Zacznijmy od tego, że kiedy w ubiegłym roku Pierre Lemaitre był jednym z gości WTK, ustawiała się do niego niewyczerpana kolejka ludzi, a on z niegasnącym uśmiechem pozował do zdjęć, ściskał dłonie, podpisywał książki. Teraz, po przeczytaniu Koronkowej roboty, ta kolejka wcale mnie nie dziwi.
Detektyw Camille Verhoeven prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa. Angażuje swój czas i prywatność w rozwiązanie zagadki. Jednak morderca jest zawsze krok przed nim, a detektyw odkrywa tylko tyle, na ile on mu pozwala. Ale zaskoczenie finału nie polega na odkryciu kim jest zabójca. Zaskakuje przede wszystkim kunszt autora w budowaniu misternej gry, zaskakuje zderzenie z tym, co zapamiętaliśmy, uderza nieuchronność zdarzeń.
Świetna, misterna robota. I śmiem twierdzić, że tytuł nie odnosi się tylko do fabuły. Tytuł to obraz tego, co Pierre Lemaitre wydziergał na 414 stronach. Geniusz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz