Moje wakacyjne czytanie zaczęłam od książki, na którą
czekałam od lutego 2015, czyli od momentu kiedy dowiedziałam się, że Jojo
napisała dalsze losy Louisy Clark. Ale polskie wydawnictwo niespecjalnie
spieszyło się z wydaniem tej książki. Czułam, że czekają z premierą (i ze
wznowieniem I części historii Lou – Zanim się pojawiłeś) do momentu aż w kinach
pojawi się ekranizacja pierwszej części. I tak właśnie było – w ślad za
premierą kinową znalazły się w
księgarniach świeżutkie okładki filmowe Zanim się pojawiłeś i nowa książka o
Lou w pasiastych rajstopach.
Uwielbiam pióro Jojo Moyes. Uwielbiam jej humor, to że nazywa
rzeczy po imieniu, używa prostych słów i tworzy doskonały klimat.
Trudno pisać o drugiej części książki, tak aby nie zdradzić
tego, co najważniejsze w pierwszej (żeby nie psuć przyjemności poznawania
tamtej historii tym, którzy chcieliby jeszcze przeczytać Zanim się pojawiłeś).
Ale spróbuję.
Loiusa ulega wypadkowi – spada z dachu, co niesie ze sobą
szereg konsekwencji. Przede wszystkim musi na jakiś czas wrócić do swojego
hałaśliwego domu. Do zwariowanych rodziców, pociesznego dziadka i szczerej do
bólu siostry. No i do wyrośniętego nieco siostrzeńca. W tym towarzystwie Lou
próbuje dość do siebie i zacząć na nowo o sobie decydować. Wkrótce okaże się
jednak, że musi zadbać nie tylko o siebie, ale również o zbuntowaną nastolatkę,
która namiesza w jej życiu i za sprawą której życie kilku osób wywróci się do
góry nogami.
Zakończenie nie jest przesłodzone, nie jest jednoznaczne. Jest
takie jak lubię – dowcipne, zaczepne i niedopowiedziane.
To nie jest książka do płakania. Nie musi taka być. Ale jest
ciepła, mądra i bardzo zabawna. A jednocześnie w piękny sposób nazywa rzeczy, o
których wszyscy marzą (lub jeśli mają szczęście, już ich doświadczają) – być centrum
czyjegoś wszechświata, być dla drugiej osoby tym, dla kogo ten ktoś chce żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz