Jak zawsze powieść J.L.W. przeczytawszy, zastanawiam się dość długo, co na jej temat (całość ogarniając i na szczegółach jednocześnie się skupić mogąc) mam myśleć. Książka niezwykle osobistym obrazem tęsknoty jest autora do matki jego Ireny. I oczywistym się wydaje, że matka Irena, gdziekolwiek się znajduje, równą tęsknotę za swym synem odczuwa. Pisze ona zatem listy do syna najmłodszego swojego, poprzez myśli Janusza Leona wyrażając wszystko to, czego powiedzieć za życia mu nie zdążyła.
Niezwykła, surrealistyczna historia, ciekawym acz trudnym stylem, w konwencji epistolarnej, tak dobrze autorowi znanej, napisana. Niezmiennie podziwiam umiejętność dygresji w wątek główny wplatania, jednocześnie nie tracąc tej nici, która całość powieści przez strony kolejne prowadzi. Drgawki i skrzywienie twarzy mojej wywoływały analogie do rzeczywistego świata naszego jedynie, gdzie nazwy stron z angielska brzmiącymi sufiksami 'hell' padały. W oczy raziło mnie to okrutnie. Podobnie jak kilka błędów językowych, których jednak obecność, jak wyczuwam, zamierzona była. Poza tym, w całej rozciągłości polecić mogę tę książkę, gdzie oprócz historii wielkiej miłości matki do syna wcześniej wspomnianej, odkryć niezwykle ciekawe spojrzenie na świat (od początków jego) można.
I jedna rzecz mnie zastanawia tylko - ilu czytelników, skończywszy lekturę, wytrącić swoje DNA próbować będzie.
Niezwykła, surrealistyczna historia, ciekawym acz trudnym stylem, w konwencji epistolarnej, tak dobrze autorowi znanej, napisana. Niezmiennie podziwiam umiejętność dygresji w wątek główny wplatania, jednocześnie nie tracąc tej nici, która całość powieści przez strony kolejne prowadzi. Drgawki i skrzywienie twarzy mojej wywoływały analogie do rzeczywistego świata naszego jedynie, gdzie nazwy stron z angielska brzmiącymi sufiksami 'hell' padały. W oczy raziło mnie to okrutnie. Podobnie jak kilka błędów językowych, których jednak obecność, jak wyczuwam, zamierzona była. Poza tym, w całej rozciągłości polecić mogę tę książkę, gdzie oprócz historii wielkiej miłości matki do syna wcześniej wspomnianej, odkryć niezwykle ciekawe spojrzenie na świat (od początków jego) można.
I jedna rzecz mnie zastanawia tylko - ilu czytelników, skończywszy lekturę, wytrącić swoje DNA próbować będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz