Nie wiem gdzie i kiedy trafiłam na ten tytuł, ale pomyślałam, że odrobina baśni jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Dobra czarownica Xan mieszka w lesie wraz z dwoma smokami. Co roku mieszkańcy pobliskiego Protektoratu składają jej w ofierze najmłodsze ze swoich dzieci, sądząc, że ta ofiara uchroni ich przed atakami wiedźmy. Xan oddaje znalezione dzieci na wychowanie rodzinom mieszkającym po drugiej stronie lasu. Jedno z nich przypadkowo zostaje nakarmione światłem księżyca, przez co dziewczynka zyskuje niezwykłą moc. Xan postanawia sama wychować tę małą. Kiedy dziewczynka dorasta, trudno zapanować jej nad wewnętrzną magią, a jej przybrana rodzina znajduje się w niebezpieczeństwie.
Nie spodobała mi się ta historia. I nie chodzi nawet o to, że cała zanurzona jest w baśniowej konwencji (wiedźmy, smoki, magia, itd.), ale autorka trochę za bardzo zagmatwała tę opowieść, biorąc pod uwagę do jakiego odbiorcy skierowana jest ta książka. Tu nie ma prostych wniosków, czytelnego przesłania. Są drażniące, dziwne imiona i ukryty morał, że smutek jest potrzebny i musi być przepracowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz