Dla podreperowania mojego zdrowia psychicznego po Portierze, sięgnęłam po niezawodną Emily. I tym razem wpadłam w wykreowany przez nią świat. Z przyjemnością.
Marianne jest 36-letnią kobietą sukcesu. Pochodzi z bogatej rodziny, jest dobrze wykształcona, robi to co kocha i dostaje za to niezłe pieniądze. A do tego ma idealnego faceta, który tymczasowo nie chce się z nią ożenić. Jest to jedyny problem w jej nieskazitelnym życiu.
Kirby jest mocno zbuntowaną nastolatką, utalentowaną muzycznie i poszukującą własnej drogi.
Kobiety dzieli wszystko - Marianne jest bogata i piękna, a Kirby wychowywała się w biednej rodzinie, jest zakompleksiona i zagubiona. Jedno je łączy - geny.
Kiedy Kirby kończy 18-cie lat postanawia odnaleźć swoją biologiczną mamę i któregoś wieczora staje w progu domu Marianne. To powoduje, że kobieta musi zmierzyć się ze swoją przeszłością i spróbować żyć w nowej dla siebie rzeczywistości.
Z każdą kolejną książką Emily Giffin zastanawiam się, skąd ta kobieta wie, co powinni czuć jej bohaterowie. Czasem mam wrażenie, że ona to wszystko sama przeżyła. I znowu autorka dotyka poważnych tematów - adopcja, aborcja i konsekwencje podjętych decyzji.
Oprócz pięknie opisanych emocji, uderzające jest to w jaki sposób zbudowany jest kontrast między bohaterkami. Bogactwo - bieda, ułożone życie - szukanie odpowiedzi, a przede wszystkim kłamstwo - szczerość. Marianne żyje w kłamstwie od chwili, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. Kirby od zawsze wie, że jest adoptowana i wie o tym całe jej otoczenie. Te dwa światy zderzają się ze sobą i zaczynają się w pięknych słowach docierać.
Marianne jest 36-letnią kobietą sukcesu. Pochodzi z bogatej rodziny, jest dobrze wykształcona, robi to co kocha i dostaje za to niezłe pieniądze. A do tego ma idealnego faceta, który tymczasowo nie chce się z nią ożenić. Jest to jedyny problem w jej nieskazitelnym życiu.
Kirby jest mocno zbuntowaną nastolatką, utalentowaną muzycznie i poszukującą własnej drogi.
Kobiety dzieli wszystko - Marianne jest bogata i piękna, a Kirby wychowywała się w biednej rodzinie, jest zakompleksiona i zagubiona. Jedno je łączy - geny.
Kiedy Kirby kończy 18-cie lat postanawia odnaleźć swoją biologiczną mamę i któregoś wieczora staje w progu domu Marianne. To powoduje, że kobieta musi zmierzyć się ze swoją przeszłością i spróbować żyć w nowej dla siebie rzeczywistości.
Z każdą kolejną książką Emily Giffin zastanawiam się, skąd ta kobieta wie, co powinni czuć jej bohaterowie. Czasem mam wrażenie, że ona to wszystko sama przeżyła. I znowu autorka dotyka poważnych tematów - adopcja, aborcja i konsekwencje podjętych decyzji.
Oprócz pięknie opisanych emocji, uderzające jest to w jaki sposób zbudowany jest kontrast między bohaterkami. Bogactwo - bieda, ułożone życie - szukanie odpowiedzi, a przede wszystkim kłamstwo - szczerość. Marianne żyje w kłamstwie od chwili, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. Kirby od zawsze wie, że jest adoptowana i wie o tym całe jej otoczenie. Te dwa światy zderzają się ze sobą i zaczynają się w pięknych słowach docierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz