Jesień cudów jest o cudach, dosłownie. Siedmioletnia Faith zaczyna rozmawiać z wymyśloną przyjaciółką. Na początku jej mama Mariah nie przywiązuje do tego wagi, ale z czasem dzięki jej córce dokonują się uzdrowienia, a nawet przywrócenie życia. Wtedy Mariah zaczyna dostrzegać w tym rękę Boga. Pragnie dla córki zwykłego życia, ale nie może lekceważyć tego co się dzieje. Tym bardziej, że obie stają się obiektem zainteresowania mediów. Trudno w takich warunkach o normalność.
Nie spina mi się to wszystko. Niektóre wątki potraktowane
bardzo ogólnie, inne niedokończone. A całość opiera się na kontrowersyjnym z
założenia pomyśle, że Bóg jest kobietą.