Okładka mówi, że fani Nicholasa Sparksa pokochają tę książkę. Coś w tym jest. Dopowiem tylko, że ci, którym pióro ww autora nie przypadło do gustu uznają Dom na plaży za równie kiczowaty i mdły.
Anne jest już babcią. Opowiada wnuczce historię swojej miłości z czasów wojny, którą przeżyła na Bora-Bora. Historię owianą tajemnicą, dramatem przyjaciółki i z morderstwem w tle.
Autorka zdaje się chciała napisać poruszającą opowieść o uczuciach rodzących się w strasznych okolicznościach wojennych, o tym, jak te wydarzenia zmieniają ludzi, o miłości, która przetrwa wszystko. Ale niestety nie udźwignęła tego tematu. Wojna nie jest wdzięcznym tłem do pisania o miłości. Żeby to się udało trzeba mieć solidne przygotowanie i wiedzę o jej realiach. Nie wystarczy pamiętnik dziadka.
Wyszło tanie romansidło z banalnym, lukrowanym zakończeniem. Taki literacki ulepek.
Zdecydowanie Sarah Jio to nie moja bajka. To było nasze drugie spotkanie, równie nieudane, jak pierwsze. Ale jak to mówią, do trzech razy sztuka - jeszcze jedna książka czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz