Klimat książki jest wprawdzie zimowy, przedświąteczny, ale właśnie
historia zapracowanego Lou trafiła w moje ręce tym razem.
Lou jest mężem i ojcem, ale od dłuższego czasu nie poświęca
się rodzinie. Czuje, jakby tracił przy nich czas. W pogoni za pieniądzem, stanowiskiem
i sukcesem przestaje zauważać, że poza firmą jest jeszcze życie. Najchętniej
byłby w dwóch miejscach jednocześnie, ale niekoniecznie w domu.
Historia jest dosyć banalna, opowiadania przez policjanta,
który próbuje wyjaśnić młodemu chuliganowi, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż
zawiść i chowanie urazy. Snuta jak bajka, od czasu do czasu przerywana
bieżącymi wydarzeniami.
Nie porwała mnie ta powieść. Owszem, jest przyjemna, morał
czytelny, wartości w życiu wyraźnie zaznaczone. Brakowało mi jednak spójności,
wspólnego mianownika dla historii Lou i chłopaka, który rzucał zamarzniętym
indykiem w okno (jakkolwiek by to nie zabrzmiało).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz