Zemściło się na mnie nieczytanie okładek. Po raz pierwszy
sprzeniewierzyłam się swojej żelaznej zasadzie – jak zaczynam czytać, to
skończę. Nie dałam rady.
Ta książka to kontynuacja poprzedniej książki autorki
Kochanek pani Grawerskiej. Już sam tytuł zniechęciłby mnie do czytania. Mimo że
nie należy oceniać książki po okładce to, jak ostatnio powiedział mój syn,
czasem można.
Po raz pierwszy zdarza mi się oceniać powieść, nie przeczytawszy
jej do końca. Źle się z tym czuję, ale szkoda mi czasu na bełkot, który wylewał
się z każdej kolejnej strony. Historia chaotyczna, przegadana, oderwana od
rzeczywistości, absolutnie nieprawdopodobna. Dziwaczny układ – Marek, czyli mąż
wojewoda (podobno wszechmocny), jego żona Marta (w poprzedniej książce
uprowadzona dla okupu) i kochanek Marty Marcin (wybitny programista bez pracy,
jeden z porywaczy z poprzedniej części). Ta trójka żyje w jakimś chorym układzie,
w którym Marek utrzymuje swoją żonę i jej kochanka (któremu nota bene zapłacił wysoki
okup), licząc na to, że kobieta do niego wróci, chcąc jednocześnie zniszczyć
karierę Marcina i wsadzić go do więzienia. Przewijają się jakieś dziwne postaci
– byłe dziewczyny, sąsiadki, poprzednia żona wojewody z synem, który nie cierpi
ojca, ale za to bardzo lubi Martę. Absolutne pomieszanie z poplątaniem.
Dobrnęłam do 130 strony tej książki i nie dowiedziałam się
niczego, co pozwoliłoby mi wejść w tę historię. Żadnego rysu psychologicznego
bohaterów, żadnego uzasadnienia ich chorych decyzji.
Jest jeszcze coś, co spowodowało, ze książki nie da się przeczytać – nieumiejętne
nawiązania do pierwszej części. Dobry pisarz, który decyduje się opisać dalsze
losy bohaterów swojej powieści, przedstawia kolejną część tak, aby ktoś kto nie
czytał pierwszej części miał ogólny zarys przeszłych wydarzeń. Nowa książka
powinna jednak być osobną pozycją. Niedopuszczalne jest dla mnie bez żadnego
wstępu kontynuowanie wątków z poprzedniej części. Np. Marta w pewnej chwili
wspomina, jak leżała na brudnym łóżku w jakimś pomieszczeniu, ale obecność
Marcina sprawiała, że czuła się bezpieczna. I dalej, Marcin i była żona
wojewody Agata spotykają się po raz pierwszy w tej części, a ona przeprasza go
za to, że podrapała go w poprzedniej. Nie wiem, czy śmiać się z tego, czy płakać.
Jedyną możliwą decyzją było w tej sytuacji przerwanie męczarni i odłożenie
książki na półkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz