Nie dziwię się autorowi, że powraca do Cmentarza Zapomnianych książek. W Cieniu wiatru jest tak wiele wątków i tak dużo tajemnic, że starczyłoby opowieści na niejedną jeszcze książkę. Więzień nieba skupia się na historii przyjaciela rodziny Sempere, jakim jest Fermin Romero de Torres. Nawiązuje również do Gry Anioła, w której poznajemy Davida Martina. Te powiązania, czytelne aluzje są niewątpliwym atutem cyklu, szczególnie jeśli między czytaniem kolejnych książek upłynęło sporo wody. Aż chce się sięgnąć po nie raz jeszcze, żeby otworzyć na nowo wszystkie te drzwi.
Fermin zamierza zawrzeć związek małżeński, jednak nie dysponuje dokumentami potwierdzającymi jego tożsamość. Opowiada Danielowi historię swojego uwięzienia i ucieczki, co było bezpośrednią przyczyną "uznania go za zmarłego". Jednocześnie wyjaśnia kim jest tajemniczy starzec, który zapukał do drzwi księgarni w poszukiwaniu tego, który wrócił spośród umarłych.
Mam nieodparte wrażenie, że to jest tylko preludium do tego, co skrystalizowało się w głowie autora, że dopiero poznamy mroczną historię zemsty Davida i Daniela, że wszystko jeszcze przed nami.
To nie jest książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy, której nie można odłożyć, póki się nie przekona co stało się z bohaterami. Tutaj jest opowieść z przeszłości, to co już się wydarzyło. Ale otwarte zakończenie książki mówi wprost, że to jeszcze nie koniec. I na to liczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz