Ojciec Lucy utonął w jeziorze. Dziewczyna, myśląc, że mogła temu zapobiec, z poczuciem winy ucieka - wyjeżdża na studia, do pracy na innym kontynencie, żyje z dala od domu. Za namową swojego chłopaka Lucy wraca na jakiś czas i przypadkowo na poddaszu znajduje list i dziecięcy kocyk z księżycowym motywem. Jest to początek nici, która prowadzi ją do odkrycia tajemnic rodziny i prawdy o wypadku ojca.
Początkowo powieść mnie zaskoczyła. Nie fabułą bynajmniej, ale stylem - szczegółowym opisem miejsc, przedmiotów i ludzi. Dawno nie czytałam książki tak barwnej i pełnej porównań. Musiałam przestawić się na taki styl, ale przyszło mi to bez trudu.
Historia opisana w książce jest ciekawa i wielowątkowa, ale niestety nie jest zaskakująca ani trzymająca w napięciu. Odkrywanie kolejnych elementów układanki przychodzi Lucy z zadziwiającą łatwością. Przypadkowe spotkania, zadziwiające zbiegi okoliczności, właściwi ludzie we właściwych miejscach, a na koniec listy, które wyjaśniają wiele wątków. Chronologicznie. Pewne zdarzenia i rozwiązania zbyt łatwe do przewidzenia. Niewiele zaskoczeń.
Ostatnią rzeczą, która niezwykle utrudniała czytanie, tym bardziej, że wszyscy mężczyźni z rodziny noszą te same imiona, to skomplikowane koligacje rodzinne - stryjeczny wuj matki ze strony dziadka, córka kuzyna prababci od strony ojca, itd., itp. Dopiero drzewa genealogiczne na końcu książki cokolwiek rozjaśniają.
Krótko mówiąc - lektura przyjemna, ale bez szału
Początkowo powieść mnie zaskoczyła. Nie fabułą bynajmniej, ale stylem - szczegółowym opisem miejsc, przedmiotów i ludzi. Dawno nie czytałam książki tak barwnej i pełnej porównań. Musiałam przestawić się na taki styl, ale przyszło mi to bez trudu.
Historia opisana w książce jest ciekawa i wielowątkowa, ale niestety nie jest zaskakująca ani trzymająca w napięciu. Odkrywanie kolejnych elementów układanki przychodzi Lucy z zadziwiającą łatwością. Przypadkowe spotkania, zadziwiające zbiegi okoliczności, właściwi ludzie we właściwych miejscach, a na koniec listy, które wyjaśniają wiele wątków. Chronologicznie. Pewne zdarzenia i rozwiązania zbyt łatwe do przewidzenia. Niewiele zaskoczeń.
Ostatnią rzeczą, która niezwykle utrudniała czytanie, tym bardziej, że wszyscy mężczyźni z rodziny noszą te same imiona, to skomplikowane koligacje rodzinne - stryjeczny wuj matki ze strony dziadka, córka kuzyna prababci od strony ojca, itd., itp. Dopiero drzewa genealogiczne na końcu książki cokolwiek rozjaśniają.
Krótko mówiąc - lektura przyjemna, ale bez szału
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz