Dzisiaj sporo wiemy o pedofilii, o mechanizmach, którymi posługują się molestujący dzieci, o tym, w jaki sposób budują zaufanie ofiary. Mimo to nadal nie potrafimy zrozumieć, jak łatwo w pułapkę pedofilów wpadają ludzie dorośli, opiekunowie dzieci. Zamykają oczy, nie chcąc widzieć tego, co niewygodne, niezrozumiałe. Chcą trwać w swoim własnym bezpieczeństwie, czasem uzależnieni finansowo od oprawcy, czasem dla prestiżu i kariery, a niekiedy z czystej bezsilności. Mężczyźni często wytrząsają się o tym, co by zrobili z takim pedofilem, gdyby dorwali go w swoje ręce, kobiety lubią oceniać inne kobiety zadając oskarżające pytanie: „Gdzie była wtedy matka?!”, ale prawda jest taka, że często naszą reakcją jest milczenie, niedowierzanie lub po prostu brak zrozumienia.
Dziś jesteśmy dużo bardziej świadomi, jako społeczeństwo, a mimo to często nadal ślepi na krzywdę dzieci.
W PRL-u ochrona dzieci przez skrzywdzeniem była jeszcze trudniejsza. Ludzie chcieli, żeby wszystko co niewygodne zostało w czterech ścianach, żeby nikt się nie dowiedział. Księża byli autorytetami, ojciec był żywicielem rodziny, niemal równy Bogu, ojczym, wujek, sąsiad – mężczyźni, bez których kobieta była narażona na złe spojrzenia sąsiadek, na ostracyzm, na plotki. Jak w takim świecie mówić głośno o tym, że w moim domu, w mojej rodzinie dochodzi do molestowania seksualnego dziecka?
W taki świat, miniony, ale ciągle żywy w mentalności wielu z nas, zabiera nas autorka. Maluje obrazy, które moje pokolenie doskonale pamięta – zapracowana, zmęczona mama, ciasnota w mieszkaniach, dym papierosowy na zasłonkach w kwiaty, białe podkolanówki co niedziela i ślepe zapatrzenie w mężczyznę, nawet jeśli pił i bił.
Sonia jest młodszą córką państwa Hamerów. W 1979 roku Sonia i jej o pięć lat starsza siostra spędzają ostatnie święta Bożego Narodzenia w pełnej, normalnej jak na tamte czasy rodzinie. Dzień później ich ojciec opuszcza dom i wyjeżdża z kochanką do Ameryki. Matka dziewczynek musi od tej pory sama utrzymać dom i wychować córki. Wsparcie otrzymuje od matki księdza, którą dość często gości w swoim domu. To jej stara się przypodobać, to jej opowiada o swoich problemach. To smutne życie przytłoczyło ją tak bardzo, że nie zauważa, jak jej młodsza córka zmienia się i jakie sygnały wysyła, jak niemo prosi o pomoc.
Bardzo dobra, mocna książka. Wwierca się w serce i umysł czytelnika, nie pozostawia obojętnym, zmusza do otworzenia oczu. Po jej przeczytaniu czujemy się w obowiązku patrzeć i słuchać uważniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz