Chcę być matką, chcę mieć dziecko. Co zrobić, kiedy to
marzenie nie może się spełnić?
Lucy nie może mieć dzieci. Narastająca frustracja z tym związana
i brak porozumienia z mężem kończy jej małżeństwo. Kariera nie jest w stanie zastąpić
pragnienia bycia mamą. Jej potrzeba macierzyństwa jest tak silna, że popycha ją
do czegoś, co nie mieści się w granicach moralności – Lucy zabiera z wózka kilkumiesięczną
dziewczynkę.Konstrukcja tej książki przypomina trochę zbieranie zeznań
od osób związanych z Lucy i ze sprawą porwania. Pomysł ciekawy, ale rozwiązanie
niewiarygodnie. Sposób w jaki Mia poznaje prawdę o swojej przeszłości jest zbyt
wielkim zbiegiem okoliczności, zupełnie nieprawdopodobny ciąg zdarzeń. Popsuło mi
to całą przyjemność czytania.
Ani jedna z postaci nie wzbudziła mojej sympatii. Nie umiem
usprawiedliwić żadnej z nich. Lucy, która porywa dziecko z czysto egoistycznych
pobudek (nie trafiają do mnie jej wyjaśnienia), Marilyn - matka Mii, skupiająca się
na krzywdzie, jaką jej wyrządzono i wreszcie Mia, niedojrzała i rozkapryszona. Za
mało w tej książce emocji, za mało uczuć, za dużo zbiegów okoliczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz