Dla swoich dzieci jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Stajemy
w ich obronie, wspieramy, kochamy mimo wszystko. Tylko czy w tych kategoriach
mieści się złamanie prawa, pogwałcenie moralności?
Jake Buckman jest ojcem 16-letniego Ryana. Ich relacje nie
należą do najlepszych, więc Jake, chcąc być „dobrym tatusiem” ulega namowom
syna i pozwala poprowadzić mu swój samochód. Po chwili zdarza się wypadek, a
Jake, chcąc chronić syna i jego przyszłość, zamierza wziąć winę na siebie. Ta
decyzja powoduje całą lawinę kłamstw i poczucia winy, a to nie sprzyja budowaniu
dobrych stosunków między rodzicem a synem.
Czasem, czytając książki o takiej tematyce, zastanawiam się
jak bym postąpiła w podobnej sytuacji. Jak bym zareagowała, gdyby moje dziecko
przez przypadek czy zwykłą głupotę wplątało się w sytuację bez wyjścia? Gdzie
jest granica rodzicielskiej tolerancji?
Autorka starała się bardzo dokładnie wyjaśnić motywy
działania Jake’a. Wielokrotnie przypominała, jakie konsekwencje mogą spotkać
ojca i syna za to co zrobili. Tylko ja w to wszystko nie uwierzyłam. Żaden z
argumentów ojca, tego, który powinien stać na straży moralności syna, nie
przemówił do mnie w taki sposób, bym mogła ich usprawiedliwić. Dużo bardziej
podobała mi się reakcja matki Ryana. To jej postawa i zdecydowanie zrobiły mnie
większe wrażenie.
Tematyka niełatwa, zagadka do rozwiązania ciekawa, postaci
dobrze zarysowane. Może trudno o akceptację postawy niektórych bohaterów, ale w
końcu z postaciami książek jest podobnie jak w życiu - nie wszystkich musimy lubić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz