Taki jest główny wątek tej historii, choć niejedyny.
Stawiamy sobie oczywiście pytania czy miłość do dziecka może usprawiedliwić przestępstwo?, co zrobić kiedy świat się wali
i nie widać żadnego rozsądnego wyjścia?, jak młody człowiek może poradzić sobie
z wychowywaniem dziecka bez żadnego wsparcia? Tyle, że wątek Travisa jest wg
mnie najmniej dopracowany. Choć oczywiście kibicujemy temu dobremu chłopakowi,
który podjął się trudu wychowywania córki, to przecieramy oczy ze zdumienia,
kiedy czytamy o jego niezdecydowaniu, naiwności i szukaniu usprawiedliwień dla
niewłaściwych decyzji. I nijak nie możemy tego zwalić na karb młodego wieku
bohatera. Travis jest po prostu momentami głupi.
Dużo ciekawszy był dla mnie wątek Erin, która nie umiejąc
poradzić sobie z traumą po śmierci dziecka, wyprowadza się od męża. Możemy
spoglądać na zrozpaczoną kobietę, która nie wie, jak powinna reagować i jak
powinno reagować otoczenie na jej tragedię. Nie akceptuje sposobu przeżywania
żałoby, jaki wybrał jej mąż. Erin nie chce żyć dalej i zapomnieć. Ona chce pamiętać
i codziennie na nowo zaprzyjaźniać się ze swoim bólem.
Przewidywalność jest największą wadą tej książki, a
bohaterowie, których chce się przytulić, jej największą zaletą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz