiedy autorzy sięgają po głupkowate tematy, a czasem przy okazji opowiedzenia jakiejś historii poruszają bardzo wrażliwe struny. Lisa Scottoline zdecydowanie należy do tej drugie kategorii i mimo że jej styl nie jest wolny od wad, to nie boi się stawiać trudnych pytań.
Kiedy kończy się macierzyństwo? Czy matką "do końca" jest się tylko dla biologicznych dzieci? A co, jeśli są to dzieci, do których traci się prawa wraz z przeprowadzeniem rozwodu?
Jill jest matką nastoletniej Megan. Życie jej nie rozpieszczało - najpierw zmarł jej pierwszy mąż, ojciec Megan, potem związała się z Williamem, który miał dwie córki z poprzedniego związku. Jill pokochała dziewczynki, Megan zyskała siostrę. Ale po rozwodzie William zabronił Jill wszelkich kontaktów z JEGO córkami. Sam również zerwał nić, która łączyła go z Megan. 
Jill wreszcie udało się pozbierać, poskładać swoje życie na nowo, zapomnieć o przeszłości. Jednak ona wkracza na nowo do jej domu wraz ze śmiercią Williama, kiedy to była pasierbica utrzymuje, że tata został zamordowany. Jill staje przed wyborem - ochraniać swoją nową rodzinę, swoje teraźniejsze szczęście, czy odbudować więź z "byłymi" córkami. Pytanie, jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za swój wybór?
Pod przykrywką intrygi, zagadki kryminalnej, kryją się niezwykłe emocje, miłość, która musiała zostać stłamszona, ale nigdy nie wygasła.

niedziela, 7 grudnia 2014

Gdybyś mnie teraz zobaczył - Cecelia Ahern

Cieszę się, że mam kilka książek Cecelii w pogotowiu. Zawsze przyjemnie się je czyta. Nie jest to może literatura jakoś szczególnie skomplikowana, ale kto powiedział, że musi taka być... Jej książki są dobre, ciepłe, wesołe i wzruszające. Najczęściej wzruszające. Przynajmniej raz w czasie lektury łzy kapią na przewracane kartki.
Nie inaczej było i tym razem. Z pozoru lekka opowieść o Ivanie, który, mimo że do tej pory pracował wyłącznie z dziećmi, musi stawić czoła nowemu zadaniu. Oto ma przed sobą dorosłą kobietę - Elizabeth. I to jej musi poświęcić swój czas i uwagę, nauczyć ją tego wszystkiego, co pozwoli jej żyć. Kim jest Ivan - psychoterapeutą, lekarzem czy fryzjerem, któremu klienci powierzają swoje troski? Ivan jest przede wszystkim przyjacielem tych, których spotyka. Problem w tym, że Elizabeth nie chce się z nim przyjaźnić i nie wierzy w jego profesjonalizm.
Taka sobie bajka. Taką miała być. W zamierzeniu autorki (chyba mogę to stwierdzić z wiarą) miała to być bajka i w takim klimacie utrzymane są wszystkie karty tej książki. I jak to w bajkach bywa, nie wszystko się trzyma kupy, niektóre wątki rozwinięte są bardziej, niektóre pojawiają się przypadkiem, inne są zupełnie bez sensu. Ale w całej tej lekkości i niedoskonałości znalazło się miejsce na trochę mądrych słów i spostrzeżeń. Miejsce na wiarę w to, czego nie można zobaczyć.

niedziela, 30 listopada 2014

Syn - Michel Rostain

Jak uporać się z największą tragedią, jak może spotkać rodzica - ze śmiercią własnego dziecka? Jak nauczyć się żyć, kiedy nie ma już dla kogo? Jak się po tym pozbierać?
O tym jest ta książka. Michel Rostain był ojcem, ale jego jedyny syn zmarł na zapalenie opon mózgowych. Bohater jego powieści przeżywa dokładnie ten sam dramat. Nie chce rozstawać się ze swoją rozpaczą, nie chce przestać odczuwać bólu i tęsknoty za synem. Użala się nad sobą i dobrze mu z tym. Ale w końcu trzeba się pozbierać. Jakoś. 
I w tym pozbieraniu się pomaga mu zmarły syn, obserwując, przemawiając do ojca, zadając mnóstwo retorycznych pytań...
Jeśli mam być szczera, to miałam mieszane uczucia. Momentami podobało mi się bardzo - humor, zmysł obserwacji, uczucia, a chwilami wszystko denerwowało - począwszy od narracji, poprzez fabułę, brak chronologii, tysiące stawianych pytań, aż do przedziwnych punktów zwrotnych. Dużo w tej książce bólu i łez, ale mimo to moje oczy pozostały suche, a myśli dalekie od treści. Mam wrażenie, że Rostain napisał tę książkę bardziej dla siebie niż dla kogokolwiek innego.

wtorek, 18 listopada 2014

W sieci kłamstw - Hilary Norman

Trup ściele się gęsto. To samo narzędzie zbrodni, ten sam schemat działania. I wszystko wskazuje na 14-letnią Cathy. Jednak psycholog Grace Lucca i detektyw Sam Becket wierzą w niewinność dziewczynki. Pytanie, czy wierzyć powinni...
Gdyby całą tę historię skrócić do 300 stron, pozbyć się wątków, które nic nie wnoszą do całości, zminimalizować opisy i uwiarygodnić niektóre decyzje bohaterów, to polecałabym tę książkę każdemu.
Autorka troszkę za bardzo zmodyfikowała zespół Münchhausena, który jako taki polega na wywoływaniu u siebie objawów choroby lub przeniesienie uwagi na dziecko i powodowanie chorób u niego. Tutaj mamy do czynienia z morderstwami, z hipnozą, narkotykami, pozorowaną śmiercią i przedziwnymi zbiegami okoliczności. Jak dla mnie za dużo.
Generalnie trzyma w napięciu, czyta się dobrze, nie od razu wiadomo kto za tym wszystkim stoi, nie można mieć pewności co do Cathy (winna, czy niewinna). I w zasadzie wszystko się składa jak powinno, ale te mankamenty, o których pisałam wcześniej przeszkadzają, rozpraszają i denerwują. A zagadka rozwiązana na długo przed celowym ujawnieniem.


czwartek, 30 października 2014

Lawendowy pokój - Nina George

Jak bardzo może zranić utracona miłość? Na jak długo może oddzielić człowieka od świata? Dla Jean'a Perdu to było 21 lat. 21 lat nie-życia. Samotny, zraniony, opuszczony. Jean Perdu, właściciel pływającej, choć uwięzionej przy brzegu, księgarni. A właściwie Apteki Literackiej, ponieważ Jean przy pomocy książek potrafi uleczyć każdą zranioną duszę, poprawić humor lub po prostu uspokoić. Zna "lekarstwa" na każdą dolegliwość. Nie potrafi tylko pomóc sam sobie.
I znowu spotkałam się z opisem miłości tak wielkiej, tak nieskazitelnej, że aż nierealnej. Jest jednak w tej książce coś urokliwego, nieuchwytnego. Coś co sprawia, że nie można powiedzieć o niej nic złego. Ten patos nie jest męczący, nie wylewa się z każdego słowa. I chociaż jest obecny, to nie przeszkadza. Powiedziałabym nawet, że ma swoje uzasadnienie.
Jean prowadzi swoją księgarnię, śpi, je, egzystuje. I stara się zapomnieć, chociaż niezamknięty rozdział życia ciągle trzyma go w przeszłości nie pozwala zrobić kroku naprzód. On nawet tego nie chce. Zamknął się w sobie, w swoim smutnym świecie, zasłonił (dosłownie i w przenośni) to, co przypominało mu o Niej. Jest jeszcze list napisany ręką kobiety, którą kochał. Kiedy wreszcie Jean znajduje odwagę, by go przeczytać, postanawia wyruszyć w podróż. Chce odnaleźć siebie, swoje stracone uczucia, chęć do życia. Chce rozliczyć się z przeszłością, prosić o wybaczenie i zmierzyć się z tym, co odebrało mu wszystko.

niedziela, 12 października 2014

3 płatki kamelii - Lara La Voe

Przyjaźń, miłość i sztuka. Tylko tyle i aż tyle, żeby namalować piękną historię. 
Klara Benett i Veronica Angeli przyjaźnią się i wspólnie tworzą - Klara studiuje fotografię, Veronika malarstwo. Klarę pokonała choroba, jednak to nie kończy wszystkiego - raczej rozpoczyna. Śmierć Klary łączy życia kilku osób i wpływa na ich decyzje, na ich wybory.
I bardzo bym chciała napisać wiele dobrego o tej książce, ale nie mogę. Nigdy nie czytałam czegoś tak patetycznego, tak nierealnego w języku, czegoś tak momentami głupiego. O Matko! Ileż razy krzywiłam się czytając kolejne zdania. Ile razy zastanawiałam się, po co autorka powtarza te same wersy, te same strony.
Ja wiem, że to taki zabieg artystyczny, Ja wiem, że historia nie ma chronologii i że obrazuje spojrzenie z wielu stron na ten sam moment. Ale po co powtarzać ten sam trik 30 razy w książce? Autorka próbuje stworzyć wrażenie retrospekcji i mistycznego połączenia między kilkoma osobami, które, mimo że rozrzucone są na trzech kontynentach, to jednak mają ze sobą coś wspólnego. Ale to coś jest tak wydumane, tak nieprawdopodobne i tak skrajne tragiczne, że nijak do mnie nie trafiło. Ani razu. No i jeszcze - zwracanie się do czytelnika w treści, zadawanie retorycznych pytań, ciągłe przekonywanie, że miłość bohaterów jest największa, najczystsza i wręcz z pogranicza boskości. Do wyrzygania. A motywy działań bohaterów są po prostu głupie.
Gdyby obedrzeć tę historię z patosu, ekstazy, natchnienia i banału, to wyszłaby z tego piękna książka o miłości i przyjaźni ze sztuką w tle. A tak jest kicz i nuda. Jedyne co jest na mały plus to to, że jak na polską autorkę, to pomysł na konstrukcję tej książki jest niezwykły. Gorzej z realizacją tego pomysłu. 

środa, 24 września 2014

Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes

Mankamentem czytania książek w środkach transportu i w ogóle w miejscach publicznych jest to, że nie można poddać się falom emocji, jakie spływają na czytelnika w trakcie lektury. Jednak nie mogłam czekać na lepszy moment i musiałam sięgnąć po Zanim się pojawiłeś.
Zaczyna się jak u Hitchcock'a - trzęsieniem Ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. I kartki same uciekają, bo musisz dowiedzieć się, czy jej się uda... 
Lou i Will pochodzą z dwóch różnych światów i mimo że mieszkają bardzo blisko siebie nigdy się nie spotkali. Jednak kiedy Lou traci pracę w ulubionej kawiarence, jej nowym szefem zostaje Will. On nie chce jej zatrudniać, a ona nie chce dla niego pracować. Decyduje się jednak, bo jej rodzina rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. A poza tym, to tylko na pół roku. Te pół roku odmieniło jej życie. I odmieniło życie Willa. 
Przepięknie napisani bohaterowie. Można ich niemal dotknąć, poczuć ich rozterki, zacząć myśleć, tak jak oni. Tu nic nie dzieje się za szybko, wszystko ma odpowiedni moment. Fantastycznie zbudowana dramaturgia, doskonałe poczucie humoru i świetnie opowiedziana historia. Jedna z najlepszych książek, jakie miałam w ręku. I mimo że nie wypada głośno śmiać się w autobusie i płakać w metrze, to jednak śmiałam się i płakałam, bo inaczej się nie dało.

niedziela, 21 września 2014

Pora na życie - Cecelia Ahern

Lucy wiedzie spokojne, poukładane życie. Niezbyt szczęśliwe, ale poukładane. Ma pracę, której nie lubi, rodzinę, której unika i przyjaciół, z którymi nie jest szczera. Lucy z nikim nie jest szczera. Nawet wobec samej siebie. Udaje, że wszystko jest w porządku, że tak jest dobrze, że panuje nad swoim życiem. A co o tym myśli jej Życie? Lucy dostaje zaproszenie na spotkanie z własnym Życiem i może przekonać się, jak bardzo czuje się zaniedbane, zapomniane i nieszczęśliwe. Lucy musi nauczyć się dbać o siebie, żeby jej Życie zaczęło się uśmiechać.
Na początek musi rozprawić się z misternie utkaną siatką kłamstw, a to niesie za sobą lawinę konsekwencji. Zabawnych i zaskakujących zdarzeń. 
Jestem zaskoczona, że każda z książek Cecelii jest zupełnie inna. Nie jest to powielanie pomysłów, podążanie za sprawdzonymi schematami. Są to nowe, świeże pomysły, a to co łączy te historie, to lekki, celny styl autorki. Prawdziwa przyjemność czytania.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Nie opuszczaj mnie - Kazuo Ishiguro

Pierwsza rzecz - nie czytaj okładki. Okładki kłamią, naciągają, albo zdradzają zbyt wiele.
Kiedy zaczęłam czytać Nie opuszczaj mnie, myśli latały wokół mojej głowy, nie mogąc trafić na właściwą ścieżkę, nie umiałam ukierunkować ich tak, żeby to co czytam składało się jakoś, żebym widziała spójny obraz. Co to za miejsce, co to za ludzie, czyje to dzieci... Tysiąc pytań na minutę. Fascynująca narracja, niebanalna, poskładana ze strzępów wspomnień, rozmów, zdarzeń. Zlepek uczuć.
Kathy, Ruth i Tommy dorastają razem. Uczą się, zakochują, rywalizują. Razem ze swoimi kolegami i koleżankami są wyjątkowi, szczególni i inni. Skąd się wzięli? Jak potoczy się ich życie? Zadają sobie te same pytania, co wszystkie dzieciaki, a jednak nie są tacy, jak wszyscy. Ich marzenia, choć bardzo zwyczajne (praca w biurze, zawód fryzjerki) nie mają szansy się spełnić.
Piękna książka o dorastaniu,o przeżywaniu młodości i zderzeniu ze światem dorosłych. Z pulsującym w tle pytaniem o granice człowieczeństwa.

sobota, 30 sierpnia 2014

Ten jedyny - Emily Giffin

Czytam książki Emily Giffin w ciemno. Zwykle trafiają w punkt - są mądre, zabawne, ciekawe i takie po prostu życiowe. Podobnie jest i tym razem, chociaż mam wrażenie, że czytelnicy w USA rozumieją z tej lektury więcej niż ja. Czemu?
Otóż dlatego, że rzecz w dużej mierze dotyczy futbolu amerykańskiego. A ja w ogóle nie łapię się w tych dziwnych grach zza oceanu. Futbol amerykański jawi mi się jako sport bez zasad (podobnie jak baseball), gdzie banda wielkich facetów w jeszcze większych ochraniaczach biega po boisku za krzywą piłką, co jakiś czas rzucając ją na ziemię. Ot i wszystko.
Z najnowszej książki Emily dowiaduję się, że jest coś takiego jak rozgrywki uniwersyteckie, że każda uczelnia ma swoją drużynę, że to taka poważna rzecz. Nieważne. Oprócz sprawy futbolu na szczęście jest jeszcze sprawa związków międzyludzkich, a to jest w tych książkach najważniejsze.
Shea całe swoje życie związała z Walker Broncos, drużyną uniwersytecką. Jest kibicem, pasjonatem, pracownikiem, poświęcającym wszystko dla drużyny. I dla trenera Carra - ojca jej najlepszej przyjaciółki, wzorca do naśladowania, człowieka bez skazy. Tak się przynajmniej Shei wydaje. Problemy zaczynają się, gdy Shea uświadamia sobie, że chyba darzy trenera nowym uczuciem, które może się innym nie spodobać. Dziewczyna musi zdecydować, czy słuchać swojego serca bez względu na wszystko i wszystkich, czy warto podejmować radykalne decyzje, które być może ją uszczęśliwią, ale jednocześnie zranią inne bliskie jej osoby.
Jeśli mam być szczera - mam niedosyt po lekturze. Zbyt wiele dowiedziałam się o futbolu, a za mało o ludziach. A tak się cieszyłam na te 520 stron. Niemniej następnej książki Emily na pewno nie przegapię.


Tysiąc wspaniałych słońc - Khaled Hosseini

Niezwykła, wzruszająca, przejmująca... Mogłabym długo jeszcze rozpływać się w zachwycie nad tą książką. Poruszyła mnie do głębi i zabrała całą moją uwagę. Mariam mieszka z matką, która kocha ją w bardzo dziwaczny, egoistyczny sposób. Ta miłość bardzo uwiera Mariam i odciska piętno na jej życiu. Laila, dużo młodsza od Mariam, to dziewczyna, wychowująca się w szczęśliwej, pełnej rodzinie - z mądrym i wykształconym ojcem i żywiołową matką. Los splata drogi tych dwóch kobiet i każe im współistnieć w jednej przestrzeni. Ale to, jak to ich wspólne życie będzie wyglądało, nie jest zależne od nich. Bo kobieta w Afganistanie nie decyduje o niczym... Kiedy przeczytałam tę książę do końca i wypłakałam już wszystkie łzy, uświadomiłam sobie, że żadna książka historyczna, żadna relacja telewizyjna i żadna gazeta nie jest w stanie opowiedzieć mi tyle o sytuacji afgańskich kobiet jak ta fikcja literacka. Bo chociaż wiem, że historie Mariam i Laili są wymyślone, to jednak miały swoje podłoże w realnym świecie, nam współczesnym. 
Zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie miałam w ręku.

niedziela, 20 lipca 2014

Sto imion - Cecelia Ahern

Wracam do książek Cecelii z prawdziwą przyjemnością. Są zabawne i lekko napisane, choć nie pozbawione życiowej mądrości i ciekawych obserwacji. Tak jest i tym razem. Na pomysł napisania tej historii autorka wpadła podczas oglądania nagród MTV. "W którymś momencie na ekranie pojawiła się aktorka, aby zaprezentować publiczności zwiastun swojego nowego filmu. Zainteresował mnie tytuł - “Sto imion”. Wydał mi się intrygujący. Zaczęłam zastanawiać się nad kwestią tajemniczych “stu imion”: kim mogą być ci ludzie? czy coś ich łączy? I wtedy mnie olśniło! Kiedy moja uwaga powróciła do rozdania nagród MTV, uświadomiłam sobie, że przesłyszałam się, a tytuł to nie “Sto imion” (“One Hudred Names”), ale “Igrzyska Śmierci” (The Hunger Games”). Tak czy siak miałam gotowy pomysł na historię o kobiecie, która znajduje listę stu imion i musi zrozumieć, kto się za nimi kryje oraz co łączy te osoby. Resztę wymyśliłam w trakcie pisania."
Kitty Logan jest dziennikarką, która publikuje w magazynie Etcetera. Rozpoczyna także swój krótki romans z telewizją, ale to okazuje się początkiem jej dziennikarskiego i osobistego końca. Ostatnią szansą na rehabilitację jest artykuł zmarłej przyjaciółki, którego punktem wyjścia jest kartka z setką nazwisk. Jednak Kitty nie ma pojęcia co łączy tych ludzi, jaki jest ich wspólny mianownik. W trakcie pracy nad artykułem odkrywa wiele dobra, tak w sobie jak i w innych.
Czytanie tej książki to była wielka przyjemność.


Kim byłbym bez ciebie? - Guillaume Musso

Gabrielle i Martin jako bardzo młodzi ludzie spędzają ze sobą kilka letnich dni. Zakochują się i chcą ze sobą spędzić życie, mimo że dzieli ich ocean. Gabrielle boi się jednak poważnych deklaracji, ale Martin jest zdecydowany. Jednak los nie jest dla nich łaskawy... Po latach wszystko może się zmienić. Znowu się spotykają, a łączy ich Archibald McLean, ojciec Gabrielle i najsłynniejszy złodziej dzieł sztuki w jednej osobie, którego policjant Martin ściga od wielu lat.
Jeśli mam być szczera, to czytało się dziwnie. Jakoś mi się nic nie sklejało, nic nie grało. A jednak kiedy Archibald i Martin w szczególnych okolicznościach zmuszeni zostają do szczerości wobec siebie i uczciwego spojrzenia na tę drugą osobę, wszystkie opisane zdarzenia nabierają sensu, odkryłam, że zadziały się po coś. Piszę tak enigmatycznie, ponieważ nie chcę zdradzać scenerii tych ważnych momentów. Są dość zaskakujące.

Zimowe sny - Richard Paul Evans

Joseph Jacobson jest jednym z synów właściciela agencji reklamowej w Denver. Jednym z dwunastu synów. Wszyscy oni pracują u ojca, ale to Joseph ma szczególny dar - ma prorocze sny. Zdarza mu się wyśnić swoją przyszłość i zdarza się przewidzieć dobre rozwiązania dla Klientów agencji. 
Zazdrośni o jego sukcesy bracia, zmuszają Josepha do wyjazdu do Chicago, gdzie ma zacząć pracę dla Leo Burnetta. W jednym dniu traci wszystko - dom, rodzinę, pracę i dziewczynę. Ale zyskuje nowe możliwości.
Książka trochę magiczna i trochę śmieszna. Dużo polskich wątków, ciekawie rozwijająca się historia i sporo mądrości. Tak do połowy mniej więcej. Później niestety autor poszedł mocno na skróty. Urywają się wątki, a finał jest tak głupi, tak nieprawdopodobnie pusty, że zabiera tę szczyptę przyjemności, którą miałam na początku lektury.
Krótko mówiąc wynik moich spotkań z panem R.P. Evansem to 2:1. Dwie puste i głupie książki i jedna wyjątkowa. Po następną, o ile będzie następna, sięgnę tylko z dobrego polecenia.

niedziela, 25 maja 2014

Dziecko w czasie - Ian McEwan

Po raz pierwszy wzięłam tę książkę do ręki w 2008 roku i nawet przeczytałam kilkadziesiąt stron. Nie mogłam jej wtedy skończyć, ponieważ byłam w ciąży z synkiem, a książka traktuje o porwaniu dziecka. Przynajmniej tak wtedy myślałam. Moja wyobraźnia przekładała słowo pisane na moją własną rzeczywistość. A wyobraźnia kobiety w ciąży jest dużo głębsza i szersza niż tej samej kobiety innej sytuacji życiowej. Tak czy inaczej, przyszedł czas na drugie podejście do tej lektury.  
Stephen Lewis jest poczytnym autorem książek dla dzieci. Jest też szczęśliwym mężem Julie i ojcem trzyletniej Kate. Pewnego dnia córeczka Stephena zostaje uprowadzona. To zdarzenie odciska swoje piętno na życiu Stephena i zmienia je diametralnie. Bohater ewoluuje od etapu gorączkowego szukania dziecka, nadziei na jego odnalezienie, poprzez gniew, poczucie winy, marnotrawienie sił i energii na trwanie w beznadziejnym wyczekiwaniu, aż po czas pogodzenia się z faktami i próbę akceptacji. To nie jest książka o porwaniu dziecka, a o przeżywaniu jego utraty. Zmienia się czas, krąży, zatacza koło, powraca we wspomnieniach, nawiedza te same miejsca. Stephen zatapia się w tym czasie. Książka jest trudna i smutna. Wciąga w poczucie beznadziei. Nie ma tu jednowątkowej fabuły, prostej drogi, po której toczy się ta historia. Nie ma historii, jest przeżywanie. 

sobota, 19 kwietnia 2014

Gosposia prawie do wszystkiego - Monika Szwaja

Ostatni temat ciężki, więc dla równowagi sięgnęłam po literaturę prostą. 
Jakiś czas temu mąż kupował mi książki Moniki Szwaji. Pierwsze dwie, które przeczytałam (Dom na klifie i Stateczna o postrzelona) podobały mi się bardzo. Zachęcony pozytywnym odbiorem, kupował więcej i więcej. Aż w pewnym momencie powiedziałam "dość!". I ostała mi się jedna nieprzeczytana Szwaja - Gosposia prawie do wszystkiego. Szczerze mówiąc zapomniałam już, jak autorka pisze, nie pamiętałam niczego poza tym, że zwykle w jej książkach pojawia się Szczecin. 
Początek był obiecujący - młoda mężatka Marysia, traktowana jest przez męża jak darmowa gosposia, kucharka, sprzątaczka i kochanka. Wg niego miała nie mieć ambicji, pracy, przyjaciół, życia poza domem. I ona godziła się na to, do momentu, kiedy mąż zechciał nią walnąć o podłogę. Odeszła, ukryła się, zaczęła wszystko od początku. Niby banał, ale zapowiadało się ciekawie.
No i nagle po miłym początku przypomniała mi się Szwaja w całej okazałości - Szczecin, ciągle te same postaci, cudowne zbiegi okoliczności i absolutny brak problemów finansowych. Kiedy ktoś ma taki problem, albo pomysł na życie, który wymaga sporej gotówki, ZAWSZE, ale to zawsze znajdzie się ktoś, kto wygra w totolotka, jakiś bogaty emeryt [sic], biznesmen który wyraża swoją wdzięczność, wręczając kopertę z 10 tys. zł. Po 50 stronie miałam ochotę odłożyć książkę. I zastanawiam się, co kieruje autorką, że nie chce wyjść poza swoje szczecińskie ramy. Patriotyzm lokalny? W porządku, doceniam. Ale ile jeszcze można? No i w ilu jeszcze książkach będą pojawiać się ci sami bohaterowie? Nie wierzę, że Szwaja nie ma dość wyobraźni, żeby wymyślić nowe postaci. A tak to trochę wygląda. Nie zamierzam sprawdzać, czy w kolejnych jej książkach to się zmieniło.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Taniec z gronostajem – Maryla Ścibor Marchocka

Krystyna samotnie wychowywała córkę. Wiktor był kolegą jej siostry. Spotkali się po latach, zaczęli pisać do siebie (on mieszkał w Holandii, ona w Polsce). Początek był piękny, aż do przesady – listy pełne ozdobników, czułości, świetne relacje z dzieckiem. Po ślubie Wiktor pokazał swoją prawdziwą twarz – pijaka i sadysty.
Krystyna tkwi w toksycznym związku ze względu na dzieci, z poczucia obowiązku, z chorej miłości i z braku perspektyw. A autorka próbuje pokazać mechanizmy jej myślenia, próbuje wytłumaczyć DLACZEGO kobiety takie jak Krystyna nie odchodzą.
I było by całkiem dobrze, gdyby nie to, że temat potraktowany jest skrótowo i pobieżnie. Bohaterka umieszczona jest w realiach życia za granicą, bez języka, przyjaciół, rodziny. A nawet kiedy się ta rodzina pojawia, to staje po stronie Wiktora, mimo oczywistych faktów, świadczących o jego brutalności wobec żony. I o ile te realia emigracji w jakiś sposób tłumaczą Krystynę, to nijak ma się to do kobiet, które nie wyjechały za mężem, a ciągle są bite, poniewierane, przestraszone we własnym domu. Za mało mechanizmów psychologicznych, za mało "przed" i "pomiędzy". W książce tak naprawdę są dwa etapy – zaraz po ślubie (picie, bicie, znęcanie) i po powrocie do Polski (terapia, wychodzenie z toksycznego uzależnienia od męża-despoty). Ale nic nie tłumaczy dlaczego Krystyna zgodziła się na ten związek (bo kilka patetycznych listów nie może tego tłumaczyć) i nie wiadomo co się stało, jakie procesy zaszły w bohaterce, że zdecydowała się odciąć od tego życia. Tak nagle zaczyna jej się wszystko układać, tak nagle mąż przestaje się jej sprzeciwiać, przestaje ją bić za krzywe spojrzenie.
Jest w tej książce parę świetnych obserwacji i wniosków, ale tak trudne tematy jak alkoholizm, przemoc domowa, uzależnienie od związku, toksyczna miłość, powinny być potraktowane głębiej.

poniedziałek, 31 marca 2014

I góry odpowiedziały echem - Khaled Hosseini

Po niedawnej lekturze Chłopca z latawcem, z radością i wyczekiwaniem sięgnęłam po najnowszą powieść Hosseiniego - I góry odpowiedziały echem. Nie szkoda mi było, ponieważ na półce stoi jeszcze nie ruszona poprzednia jego książka.
Ponownie weszłam w przepięknie namalowany świat emocji, których tło stanowi historia i kultura Afganistanu. Zaczyna się baśniowo, potem autor prowadzi nas przez krótką historię 10-letniego chłopca Abdullaha i jego 3-letniej siostry Pari. Rodzeństwo darzy się niezwykłą miłością i szacunkiem. Ich więź jest niezwykle silna. Niestety dzieci zostają rozdzielone i wydaje się, że nie ma szans, by ponownie się spotkały. Kolejno poznajemy historię stryja dzieciaków i jego pracodawcy. Pojawia się jeszcze młody lekarz, dalej przyrodni brat Abdullaha i Pari oraz kolejne osoby, kolejne pokolenia. 
Historia o tyle piękna, co zagmatwana. Próbowałam poznać tych wszystkich, którzy pojawiają się na kartach powieści, ale sporo postaci do końca pozostało mi obcych. Czytałam ich imiona, poznawałam strzępy z ich życia, fragment, który miał mi zobrazować sytuację, w której się znajdują i być przyczyną kolejnych zdarzeń. Jednak za chwilę musiałam się pożegnać z tymi bohaterami, by poznać kolejnych i kolejnych. Za dużo jak dla mnie. Wolałabym, żeby autor skupił się na tej jednej wiodącej historii, ażeby bohaterowie tej powieści zagościli na jej kartach na dłużej, aby ich pojawienie się miało sens. Wolałabym poznać całą historię kochającego się rodzeństwa, a nie tylko jej urywki. Piękna, dobra relacja, która łączyła tych dwoje nie powinna zatracić się w pobocznych wątkach. Brakowało mi klamry, która spinałaby to wszystko. Myślałam, że taką będzie pan Markos, ale nawet on nie był wspólnym mianownikiem dla tak wielu historii.

poniedziałek, 3 marca 2014

Miłość oraz inne dysonanse - Janusz L. Wiśniewski, Irada Wownenko

Powieść na miarę "S@motności w sieci" - dumnie zapowiada okładka. Mimo że J.L. Wiśniewski niedawno jeszcze, a dokładnie, wydając "Na fejsie z moim synem", mówił: "Dajcie mi wreszcie, proszę, spokój z tą S@motnością...", pozwolił na taką nieuzasadnioną gloryfikację swojej nowej powieści. Jakkolwiek on sam, albo wydawca, albo ktokolwiek inny mógłby uznać, że jest to równie dobra książka, to faktyczną ocenę wystawiają czytelnicy. Moja niestety nie jest pozytywna. A od "S@motności..." dzielą ją lata świetlne.
Schemat jest wprawdzie zbliżony: on - geniusz w swojej dziedzinie, niepokorny, idealny, zniszczony psychicznie przez swoje ograniczenia, przez ludzi, przez los i ona - nieszczęśliwa, dusząca się w nieudanym małżeństwie, marząca o miłości, o zmianie swojego życia. Oddzieleni od siebie kilometrami, połączeni jedynie metafizycznym białym gołębiem [sic!]. Ich losy co jakiś czas się przenikają, choć nie mają o sobie pojęcia. A w międzyczasie spotykają na swojej drodze ludzi, którzy w przypływie nagłej potrzeby opowiadają im swoje dramatyczne historie miłosne, rodzinne, mówią o śmierci, stracie swoich bliskich. I tym sposobem poznajemy wspomnienia przypadkowych ludzi, którzy nie wnoszą nic do zasadniczej treści. Większość z nich wyszła spod pióra Irady Wownenko i nie wiem, czy J.L.Wiśniewski świadomie próbował dopiec współautorce, czy nie, ale w połowie książki pisze: "Czasami (…) miałem wrażenie, że czytam na głos jakąś kiczowatą książkę, której autor koniecznie chciał na dwustu stronach opisać dwieście jeden tragedii." To samo poczułam, stykając się z kolejnym i kolejnym dramatem.
Pióro Wiśniewskiego znam i cenię, ale nawet mnie, fana jego powieści, zabolały i obrzydziły sceny erotyczne i do znudzenia powtarzane opisy seksu oralnego. Ani między głównymi bohaterami, ani między pobocznymi, namiętności nie było, tylko czyste wyuzdanie, a to co ostatecznie połączyło Annę i Strunę nijak nie można nazwać miłością. Żeby tego było mało, to książka kończy się niczym - dosłownie niczym. To nawet nie jest otwarte zakończenie. Miałam wrażenie, że autorom nie chciało się dopisać pół strony tekstu, żeby domknąć opowieść.
Ani jeden akapit mnie nie poruszył, nie dotknął, nie wniknął w moje emocje. Nie uroniłam ani jednej łzy, nie uśmiechnęłam się ani razu. Czytając, zastanawiałam się tylko, kiedy i czy w ogóle, zagra jakaś struna w mojej duszy. Nie zagrała.

wtorek, 18 lutego 2014

Potem - Rosamund Lupton

Są takie książki, które trzymam na półce długi czas, bo nie chcę przeczytać ich zbyt szybko. Wiem, że warto czekać. Jedną z nich była Potem. Nadszedł jednak dzień, w którym powiedziałam sobie - czekasz już wystarczająco długo. Sprzątanie mogę odłożyć, zjem coś później, wykąpię się za chwilę - czytam. Szkoda, że trzeba spać, autobus jedzie za krótko, a w pracy książka leży na biurku i czeka, co chwila przyciągając mój wzrok. Muszę czytać i dowiedzieć się co było Potem.
Grace jest zawieszona między życiem a śmiercią i opowiada swojemu mężowi, co odkryła, czego się dowiedziała w sprawie strasznego pożaru, który strawił szkołę ich syna. Szukając winnych podpalenia, Grace odkrywa, że ludzie, którym do tej pory nie ufała, są życzliwi jej rodzinie, a ci, których uważała za dobrych i szczerych, niekoniecznie są tacy nieskazitelni. Dowiaduje się też, że nikogo nie zna tak dobrze, jak sądziła, nawet własnej córki.
Poznałam styl Rosamund Lupton, czytając Siostręwiedziałam więc, że będę krążyć i szukać razem z bohaterką. Nawet wydawało mi się, że gdzieś w połowie domyśliłam się prawdy, ale autorce udało się wywieść mnie w pole. Ale byłam blisko, naprawdę blisko. Nie odebrało mi to jednak przyjemności czytania, zatopienia się w tym świecie pełnym miłości, lęków, żalu i straty. Nie byłam niczego ani nikogo pewna, wiedząc, że każdy człowiek ma swoje tajemnice, sekrety, których nie chce ujawnić. Cudownie było poznać powody, dla których je skrywa. I cudownie było zanurzyć się miłość - matki do córki, siostry do brata, żony do męża, by pamiętać, że w chwili śmierci to ona zostaje z nami do końca.

Dobry początek - David Nicholls

Brian Jackson zaczyna studenckie życie. Ma plany i marzenia. A na dodatek ma skłonność do zbędnej analizy oraz jest właścicielem niewiarygodnego pecha. Tak, pech towarzyszy mu od zawsze, jakby się w nim zadomowił. Temu chłopakowi nic się w życiu nie udaje - jego przyjaciele z dzieciństwa nie są idealni i zwykle mu dokuczają, matka jest nadopiekuńcza i ciągle go zawstydza, współlokatorzy nie są dla niego partnerami do rozmowy, a właściwie nie są partnerami do czegokolwiek. No i jeszcze sprawy damsko-męskie, które nijak nie chcą układać się po jego myśli.
Zabawna i przyjemna historia młodego chłopaka, który chce rozpocząć nowe życie na studiach. Wkracza w nie z czystą kartą, ale nie potrafi zapisać jej w sposób, jaki sobie wymarzył. Niebywałe są jego rozmyślania - śmieszne i nietuzinkowe. Bo jak można w trakcie pocałunku zastanawiać się komu czym czuć z ust. Jak można rozkładać na czynniki pierwsze każde spojrzenie czy gest dziewczyny, która podoba się Brianowi, powodując, że ulotne chwile uciekają. I wreszcie jak można zepsuć wszystkie potencjalne sprzyjające okoliczności do nawiązania zwyczajnej relacji z drugą osobą. Ale Brianowi to się właśnie udaje. 
David Nicholls pisze lekko, zabawnie, ale ciągle mądrze. Podoba mi się, że porusza tematy niebanalne, zahacza o niezwykłe relacje, a historia miłosna (czy tu jest w ogóle wątek miłosny?) nie jest tak zwyczajna i oczywista.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Spójrz mi w oczy - Lisa Scottoline

Ellen wychowuje 3-letniego adoptowanego synka Willa. Pewnego dnia znajduje w skrzynce ulotkę o porwanym chłopcu, który jest bliźniaczo podobny do jej dziecka. Mimo że adopcja Willa była przeprowadzona legalnie, sprawa nie daje jej spokoju, a jej dziennikarska dusza nakazuje jej drążyć temat, aż do odkrycia prawdy. Okazuje się, że Ellen odkrywa niejedną tajemnicę, a to sprowadza niebezpieczeństwo na jej rodzinę.
Ciekawy temat, przyjemny styl. Książka trochę przegadana, za dużo słów, zbyt szczegółowe opisy. Np, kiedy bohaterka porównuje ze sobą kilka zdjęć - Ellen porównała zdjęcia 1 i 2 oraz 3 i 4. Potem zestawia ze sobą zdjęcia 1 i 3 oraz 2 i 4. A na koniec pod wpływem impulsu jeszcze 1 i 4 oraz 2 i 3. Albo instrukcja, jak się wyostrza wizerunek w Photoshopie. Poza tym dość przewidywalna fabuła - jej główna nić, zakończenie, którego można się spodziewać. No i wiadomo, że jeśli coś jest zbyt idealne, to nie może być prawdziwe. Mimo to czytało mi się przyjemnie. Dużą zaletą jest to, że główny wątek stanowi relacja między matką i synem. Tak niebanalnie. Dużo ważnych pytań i niejednoznaczne odpowiedzi.
To moje pierwsze spotkanie z Lisą Scottoline, ale myślę nie ostatnie.

środa, 22 stycznia 2014

Przysięga milczenia - Linda Castillo

Rzecz dzieje się w niewielkim miasteczku Painters Mill w stanie Ohio. Tamtejsza policja nie ma wiele do roboty - mandaty, przeganianie krów z drogi, itp. Sytuacja zmienia się diametralnie kiedy znaleziono zwłoki kobiety, brutalnie zgwałconej i torturowanej
Wszyscy podejrzewają, że oto powrócił Rzeźnik – seryjny morderca, który zabijał na tym samym terenie przed szesnastoma laty. Jednak miejscowa komendant policji, wywodząca się z amiskiej rodziny Kate Burkholder, nie chce ulegać presji i stereotypowemu myśleniu. Tym bardziej, że wie o tamtym mordercy więcej niż inni.
Początek, mimo że zawierający naturalistyczne opisy, zapowiadał niezłą książkę. Ale tylko przez chwilę. Potem było już tylko gorzej – śledztwo, kolejni podejrzani, którzy nic nie wnoszą i z góry wiadomo, że policja nie jest ani o krok bliżej prawdy, przypadkowi bohaterowie, bez żadnego rysu psychologicznego, życie Amiszów dotknięte tylko, a na koniec jeszcze wątek miłosny. Po co? Nie wiem.
No i rozwiązanie zagadki tak banalne, że psuje i tak niewielką przyjemność czytania tego thrillera.
Historia ma potencjał – Amisze jako społeczność, bunt młodych, sekrety sprzed lat, piętno, jakie w sobie nosi główna bohaterka, zagadka kryminalna. Wszystko mogło zagrać. Ale nie zagrało.
Acha, i jeszcze do tego wszystkiego wydawca mija się z prawdą w opisie na okładce, co wprowadza zamęt w głowie czytelnika. Nie wiem, czemu miał służyć ten zabieg.

czwartek, 16 stycznia 2014

Na końcu tęczy - Cecelia Ahern (obecne wznowienie pod filmowym tytułem Love, Rosie)

Swego czasu pisałam o pozytywach sięgania po stare książki, o których wiele już napisano. A teraz odkrywam negatywy - czasem ciężko je zdobyć i stajemy przed wyborem (dobrze, jeśli w ogóle jest jakiś wybór): biblioteka, kupno z drugiej ręki albo obrzydliwe wydanie kieszonkowe. Lubię mieć książki. Nie tylko je czytać, ale mieć na swojej półce w domu. Ostatnio postawiłam na niej Na końcu tęczy, zamówione i sprowadzone do księgarni wydanie miniksiążeczki, z mikroskopijnymi literami, z banalną, głupiutką okładką, w miękkiej oprawie uniemożliwiającej normalne otworzenie książki. Ale nic to. Wszystko zniosłam, żeby poznać historię przyjaźni Rosie i Alexa, dwojga dzieciaków, których los (a właściwie znienawidzona nauczycielka) posadził w jednej szkolnej ławce. Rosie i Alex są nierozłączni, dopóki rodzice Alexa nie wyprowadzają się z Irlandii. Tysiące kilometrów, które rozdzieliły przyjaciół nie są przeszkodą do pielęgnowania wzajemnych relacji, choć niewątpliwie mają wpływ na ich dalsze losy. 
Cecelia zachwyca lekkością, humorem i pomysłowością w komplikowaniu losów bohaterom. Książka napisana jest w formie liścików, e-maili, listów, zaproszeń, zapisów chatów, okazjonalnych pocztówek, historii konwersacji na komunikatorach internetowych. Nigdy bezpośrednio. I to jedyna rzecz, która mi przeszkadzała. Brakowało mi dotknięcia "prawdziwych zdarzeń", bo poznawałam je zawsze poprzez czyjąś relację. Poza tym gubiłam się w chronologii, ponieważ listy pisane były w różnych odstępach czasu. Nagle, bez zapowiedzi przeskakiwaliśmy o trzy lata, o rok, o dwa. Nie wiedziałam kto ile ma lat, w jakim momencie swojego życia się znajduje. Dużo postaci, które piszą do siebie wzajemnie, co czasem utrudniało identyfikację listu. Musiałam zerkać na podpis, żeby wiedzieć, kto pisze w jakiej sprawie. 
Niemniej jednak ciągle pozostaję fanem tej dziewczyny i z radością sięgnę po kolejne jej książki. O ile uda mi się jeszcze je zdobyć. :-)

Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafon

Akcja dzieje się w latach 20. XX. Podobnie jak w Cieniu wiatru przenosimy się w świat mrocznej Barcelony, odwiedzamy Cmentarz Zapomnianych Książek, zaglądamy do księgarni Sempere i Synowie, tropimy zagadkę domu. 
Nastoletni Dawid Martin, rozkochany w książkach, marzy by zostać pisarzem. Przez wiele lat publikuje powieści w odcinkach, by końcu pod swoim nazwiskiem wydać powieść Kroki Nieba. Dawid dostaje propozycję napisania książki na zlecenie od dość osobliwego wydawcy. Za to zlecenie otrzymuje duże pieniądze, ale czuje, że robi coś wbrew sobie. Sprawa komplikuje się dodatkowo, kiedy okazuje się, że dom, w którym mieszka kryje w sobie tajemniczą przeszłość, a jego poprzedni właściciel ma wiele z Dawidem wspólnego. Pisarz, ryzykując życie, próbuje rozwiązać zagadkę.
Gra Anioła nawiązuje do poprzedniej powieści Zafona, ale jej akcja rozgrywa się wcześniej niż ta z Cienia wiatru. Zasadniczo jest jednak oddzielną historią, a miejsca i niektóre postaci pojawiają się w niej epizodycznie. Powieść, mimo że ma ponad 600 stron, czyta się niezwykle szybko, łatwo i płynnie. Akcja toczy się bez zbędnych zawiłości, a czytelnik bez trudu zatopi się w pięknych, obrazowych opisach miasta. Mam tylko jedną uwagę - za dużo trupów.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Chłopiec z latawcem - Khaled Hosseini

Dwunastoletni Amir, syn bogatego Pasztuna z Kabulu przyjaźni się z synem służącego - Hasanem. Chłopcy są w tym samym wieku i w domu bez innych dzieci są dla siebie jedynym towarzystwem. Rodzi się między nimi przyjaźń i sympatia, ale lojalność, odwaga, braterstwo są tylko po jednej stronie. Amir jest świadkiem, kiedy banda miejscowych chłopaków gwałci Hasana. Nie robi nic, żeby mu pomóc, a potem doprowadza do tego, że przyjaciel wyjeżdża razem ze swoim ojcem z Kabulu. To jednak nie ucisza jego wyrzutów sumienia. Po 25 latach Amir ma szansę znowu być dobrym.
Niezwykła powieść - pełna, głęboka, mocna. Zdecydowanie niejednoznaczna. Nie można osądzać dwunastoletniego chłopca, który wychowywał się w tamtych warunkach, w afgańskiej kulturze, w poczuciu społecznej wyższości swojej rasy. Nie można być surowym dla jego braku odwagi i lojalności, dla jego wyborów. Był tylko chłopcem. Zagubionym, zlęknionym, zazdrosnym. Tyle różnych uczuć, tyle odcieni miłości. Tak wiele w nim dobrego, którego on sam nie dostrzegał. 
Szczęśliwie zwycięża szczerość, prawda i dobro.
Jeśli będziecie mieli w ręku tę książkę, to nie czytajcie okładki. Streszczono na niej ponad połowę historii, a to odbiera element zaskoczenia i sprowadza czytanie do wyczekiwania, kiedy zacznie się zasadnicza treść. A całość - od pierwszego słowa - jest esencją i istotą tej powieści.