Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

sobota, 29 września 2018

Samolot bez niej - Michel Bussi

Najbardziej w książkach Bussiego lubię to, że już na początku zdarza się coś, co sprawia, że kawałki układanki wskakują na właściwe miejsce. I ktoś wie… a ja nie wiem. Tak jest i tutaj – okazuje się, że rozwiązanie zagadki było na pierwszej stronie gazety, która 18 lat wcześniej jako pierwsza poinformowała o katastrofie samolotu na zboczu Mont Trrible. Gazety, którą każdy zainteresowany sprawą widział wielokrotnie. Dlaczego więc dopiero po 18. latach to rozwiązanie stało się oczywiste?
W grudniu 1980 r. rozbił się airbus relacji Stambuł-Paryż. Jedynym pasażerem, który przeżył jest 3-miesięczne dziecko. Problem w tym, że na pokładzie były dwie trzymiesięczne dziewczynki, a żaden sędzia nie umiał orzec, czy ocalała z katastrofy to Emilie Vitral, dziewczynka pochodząca z biednej rodziny, czy raczej Lyse-Rose de Carville, dziedziczka rodzinnej fortuny.
Mathilde de Carville, domniemana babcia dziecka, nie szczędziła pieniędzy na drobiazgowe i długotrwałe śledztwo, które miało ponad wszelką wątpliwość ustalić tożsamość dziewczynki. Wynajęty detektyw Credul Grand-Duc miał za zadanie iść każdym niestandardowym tropem i sprawdzić wszystkie możliwe wątki, byle dotrzeć do prawdy.
Bussi jest zawsze krok przed czytelnikiem, odpowiada na każdą wątpliwość, która pojawia się w twojej głowie – zdjęcia dziewczynki, ubranka, testy DNA. To wszystko ma wyjaśnienie, całkiem wiarygodne, zważywszy na czas, w którym rozgrywa się akcja powieści. Oczywiście pewne zachowania bohaterów są niezrozumiałe, ale również one tworzą tę historię i budują napięcie. 
Mesz być rozczarowany, jeśli domyślisz się przed finałem kim jest (lub kim nie jest) ocalała dziewczynka, ale trick z gazetą uważam za mistrzostwo świata. Rozbudzenie ciekawości – level master.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz