Wyczekiwałam Błękitu jak bohater tej powieści deszczu. Nietrudno się domyśleć, że historia znowu dotyczyć będzie zmian klimatu i degeneracji środowiska naturalnego, a tematem będzie woda. Godziłam się z tą kalką Historii pszczół, ponieważ liczyłam na niezwykłą podróż w przyszłość, zwieńczoną zaskakującą klamrą z nutą optymizmu. Niestety Błękit jest nużący i irytujący.
Rok 2017 – Siedemdziesięcioletnia Signe jest aktywistką klimatyczną i całe życie poświęciła walce o naturę. Ostatnim zadaniem, jakie sobie wyznaczyła jest zachowanie lodowca, który został już częściowo przerobiony na kostki lodu.
Rok 2041 – Susza ogarnęła Europę, a ludzie, uciekając na północ, szukają schronienia w obozach dla uchodźców. David wraz ze swoją jedenastoletnią córką uratował się z pożaru i zamieszkał w jednym z nich, oczekując swojej żony i syna. David odkrywa opuszczony dom, który dla niego i małej Lou staje się schronieniem, przystanią, miejscem zabaw i szansą na przetrwanie.
Niestety nie ma tutaj już tej skomplikowanej relacji, jaka łączy bohaterów, nie ma zależności międzypokoleniowej, nie ma zaskoczenia. I co najważniejsze nie ma zakończenia, które zapada w pamięć i zmusza do rewizji własnego poglądu na sprawy związane z klimatem i ochroną środowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz