Kiedy przeczytam taką książkę, po której długo jeszcze myśli kołaczą się po głowie, kolejna musi być taka, którą nazywa się lekką, łatwą i przyjemną. Sęk w tym, żeby przy okazji nie była banalna, prostacka i nudna. Będziesz tam? Guliamo Musso zdecydowanie nie jest.
To historia chirurga Elliotta Coopera, który zostaje posiadaczem magicznych pigułek, umożliwiających mu cofanie się w czasie dokładnie o 30 lat. Celem transwymiarowych podróży Elliotta jest spełnienie jego najskrytszego pragnienia – chce jeszcze raz zobaczyć ukochaną kobietę, nieżyjącą Ilenę.
Pełna humoru i zaskakujących zwrotów książka. Trochę magii, szczypta realizmu i duża dawka lekkiego pióra. Ot i mamy dobrą książkę na jesienne dni.
Nie podobały mi się jedynie sceny, kiedy młody dr Cooper próbuje dowiedzieć się więcej o człowieku z przyszłości i zapoznaje się z zawartością jego kieszeni, znajdując telefon komórkowy i ipoda. To było strasznie płytkie i nijakie. Autor poszedł po najmniejszej linii oporu, wplątując nowinki techniczne w życie bohatera z przeszłości. No i jeszcze pewna nieścisłość w konstrukcji działania magicznych pigułek, która pojawiła się wraz z ostatnią podróżą. Nie chcę pisać o szczegółach, bo to zdradziłoby finał, ale jest tam pewne niedociągnięcie, które uważnego czytelnika może zirytować.
Ogólnie wrażenie bardzo pozytywne, bo nie znałam tego autora. A teraz mam kolejne nazwisko, które poratuje mnie swoją literaturą, kiedy moja głowa będzie potrzebowała odpoczynku.
To historia chirurga Elliotta Coopera, który zostaje posiadaczem magicznych pigułek, umożliwiających mu cofanie się w czasie dokładnie o 30 lat. Celem transwymiarowych podróży Elliotta jest spełnienie jego najskrytszego pragnienia – chce jeszcze raz zobaczyć ukochaną kobietę, nieżyjącą Ilenę.
Pełna humoru i zaskakujących zwrotów książka. Trochę magii, szczypta realizmu i duża dawka lekkiego pióra. Ot i mamy dobrą książkę na jesienne dni.
Nie podobały mi się jedynie sceny, kiedy młody dr Cooper próbuje dowiedzieć się więcej o człowieku z przyszłości i zapoznaje się z zawartością jego kieszeni, znajdując telefon komórkowy i ipoda. To było strasznie płytkie i nijakie. Autor poszedł po najmniejszej linii oporu, wplątując nowinki techniczne w życie bohatera z przeszłości. No i jeszcze pewna nieścisłość w konstrukcji działania magicznych pigułek, która pojawiła się wraz z ostatnią podróżą. Nie chcę pisać o szczegółach, bo to zdradziłoby finał, ale jest tam pewne niedociągnięcie, które uważnego czytelnika może zirytować.
Ogólnie wrażenie bardzo pozytywne, bo nie znałam tego autora. A teraz mam kolejne nazwisko, które poratuje mnie swoją literaturą, kiedy moja głowa będzie potrzebowała odpoczynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz