Jakby to powiedzieć? Co z tego, że czytało się dobrze, skoro bohaterowie byli denerwujący, zwroty akcji jałowe, a wątek sensacyjny zbytnio wydumany?
Julia Sarnowska, młoda wdowa, zdolna pani architekt na prośbę szkolnego kolegi wraca do Polski, by pracować przy renowacji pałacyku. Dziwnym trafem kilka z pracujących przy odnowieniu osób rozstało się z życiem. Julia poznaje na budowie Aleksa Matulisa, który wedrze się niespodziewanie w jej prywatność. Julii i Aleksowi grozi niebezpieczeństwo.
Tak wygląda zarys fabuły. Zarówno zagadka z przeszłości, wątek kryminalny, jak i charaktery postaci pozostawiają wiele do życzenia.
Aleks jest bardziej tkliwy niż niejedna baba (wiem, że to stereotyp, ale oddaje to, co chcę wyrazić). Kompletnie mu nie uwierzyłam - przesadnie uczuciowy, wrażliwy, szybko zaangażowany.
Julia - chwiejny charakter, dziwne myśli, nielogiczne wnioski. Brak zdecydowania, co po tych doświadczeniach, które są jej udziałem i w tym wieku, w którym jest przedstawiana uważam za ułomność.
Przedziwne, nienaturalne zbiegi okoliczności, To, że z lat szkolnych pozostają niektóre przyjaźnie, ba, nawet małżeństwa wcale mnie nie dziwi. Ale to, że większa grupa trzyma się razem, odwiedza, spotyka przy grobie kolegi, wchodzi w związki małżeńskie i romanse we własnym gronie jest kompletnie niewiarygodne.
Podsumowując - czytadło dla zabicia czasu lub przyjemności przewracania kartek - TAK, książka, którą można miło spędzić czas, zrelaksować się lub wysilić umysł, rozwiązując zagadkę kryminalną - NIE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz