Nikt nie ma idealnego życia i idealnego związku. Jeśli ktoś utrzymuje, że jest inaczej, po prostu kłamie. Dzisiaj na zdjęciach w social mediach widzimy same uśmiechnięte twarze, szczęśliwe życie, power couple, itp. A w domu, za zamkniętymi drzwiami często rozgrywają się dramaty.
Taka jest kanwa tego thrillera, bardzo na czasie. Grace i Jack są nierozłączni. Świeżo poślubieni, zapatrzeni w siebie, zakochani. On prawnik, specjalizujący się w obronie kobiet, które doświadczyły przemocy domowej, ona pracowita i pogodna dziewczyna, która marzyła jedynie o mężu, który zaakceptuje ją i Millie, niepełnosprawną nastoletnią siostrę. Na zewnątrz małżeństwo idealne, choć uważny obserwator zastanowi się, czemu Grace nie ma telefonu komórkowego, czemu nigdy nie wychodzi z domu bez męża i czemu porzuciła lubianą pracę, zamieniając ją na zajmowanie się pustym domem.
Już tytuł zdradza nam, że z Jackiem jest coś nie tak. Jednak jeśli liczysz na intrygującą analizę psychopatycznego umysłu, to się rozczarujesz. Jack jest potraktowany pobieżnie – krótka historia jego dzieciństwa i ogólnie przedstawione zamiary. A to, jak traktuje swoją żonę, jest bardzo niespójne i pozbawione sensu. Bo z jednej strony lubi jej bunt i podejmowane próby ucieczki, a z drugiej oczekuje, że Grace będzie mu posłuszna i uległa. Niby lubi jej strach, a jednocześnie żona jest mu absolutnie obojętna.
Rozwiązanie tej historii rekompensuje jednak niedostatki. Zmyślne i poruszające.
Ostatnio przeczytane
środa, 25 kwietnia 2018
wtorek, 24 kwietnia 2018
We wspólnym rytmie - Jojo Moyes
Książka wydana w 2009, na polskim rynku pojawiła się dopiero
w 2017. Na fali zainteresowania autorką, wydawnictwo sięga po jej starsze
tytuły i promuje jako nowość na naszym podwórku. Jednak narracja i warsztat
pisarski bez skrupułów pokazują jak daleko od obecnego był ówczesny styl
autorki – niedopracowane psychologicznie postaci, brak charakterystycznego
poczucia humoru i cukierkowe zakończenie. Na tamten czas, 8-9 lat temu, to była
dobra książka Jojo, ale w porównaniu do późniejszych publikacji, dużo jej
brakuje.
Sarah wychowuje dziadek, którego miłością są konie. Tę
miłość chce przekazać wnuczce, wprowadzając ją do świata hippiki i pokazując
Sarah, co można osiągnąć ciężką i żmudną pracą. Konie miały być przyszłością
dziewczyny, przepustką do lepszego życia. Kiedy Sarah ma 14 lat, dziadek trafia
do szpitala, a ona, zrządzeniem losu, zamieszkuje w domu prawniczki Natashy i
jej prawie byłego męża Maca. Skłóceni małżonkowie próbują stworzyć Sarah jak
najlepsze warunki do życia i rozwoju, dopóki dziadek nie przejmie ponownie
opieki nad wnuczką. Nie jest to jednak prosta sprawa, ponieważ dziewczyna jest
bardzo skryta i buntowniczo usposobiona. Za wszelką cenę chce podążać za
marzeniami, a w imię miłości do swojego konia, gotowa jest łamać wszelkie
zasady.
Dużą rolę w tej książce odgrywa nauka ujeżdżania,
przepięknie opisana w formie zasad, realizowanych od 200 lat we francuskiej
szkole Le Carde Noir de Saumur. Współpraca i zaufanie, jakie pojawiają się
między koniem a jeźdźcem są drogą do niezwykłych umiejętności zwierzęcia i
zbudowania jego siły, potrzebnej do wykonywania nieprawdopodobnych figur Szkoły
nad ziemią. Dla kogoś, kto konie po prostu lubi i podziwia, ale kompletnie się
na nich nie zna, te fragmenty stanowiły barwną, osobną opowieść o tych dostojnych
zwierzętach. Rozbudziły również moją ciekawość na temat klasycznego jeździectwa.
środa, 11 kwietnia 2018
Z twojej winy - Krystyna Śmigielska
Zemściło się na mnie nieczytanie okładek. Po raz pierwszy
sprzeniewierzyłam się swojej żelaznej zasadzie – jak zaczynam czytać, to
skończę. Nie dałam rady.
Ta książka to kontynuacja poprzedniej książki autorki Kochanek pani Grawerskiej. Już sam tytuł zniechęciłby mnie do czytania. Mimo że nie należy oceniać książki po okładce to, jak ostatnio powiedział mój syn, czasem można.
Po raz pierwszy zdarza mi się oceniać powieść, nie przeczytawszy jej do końca. Źle się z tym czuję, ale szkoda mi czasu na bełkot, który wylewał się z każdej kolejnej strony. Historia chaotyczna, przegadana, oderwana od rzeczywistości, absolutnie nieprawdopodobna. Dziwaczny układ – Marek, czyli mąż wojewoda (podobno wszechmocny), jego żona Marta (w poprzedniej książce uprowadzona dla okupu) i kochanek Marty Marcin (wybitny programista bez pracy, jeden z porywaczy z poprzedniej części). Ta trójka żyje w jakimś chorym układzie, w którym Marek utrzymuje swoją żonę i jej kochanka (któremu nota bene zapłacił wysoki okup), licząc na to, że kobieta do niego wróci, chcąc jednocześnie zniszczyć karierę Marcina i wsadzić go do więzienia. Przewijają się jakieś dziwne postaci – byłe dziewczyny, sąsiadki, poprzednia żona wojewody z synem, który nie cierpi ojca, ale za to bardzo lubi Martę. Absolutne pomieszanie z poplątaniem.
Dobrnęłam do 130 strony tej książki i nie dowiedziałam się niczego, co pozwoliłoby mi wejść w tę historię. Żadnego rysu psychologicznego bohaterów, żadnego uzasadnienia ich chorych decyzji.
Jest jeszcze coś, co spowodowało, ze książki nie da się przeczytać – nieumiejętne nawiązania do pierwszej części. Dobry pisarz, który decyduje się opisać dalsze losy bohaterów swojej powieści, przedstawia kolejną część tak, aby ktoś kto nie czytał pierwszej części miał ogólny zarys przeszłych wydarzeń. Nowa książka powinna jednak być osobną pozycją. Niedopuszczalne jest dla mnie bez żadnego wstępu kontynuowanie wątków z poprzedniej części. Np. Marta w pewnej chwili wspomina, jak leżała na brudnym łóżku w jakimś pomieszczeniu, ale obecność Marcina sprawiała, że czuła się bezpieczna. I dalej, Marcin i była żona wojewody Agata spotykają się po raz pierwszy w tej części, a ona przeprasza go za to, że podrapała go w poprzedniej. Nie wiem, czy śmiać się z tego, czy płakać. Jedyną możliwą decyzją było w tej sytuacji przerwanie męczarni i odłożenie książki na półkę.
Ta książka to kontynuacja poprzedniej książki autorki Kochanek pani Grawerskiej. Już sam tytuł zniechęciłby mnie do czytania. Mimo że nie należy oceniać książki po okładce to, jak ostatnio powiedział mój syn, czasem można.
Po raz pierwszy zdarza mi się oceniać powieść, nie przeczytawszy jej do końca. Źle się z tym czuję, ale szkoda mi czasu na bełkot, który wylewał się z każdej kolejnej strony. Historia chaotyczna, przegadana, oderwana od rzeczywistości, absolutnie nieprawdopodobna. Dziwaczny układ – Marek, czyli mąż wojewoda (podobno wszechmocny), jego żona Marta (w poprzedniej książce uprowadzona dla okupu) i kochanek Marty Marcin (wybitny programista bez pracy, jeden z porywaczy z poprzedniej części). Ta trójka żyje w jakimś chorym układzie, w którym Marek utrzymuje swoją żonę i jej kochanka (któremu nota bene zapłacił wysoki okup), licząc na to, że kobieta do niego wróci, chcąc jednocześnie zniszczyć karierę Marcina i wsadzić go do więzienia. Przewijają się jakieś dziwne postaci – byłe dziewczyny, sąsiadki, poprzednia żona wojewody z synem, który nie cierpi ojca, ale za to bardzo lubi Martę. Absolutne pomieszanie z poplątaniem.
Dobrnęłam do 130 strony tej książki i nie dowiedziałam się niczego, co pozwoliłoby mi wejść w tę historię. Żadnego rysu psychologicznego bohaterów, żadnego uzasadnienia ich chorych decyzji.
Jest jeszcze coś, co spowodowało, ze książki nie da się przeczytać – nieumiejętne nawiązania do pierwszej części. Dobry pisarz, który decyduje się opisać dalsze losy bohaterów swojej powieści, przedstawia kolejną część tak, aby ktoś kto nie czytał pierwszej części miał ogólny zarys przeszłych wydarzeń. Nowa książka powinna jednak być osobną pozycją. Niedopuszczalne jest dla mnie bez żadnego wstępu kontynuowanie wątków z poprzedniej części. Np. Marta w pewnej chwili wspomina, jak leżała na brudnym łóżku w jakimś pomieszczeniu, ale obecność Marcina sprawiała, że czuła się bezpieczna. I dalej, Marcin i była żona wojewody Agata spotykają się po raz pierwszy w tej części, a ona przeprasza go za to, że podrapała go w poprzedniej. Nie wiem, czy śmiać się z tego, czy płakać. Jedyną możliwą decyzją było w tej sytuacji przerwanie męczarni i odłożenie książki na półkę.
wtorek, 10 kwietnia 2018
Esesman i Żydówka Wojna i miłość - Justyna Wydra
Wiele napisano już książek o II wojnie światowej i o
uczuciach, które nie miały prawa się zdarzyć. Niektóre są głębokie i
poruszające, inne ślizgają się po temacie, jakby autor nie wiedział, o czym chce pisać.
Esesman i Żydówka to niestety druga kategoria. Niby o wojnie, ale zbyt powierzchowne,
niby o uczuciach niemożliwych, a w sumie tani romans.
Debora – Żydówka, ale z nieortodoksyjnej spolszczonej rodziny, przebywająca wśród katolików, bardzo tolerancyjna i dobra. Bruno – esesman, który wychowywał się na styku dwóch światów, arystokratycznego i ludzi pracy, zagubiony w swoich decyzjach, Niemiec, który nie chciał zabijać.
Gdybym nie znała tragicznej wojennej historii Polski, po przeczytaniu tej książki mogłabym przypuszczać, że wojna działa się gdzieś indziej, na innych ziemiach, wśród innych ludzi. No, coś stało się w Warszawie, ale właściwie nie wiadomo co. Życie upływało na jedzeniu czereśni i spacerowaniu po Krakowie, na piciu kawy i przejażdżkach motocyklem. Owszem, było jakieś getto, ktoś umarł, ale w zasadzie główną bohaterkę poznajemy jako beztroską dziewczynę, która nie ma żadnych problemów z uwagi na swoje pochodzenie. Los postawił na jej drodze przystojnego Niemca i co jakiś czas wpadali na siebie niespodziewanie.
Zbyt dużo tu zbiegów okoliczności, zbyt prosto wszystko się działo.
Wiem, że to nie jest książka historyczna i nie oczekuję, że taka będzie, ale używanie wojny jako tła do zobrazowania miłości niemożliwej uważam za pójście na łatwiznę. A jeśli już sięga się po takie środki, nie można ich spłycać, nie można upraszczać. Wychodzi z tego bowiem taki komiks, a nie głęboka powieść o zakazanych uczuciach.
Debora – Żydówka, ale z nieortodoksyjnej spolszczonej rodziny, przebywająca wśród katolików, bardzo tolerancyjna i dobra. Bruno – esesman, który wychowywał się na styku dwóch światów, arystokratycznego i ludzi pracy, zagubiony w swoich decyzjach, Niemiec, który nie chciał zabijać.
Gdybym nie znała tragicznej wojennej historii Polski, po przeczytaniu tej książki mogłabym przypuszczać, że wojna działa się gdzieś indziej, na innych ziemiach, wśród innych ludzi. No, coś stało się w Warszawie, ale właściwie nie wiadomo co. Życie upływało na jedzeniu czereśni i spacerowaniu po Krakowie, na piciu kawy i przejażdżkach motocyklem. Owszem, było jakieś getto, ktoś umarł, ale w zasadzie główną bohaterkę poznajemy jako beztroską dziewczynę, która nie ma żadnych problemów z uwagi na swoje pochodzenie. Los postawił na jej drodze przystojnego Niemca i co jakiś czas wpadali na siebie niespodziewanie.
Zbyt dużo tu zbiegów okoliczności, zbyt prosto wszystko się działo.
Wiem, że to nie jest książka historyczna i nie oczekuję, że taka będzie, ale używanie wojny jako tła do zobrazowania miłości niemożliwej uważam za pójście na łatwiznę. A jeśli już sięga się po takie środki, nie można ich spłycać, nie można upraszczać. Wychodzi z tego bowiem taki komiks, a nie głęboka powieść o zakazanych uczuciach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)