Zawsze kiedy wracamy z biblioteki z nową porcją książek,
moja córka przegląda, co wypożyczyłam, czyta tytuły i sprawdza liczbę
stron. Gdy wzięła do ręki tę książkę, powiedziała: „Mamo, pasuje do ciebie, bo
też nie lubisz kotów”. Odpowiedziałam, że właśnie dlatego ją wzięłam.
Jak
zwykle nie czytałam opisu, nie zaglądałam
do środka. Popatrzyłam tylko na okładkę, pogłaskałam książkę i pomyślałam „biorę”.
Bohaterami są mieszkańcy Warszawy, trzydziestokilkuletni,
robiący karierę, układający swoje życia. Szczęśliwi, nieszczęśliwi. Podążają różnymi
ścieżkami, dokonują wyborów, udają. Ich losy są ze sobą splecione, a oni sami
pozamykani we własnych światach, nie dostrzegają człowieka w człowieku. Pokazują
swoją powierzchowność i tyle samo dostają od innych.
Zwykle, kiedy czytam polskiego autora, szczególnie, gdy kiedy
akcja rozgrywa się współcześnie, w Polsce, nie mogę odpędzić od siebie myśli o
udawaniu, o sztuczności, o specyficznym klimacie polskości. A tutaj absolutne
zaskoczenie. Początek wprawdzie nieco mnie znużył, trochę uśpił. Historia Wojtka
nie poruszyła mnie specjalnie, nawet go nie polubiłam, ani nie próbowałam
zrozumieć. Ale dalej, kiedy składałam te puzzle ludzkich życiorysów, przychodziły
mi do głowy jedynie pozytywne myśli.
Zaskakująca, nietuzinkowa, mądra książka, napisana pięknym
językiem pełnym metafor. Ciekawa konstrukcja, celne powiązania. Naprawdę wyjątkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz