Lata 50. XX wieku. 12-letni Jimmy zaginął. Zniknął bez
śladu, mimo że widziano jak dotarł bezpiecznie do domu. Policja i mieszkańcy
miasteczka rozpoczynają poszukiwania. A obok ciągle dzieje się życie. Są stany
depresyjne, jest poczucie wspólnoty, jest działanie, są rozstania, ktoś
wyjeżdża, ktoś rozpoczyna związek. Lata mijają…
I właściwie mam ogromny problem z tą książką. Wszystko jest
i nie ma niczego. Każdy temat jest potraktowany po macoszemu – i przyjaźń, i
pierwsza miłość, i rozstania, i zmieniająca się mentalność społeczeństwa.
Zagadka zaginięcia Jimmiego nie jest szczególnie zajmująca i nie stanowi
głównego wątku. W ogóle trudno tu o dominujący wątek. Mam wrażenie, że autorka
nie udźwignęła tematu, albo nie miała pomysłu, która nić i jakie relacje są
dla niej najistotniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz