Inspiracje autora są aż nadto wyraźne – thrillery klasycznego
kina. Dodatkowo zbyt dużo tu podobieństw do Dziewczyny z pociągu – zamroczenie alkoholowe,
niepamięć, niepewność co do tego, co się zdarzyło. Bohaterka wprawdzie powtarza
kilkukrotnie „Wiem, co widziałam”, ale biorąc pod uwagę jej styl życia, nie
można mieć pewności, co do jej interpretacji wydarzeń.
Mimo to wszystko byłoby na miejscu, gdyby nie ciągnąca się fabuła.
Długo nic się nie działo, kompletnie nic. Szkoda, że autor nie pokusił się o
trzęsienie ziemi na początku powieści, by potem stopniowo, za pomocą
retrospekcji wprowadzać czytelnika w świat Anny. Tutaj najpierw poznajemy
bohaterkę, jej myśli, sytuację, sąsiadów, a potem dopiero później następują
wydarzenia, wokół których zbudowana jest cała historia. Jest tutaj parę zakończeń,
ale i kilka banałów.
Pomysł na książkę dość oklepany, ale nie beznadziejny. I o
ile rozumiem chęć przedstawienia monotonii życia osoby z agorafobią, to
należało to skondensować w dwóch, trzech rozdziałach, a nie rozwodzić się na
pół książki. Zawiódł moim zdaniem głównie warsztat pisarza, choć biorąc pod
uwagę, że to debiut, nie należy go ostatecznie skreślać. Jeszcze może nas
zaskoczyć.