Zawsze powtarzam, i tym razem również, że Cecelia pisze o
miłości trochę przy okazji. Uczucie jakie pojawia się pomiędzy tytułowym
Lirogonem a dźwiękowcem Solomonem nie jest niczym zaskakującym, ale nie jest
moim zdaniem najważniejsze w tej historii.
Laura mieszka samotnie w starym domku na górze. Żyje w
zgodzie z naturą, z rytmem dnia i pór roku. Dziewczyna jest obdarzona
niezwykłym darem – potrafi bezbłędnie naśladować dźwięki. Nie tylko dźwięki
natury, ale również te wytworzone przez człowieka. Zupełnie jak lirogon,
niepozorny, choć piękny australijski ptak. Życie Laury ulega zmianie, kiedy w
lesie spotyka ekipę filmową, a wśród nich jest Solomon. Laura zostawia wszystko
co zna, by wyruszyć za mężczyzną i spróbować odnaleźć się w „normalnym świecie”.
Ta niezwykła dziewczyna trafia do programu promującego talenty, gdzie, dotąd schowana przed wszystkimi, zostaje wystawiona na publiczny osąd. I to jest główna oś tej historii – na ile świat, w którym żyjemy jest normalny, i dlaczego tak bardzo fascynuje nas sztuczna rzeczywistość telewizyjnego show? Dlaczego ludzie tak bardzo pragną się pokazać, oczekują poklasku, docenienia? Czy nie lepszym kierunkiem jest życie w zgodzie z sobą i z przyrodą?
Książka jest pełna urzekających drobiazgów, jak na przykład odniesienia do australijskiego lirogona. Jest dopracowana i szczegółowa. Można przyczepić się do niezbyt dokładnie zarysowanych postaci czy chwiejnego charakteru Laury, ale mimo to uważam, że jest to jedna z piękniejszych opowieści o nas, ludziach. Tak po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz