Niekiedy ludzie zastanawiają się po co powstają takie książki?
Czemu służą? Bo przecież niewierzący nie nawrócą się po przeczytaniu opowieści,
która może być bajką, a wierzący mają nadzieję na Niebo, niezależnie od tego,
czy ktoś będzie im opowiadał o swoim cudzie, czy nie.
Czteroletni Colton trafił do szpitala z rozlanym wyrostkiem.
Był operowany, a jego życie stało pod wielkim znakiem zapytania. Mimo że jego
serce nie zatrzymało się nawet na chwilę, to jednak chłopiec opuścił swoje
ciało, by ten czas wyczekiwania spędzić z Jezusem. Po powrocie okazało się, że
Colton wie o sprawach, o których nikt nigdy z nim nie rozmawiał.
Wg mnie to nie jest książka pisana dla ludzi. Ona jest
pisana po to, żeby nie umknęło żadne z ważnych wspomnień Todda i jego rodziny. I
nie ma znaczenia, czy ktoś wierzy, że jego syn był w Niebie, czy nie. To jest
forma pamiętnika, terapii, dowodu. Jest świadectwem, że cuda się zdarzają, a
modlitwa ma wielką moc. Nie narzuca nikomu swojego punktu widzenia. Po prostu
opowiada historię, którą każdy potraktuje tak, jak chce. A życie Todda i jego
rodziny i tak będzie się toczyć dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz