Są takie książki, które trzymam na półce długi czas, bo nie chcę przeczytać ich zbyt szybko. Wiem, że warto czekać. Jedną z nich była Potem. Nadszedł jednak dzień, w którym powiedziałam sobie - czekasz już wystarczająco długo. Sprzątanie mogę odłożyć, zjem coś później, wykąpię się za chwilę - czytam. Szkoda, że trzeba spać, autobus jedzie za krótko, a w pracy książka leży na biurku i czeka, co chwila przyciągając mój wzrok. Muszę czytać i dowiedzieć się co było Potem.
Grace jest zawieszona między życiem a śmiercią i opowiada swojemu mężowi, co odkryła, czego się dowiedziała w sprawie strasznego pożaru, który strawił szkołę ich syna. Szukając winnych podpalenia, Grace odkrywa, że ludzie, którym do tej pory nie ufała, są życzliwi jej rodzinie, a ci, których uważała za dobrych i szczerych, niekoniecznie są tacy nieskazitelni. Dowiaduje się też, że nikogo nie zna tak dobrze, jak sądziła, nawet własnej córki.
Poznałam styl Rosamund Lupton, czytając Siostrę, wiedziałam więc, że będę krążyć i szukać razem z bohaterką. Nawet wydawało mi się, że gdzieś w połowie domyśliłam się prawdy, ale autorce udało się wywieść mnie w pole. Ale byłam blisko, naprawdę blisko. Nie odebrało mi to jednak przyjemności czytania, zatopienia się w tym świecie pełnym miłości, lęków, żalu i straty. Nie byłam niczego ani nikogo pewna, wiedząc, że każdy człowiek ma swoje tajemnice, sekrety, których nie chce ujawnić. Cudownie było poznać powody, dla których je skrywa. I cudownie było zanurzyć się miłość - matki do córki, siostry do brata, żony do męża, by pamiętać, że w chwili śmierci to ona zostaje z nami do końca.
Brian Jackson zaczyna studenckie życie. Ma plany i marzenia. A na dodatek ma skłonność do zbędnej analizy oraz jest właścicielem niewiarygodnego pecha. Tak, pech towarzyszy mu od zawsze, jakby się w nim zadomowił. Temu chłopakowi nic się w życiu nie udaje - jego przyjaciele z dzieciństwa nie są idealni i zwykle mu dokuczają, matka jest nadopiekuńcza i ciągle go zawstydza, współlokatorzy nie są dla niego partnerami do rozmowy, a właściwie nie są partnerami do czegokolwiek. No i jeszcze sprawy damsko-męskie, które nijak nie chcą układać się po jego myśli.
Zabawna i przyjemna historia młodego chłopaka, który chce rozpocząć nowe życie na studiach. Wkracza w nie z czystą kartą, ale nie potrafi zapisać jej w sposób, jaki sobie wymarzył. Niebywałe są jego rozmyślania - śmieszne i nietuzinkowe. Bo jak można w trakcie pocałunku zastanawiać się komu czym czuć z ust. Jak można rozkładać na czynniki pierwsze każde spojrzenie czy gest dziewczyny, która podoba się Brianowi, powodując, że ulotne chwile uciekają. I wreszcie jak można zepsuć wszystkie potencjalne sprzyjające okoliczności do nawiązania zwyczajnej relacji z drugą osobą. Ale Brianowi to się właśnie udaje.
David Nicholls pisze lekko, zabawnie, ale ciągle mądrze. Podoba mi się, że porusza tematy niebanalne, zahacza o niezwykłe relacje, a historia miłosna (czy tu jest w ogóle wątek miłosny?) nie jest tak zwyczajna i oczywista.