Inspiracją do napisania tej powieści była historia Heleny Citronovej i Franza Wunscha. Książkowe postaci – Milena Zinger i Franz Weimart są fikcyjne, ale w tej wymyślonej opowieści jest mnóstwo faktów z życia Heleny, o których opowiedziała krótko przed swoją śmiercią. Taki zabieg ma na celu stworzyć w głowie czytelnika wrażenie, że wszystko to, o czym czyta, zdarzyło się naprawdę.
Żeby nie być gołosłowną - Milena, podobnie jak jej rzeczywisty odpowiednik, trafiła do obozu Auschwitz pierwszym transportem w marcu 1942 r. Początkowo pracowała przy rozbiórce domów w Oświęcimiu, zachorowała na tyfus, a potem pracowała w „Kanadzie”, czyli w magazynie, gdzie sortowało odzież przybyłych do obozu więźniów. Franz zakochał się w Milenie po tym, jak zaśpiewała na jego urodzinach. Komunikował się z nią później poprzez krótkie liściki. Na prośbę kobiety, uratował kilka osób od śmierci, w tym siostrę Mileny. Oboje byli posądzeni o romans, za co groziła im śmierć. Jednak z braku dowodów przeżyli i wrócili do pracy w Auschwitz. Tuż przed wyzwoleniem obozu i marszem śmierci Franz podarował Milenie ciepłą odzież, która pomogła jej przetrwać morderczą drogę. Podczas procesu Franza Milena opowiedziała o tym, jak esesman ratował jej życie i kilku innym osobom. Dzięki jej zeznaniom Austriak uniknął więzienia.
Wszystkie te zdarzenia są spójne z historią Heleny i Franza Wuncha.
Z jednej strony jest to opowieść o koszmarze życia w KL Auschwitz-Birkenau, ze szczegółami przedstawiająca transporty w bydlęcych wagonach, selekcje na rampie, egzekucje i nieludzkie traktowanie więźniów, głód, poniżanie, masowe mordy, krematoria i okrucieństwo obozu. Z drugiej strony autor chciał opisać historię miłości niemożliwej, niespełnionej. Przede wszystkim jednak chciał zajrzeć do duszy młodego esesmana, który przeszedł długą drogę od pobożnego ministranta, poprzez zafascynowanego ideologią hitlerowską nastolatka, bezwzględnego i wyjątkowo okrutnego strażnika obozu, aż do jego wewnętrznej przemiany w człowieka, który znowu potrafi odróżnić dobro od zła. Ku mojemu zaskoczeniu ta przemiana wcale nie dokonała się za sprawą miłości do żydowskiej więźniarki.
Mam sporo zastrzeżeń do narracji – zbyt częste powtórzenia, przez które czułam się jak czytelnik ułomny, niezdolny do zapamiętania faktów, idealizowanie Franza odkąd zakochał się w Milenie czy brak dogłębnej analizy relacji strażnika i więźniarki. Autor bezkrytycznie założył, że to była miłość, początkowo jednostronna, potem odwzajemniona. Nie ma tutaj słowa o uzależnieniu Mileny od swojego oprawcy, o tym, jak zniewolenie działa na psychikę ludzi, o tym, że ich relacja wcale nie była krystaliczna, bo oparta na strachu Mileny o własne życie. Podobnie przecież reagują czasem kobiety, żony bite i gwałcone przez swoich mężów, maltretowane dzieci, które mówią, że kochają swoich rodziców. Oni nie widzą wyjścia z sytuacji, w której się znaleźli, nie widzą drogi ucieczki, często uzależnieni emocjonalnie czy ekonomicznie od swoich oprawców. Taki sam mechanizm zadziałał w przypadku Mileny i Franza i choć można przypuszczać, że w sercu Austriaka zrodziło się ciepłe uczucie, to w miłość uwięzionej kobiety do brutalnego esesmana, który miał nad nią władzę absolutną, trudno jest uwierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz