Ostatnio przeczytane

Ostatnio przeczytane

piątek, 22 grudnia 2017

Smilla w labiryntach śniegu - Peter Høeg

Smilla Jaspersen jest półkrwi Grenlandką. Została zmuszona do zamieszkania w Danii, mimo że serce ciągnęło ją do życia na lądolodzie. Jest też specjalistą od lodu, znawcą jego konstrukcji, budowy, rodzajów. Umie też czytać ślady na śniegu. Jej wiedza i niebywała intuicja okażą się kluczem do rozwiązania zagadki śmierci kilkuletniego chłopca Esajasa, z którym Smilla była zaprzyjaźniona. Był jej sąsiadem i współplemieńcem. Był jej przybranym synem, choć uczucia, jakie do niego żywiła nazwała dopiero po jego odejściu. Policja uznała, że upadek chłopca z dachu był nieszczęśliwym wypadkiem, jednak Smilla wiedziała, że Esajas miał lęk wysokości i nie wszedłby na dach z własnej woli. Postanawia dociec prawdy o powodach jego śmierci.
Tak w skrócie przedstawia się początek powieści teoretycznie kryminalnej. Jest niewyjaśniona śmierć, jest śledztwo, są motywy. Niby kryminał, ale przede wszystkim opowieść o Inuitach, społeczeństwie wyobcowanym wobec ludności zachodniej Europy.
To trudna książka głównie z uwagi na swój surowy język i na chaotyczną konstrukcję. Opisuje nie tylko teraźniejszość, ale i przeszłość, również tę bardzo odległą. Wiele wątków ginie w tym chaosie, a powiązania między bohaterami zacierają się. Trudno również ułożyć w głowie chronologię, a motywy działań bohaterów są często niezrozumiałe.

Córka piekarza - Sarah McCoy

Reba Adams chce napisać świąteczny felieton do lokalnej gazety. Ma być miło i rodzinnie. Udaje się do niemieckiej piekarni U Elsie, żeby porozmawiać z jej wiekową właścicielką o niemieckich zwyczajach świątecznych. Jednak wspomnienia Elsie z ostatniego Bożego Narodzenia spędzonego w Niemczech nie są ani odrobinę przyjemne.
Był to bowiem czas II wojny światowej, a młodziutka Elsie musiała dokonywać trudnych wyborów i podejmować starania, by jej rodzina była bezpieczna. 
Książka opowiada o trudnych, również dla Niemców, wojennych czasach. O ich początkowym zachwycie ideami nazistów, ale również o ich przebudzeniu i rodzących się wątpliwościach. O tym, że w czasie wojny nikt nie jest bezpieczny, a także o człowieczeństwie, które jest towarem deficytowym.
Nie jest to lektura, która mnie porwała, ale z pewnością warto ją przeczytać, chociażby po to, by zobaczyć ludzką twarz naszych zachodnich sąsiadów.

wtorek, 31 października 2017

Trzecia - Magda Stachula

Okładka zapowiada świetny thriller. Tajemnicza lista, śledzona kobieta, dreszczyk na samą myśl, co może się zdarzyć.
Niestety historia jest zbyt zagmatwana i niespójna, żeby mogła zrobić na mnie wrażenie. Zbyt wiele czasu zajęło mi poznawanie bohaterów i znajdowanie powiązań między nimi, a stereotypowo potraktowany wątek rosyjskiego złego chłopaka nie wzbudził mojego zaufania.
Eliza jest terapeutką, mieszka w Krakowie. Ostatnio samotna, choć zdeterminowana by być w związku. W jej życiu pojawia się przystojny muzyk Anton, który skrywa jakąś tajemnicę. Eliza natomiast ma wrażenie, jakby ktoś ją śledził, ale nie wie, jak to udowodnić.
Wydaje się, że autorka poszła trochę na łatwiznę – skopiowała swój pomysł z debiutanckiej książki, pokazując w jak niebezpieczny dla nas sposób mogą być wykorzystywane nowe technologie. Musiała tylko akcję swojej powieści częściowo umieścić w Rosji i znaleźć powiązania z tym krajem dla wszystkich swoich bohaterów. Tam bowiem działa system wykrywania twarzy Find Face, który powiązany jest w rosyjską wersją FB – Vkontakte. Ponownie mierzymy się z problemem wszechobecnego monitoringu i brakiem anonimowości w sieci. Ponownie autorka opiera fabułę na inwigilacji i ponownie próbuje pokazać, że to, co powstało, by służyć ludziom, może być użyte w przeciwko nam.
Nie lubię kalek w literaturze, więc trochę mnie ta lektura zmęczyła.

Wysokie góry Portugalii - Yann Martel

To jest historia podróży. Podróży w dosłownym tego słowa znaczeniu i podróży metafizycznej, do wnętrza nas samych.
W 1904 r. Tomás wyrusza w Wysokie Góry Portugalii na poszukiwanie artefaktu, który ma mieć niezwykłe znaczenie dla historii świata. 30 lat później patolog Eusebio, w zaciszu swojego gabinetu, pracując w noc sylwestrową, wysłuchuje niezwykłych dywagacji swojej żony na temat przypowieści zawartych z Biblii. Kolejna historia to opowieść, o senatorze Peterze, który wiedziony impulsem kupuje szympansa, porzuca swoje dotychczasowe życie i  zamieszkuje w portugalskiej wiosce. Trzy osobne wątki, trzy różne postaci, a jednak powiązane ze sobą.
Momentami ta książka wydaje się genialna, a momentami grubo przesadzona. Mam z nią problem. Jeśli ktoś lubi takie historie, w których warstwa przeżywania jest ważniejsza od samej fabuły, to odkryje tutaj niezwykły materiał do przemyśleń. Jeśli natomiast przebieg zdarzeń ma znaczenie, to może się okazać, że uznasz, że niespójna, wydumana historia zabija przesłanie, które za sobą niesie. Tak właśnie było w moim przypadku.

Powrót niedoskonały - Marcin Bruczkowski

Powroty bywają trudne.
Dla Roberta Brakata, który wyjechał z Polski w czasach PRL, powrót do kraju to zderzenie ze współczesnością, która bardzo odstaje od tego, co zapamiętał. Nie miał okazji obserwować zmian, które następowały. Zaskoczenie jest tym większe, że ostatnie 18 lat Robert spędził w Azji, gdzie kultura i obyczaje są tak różne od europejskich, że nie można ich w żaden sposób porównać i tym samym przygotować się do konfrontacji.
Dla mnie to też był powrót – do Bruczkowskiego.
Debiutancką książę Bezsenność w Tokio przeczytałam kilkanaście lat temu i do dziś pamiętam jej oryginalny klimat, wyjątkowy zmysł obserwacji autora i dowcipne pióro.
Później nie miałam styczności z twórczością Bruczkowskiego, aż do teraz, kiedy, podobnie jak bohater powieści, wracam do czegoś, co się zmieniło, a ja nie miałam możliwości obserwowania procesu.
Sam pomysł umiejscowienia Roberta Brakata w obcych mu realiach uważam za świetny. Jego zagubienie, odwoływanie się do przeszłości i wspomnienia, bywają bardzo zabawne i zaskakujące. Natomiast historia, w którą ten jego powrót został ubrany już mi się nie podoba. Tajemniczy mieszkańcy kamienicy, nieprawdopodobne spotkania, elitarna działalność – to wszystko jest już tak mało prawdopodobna, że moje ponowne spotkanie z bohaterem nie było tak przyjemne jak się spodziewałam.

czwartek, 28 września 2017

Pod śniegiem - Petra Soukupová‎

Nic się nie dzieje. Po prostu jadą, a mimo to kartki powieści uciekają, jak droga pod kołami samochodu. Trzy siostry wyruszają w podróż na urodziny taty, ale od początku nic nie układa się tak jak powinno. Blanka jest spóźniona, uciekł jej pies, córki nie chcą współpracować, mąż nie pomaga, a kilkumiesięczny syn domaga się jedzenia, przewinięcia i uwagi. Olga wybiera się w tę podróż z synem, choć najchętniej zostałaby w domu. Samotne wychowywanie dziecka wymaga wielu poświęceń, a po tygodniu pracy Olga ma ochotę tylko odpocząć. Kristýna zabalowała poprzedniej nocy, więc wyjazd jest jej wyjątkowo nie na rękę. Wszystkie trzy jednak wsiadają do tego samego samochodu, a my możemy poznać ich myśli, wspomnienia, obawy i żale. Zadawnione pretensje narastają i w końcu ta bańka musi pęknąć. Pytanie tylko, w którym momencie i jaki to będzie miało wpływ na rodzinne więzi.
Doskonała książka, bardzo prawdziwie pokazująca relacje między rodzeństwem – pomiędzy dziećmi, a potem między dorosłymi. Siłą tej powieści jest warstwa psychologiczna – mimo że siostry wychowywane były przez tych samych rodziców, każda z nich jest inna i każda ma inne wspomnienie rodzinnego domu. Jak w życiu.
Zawiedziona byłam jedynie zakończeniem, które nie wyjaśniło tego, co wg mnie powinno zostać wyjaśnione. Spodziewałam się, że ta podróż jest po to, żeby przeciąć węzeł wzajemnych niedopowiedzeń, że to być może zmieni czyjeś życie. Stało się inaczej, spokojniej i bez fajerwerków.

Ponieważ się kocham - Guillaume Musso

Od pierwszego zdania byłam zawiedziona. Na początku bowiem autor prosi czytelników, żeby nie zdradzali przyjaciołom zakończenia książki. Nie wiem czemu miałaby służyć taka prośba. Każdy poważny czytelnik, kiedy poleca książkę innej osobie, wie, że nie należy mówić zbyt wiele, nie zdradzać fabuły, punktów zwrotnych i nie mówić, to kto zabił. A ten niepoważny i tak nie posłucha prośby autora. Wydaje mi się, że prośba o to, by zachować w dyskrecji zakończenie miała za zadanie jedynie wzbudzić ciekawość czytelnika. Na mnie natomiast działa jak płachta na byka. Sugerowanie, że zakończenie jest niezwykłe i zaskakujące ujmuje inteligencji czytelnika, który sam potrafi przecież ocenić czy opisane zdarzenia były dla niego niespodziewane.
Pięcioletnia Layla zaginęła w LA. Jej rodzice, nie mogąc znieść straty, szukają własnej drogi na zapomnienie lub pamiętanie. Mark rezygnuje z dotychczasowego dostatniego życia i mieszka na ulicy, chcąc cierpieć tak, jak w jego mienianiu cierpi Layla. Natomiast Nicole rzuca się w wir pracy, chcąc przeboleć stratę córki i żyć dalej. Pięć lat później Layla pojawia się w tym samym miejscu, w którym zniknęła. Mark jedzie po córkę, by później, w czasie lotu powrotnego przeżyć najbardziej surrealistyczne doświadczenie swojego życia. Co więcej w samolocie spotyka dwie kobiety, które stanowią klucz do rozwiązania zagadki, co się działo z jego córką przez ostatnie lata.
Pomysł na fabułę świetny, powiązania między bohaterami klarowne, choć do pewnego momentu celowo skrywane. A co do zakończenia, no cóż, nie zdradzę oczywiście. Powiem tylko, że mnie ani nie zachwyciło, ani nie zaskoczyło specjalnie.

środa, 27 września 2017

Już czas - Jodi Picoult

Na mojej półce stoi jeszcze sporo nieprzeczytanych książek Jodi Picoult, więc, mimo że staram się czytać różnorodnie, wracam dość często do tej autorki. Nie bez przyjemności. Co więcej odkrywam, że Jodi to nie tylko problemy medyczno-moralne (że je tak dziwacznie nazwę) i batalie procesowe, ale również sfera duchowa i świat nadprzyrodzony.
13-letnia Jenny Metcalf poszukuje matki. Alice była badaczką słoni i zostawiła po sobie prace naukowe oraz pamiętniki. W nich przede wszystkim Jenny pokłada nadzieję na to, że odnajdzie mamę i udowodni, że była kochana, że mama jej nie porzuciła. Dziewczynka zwraca się z prośbą o pomoc do jasnowidzki Serenity Jones i byłego policjanta Virgil’a Stanhope’a.
Jest w tej książce dużo humoru i zabawnych dialogów i mimo że historia krąży wokół śmierci (być może zabójstwa), to nie ma wrażenia ciężkości ani przygnębienia. Jest zagadka do rozwiązania, są uczucia i wspomnienia. I trochę duchów, trochę racjonalnego spojrzenia dla przeciwwagi. Wszystko się zgadza, wszystkiego jest w sam raz. Nie było tylko zaskoczenia, bo znając pióro Jodi, wiedziałam, że nic nie jest takie, jak się wydaje na początku.

czwartek, 31 sierpnia 2017

Ona pierwsza - Maggie O'Farrell

Te same miejsca, inny czas. Ta książka to swoista podróż po Londynie lat 50. i współczesnych. Ale również podróż do ludzkiego wnętrza w poszukiwaniu własnej tożsamości.
Jak zwykle u O’Farrell trudno na początku zorientować się o co chodzi. Nie ułatwiają tego wtrącane co jakiś czas zwroty kierowane wprost do czytelnika – sprójrz jak wygląda, wyobraź sobie, przewińmy obraz do przodu, nie dane jej będzie tego dożyć, ale ona jeszcze nie wie, że umrze młodo… Trochę tak, jakbyśmy oglądali film z pilotem w ręku lub autorka uprzedziła naszą chęć przekartkowania kilku stron, żeby sprawdzić co się zdarzy.
Ten sposób narracji ma wielką siłę, ponieważ sprawia, że czekasz… Wiesz co się zdarzy, ale nie wiesz kiedy. I dlaczego. I jaka jest nić łącząca dwie główne bohaterki – Alexandrę i Elinę.
Alexandra Sinclair wyjeżdża z rodzinnego domu wbrew woli rodziców, by rozpocząć pracę na własny rachunek, zasmakować życia w wielkim mieście, by łamać wszystkie zasady.
Elina próbuje powrócić do życia po traumatycznym porodzie. Nie pamięta co się stało w czasie narodzin syna, nie umie poradzić sobie z samą sobą i opieką nad noworodkiem.
Mocna, wartościowa książka, dotykająca ciemnych zakamarków duszy.

Dzielnym będzie przebaczone - Chris Cleave

Temat II wojny światowej co jakiś czas wraca w powieściach powiedzmy obyczajowych. Osadza się historię miłosną w trudnych, traumatycznych czasach wojny, żeby pokazać pierwiastek dobra wśród szalejącego zła.
W tym przypadku temat jest podobny, ale jednak w odrobinę innym ujęciu. Miłość też tutaj jest, ale jakaś taka subtelna, niezdecydowana.
Mary North, pochodząca z wpływowej, dobrze sytuowanej rodziny, zgłasza się na ochotnika do służby. Zostaje jej przydzielona rola nauczycielki. Po ewakuacji wszystkich dzieci, które uczyła na wieś, Mary postanawia zająć się tymi, które zostały – chorymi i wykluczonymi.
Tom Shaw nie chce walczyć. Zostaje w Londynie i obejmuje posadę dyrektora kuratorium oświaty. Tom i Mary próbują żyć i przeżyć. Jednak losy wojenne i ulokowane uczucia bywają zmienne, a lojalność, przyjaźń i moralność zostają wystawione na próbę.
Trochę dobrego angielskiego humoru, trochę młodości w starciu z historią. I pytanie, nieśmiało przebijające się w świadomości bohaterów – czy większym nieszczęściem jest wojna czy nasze osobiste dramaty?

W skorupce orzecha - Ian McEwan

Zamknięty, jak w skorupce orzecha, niezauważalny, ale jednak obecny, niemy świadek morderczego planu. Dziecko, nienarodzone, ale w pełni świadome w łonie matki, przysłuchuje się życiu na zewnątrz i wysnuwa wnioski o planowanym zabójstwie. Ofiarą ma się stać jego ojciec, a aktu morderstwa ma dokonać matka. Czy nienarodzone dziecko jest tak bezbronne, jak nam się wydaje? Czy mimo ograniczonych środków jakimi dysponuje, może zapobiec zabójstwu?
Niezbyt obszerna, ale bogata w treści powieść o złych wyborach i konsekwencjach, których nie da się uniknąć. Bo jakkolwiek potoczy się ta historia, osoba najbardziej niewinna, zostanie skrzywdzona i poniesie dotkliwą stratę. Dzięki doskonałemu warsztatowi pisarskiemu autora ta, wydawać by się mogło, prosta opowieść nabiera niezwykłego wymiaru, zadziwia pod względem psychologicznym i zmusza do refleksji nad ludzką świadomością oraz źródłem dobrych i złych emocji w człowieku.

piątek, 18 sierpnia 2017

Dziewczyna, którą kochałeś - Jojo Moyes

Zdarza się, że jakaś rzecz staje się dla nas najważniejsza, najcenniejsza. Bynajmniej nie z powodu swojej rzeczywistej wartości materialnej, ale dlatego, że wiąże się z ważnymi dla nas osobami lub wydarzeniami. Taką rzeczą jest dla Sophie, a później dla Liv, portret Dziewczyny, którą kochałeś.
Obraz został namalowany przez męża Sophie i przedstawia ją właśnie w czasie, gdy rodziło się między nimi uczucie. Wspomnienia związane z tym portretem są dla Sophie siłą napędową, gdy wybucha I wojna światowa. Jej mąż został wcielony do wojska, a ona wraz z siostrą, prowadziły rodzinny hotel i restaurację. Pod okiem Niemców walczyły o przetrwanie dla siebie i swojej rodziny. Portret Sophie dodawał jej otuchy, ponieważ wierzyła, że jeszcze kiedyś może stać się taką dziewczyną.
Liv nie może pozbierać się po śmierci męża. Pozostawiona sama sobie, w domu, który zaprojektował i zbudował David, nie próbuje nawet normalnie żyć. Piętrzące się długi i zobowiązania prowadzą ją ku rychłej katastrofie finansowej. Okazuje się jednak, że jedną z najcenniejszych rzeczy, które Liv posiada jest portret dziewczyny, który dostała w prezencie ślubnym. Ale znaleźli się spadkobiercy tego obrazu i chcą jej go odebrać.
To jest Jojo, którą kocham. Napisała piękną historię o sile kochających kobiet, pozostawionych samym sobie. Opowieść o kobietach, które w imię miłości i w imię pamięci o swoich mężach są w stanie wiele znieść i jeszcze więcej poświęcić. A wszystko toczy się wokół historii portretu, który był świadkiem wielu strasznych wydarzeń i wielu cudownych uczuć.

poniedziałek, 31 lipca 2017

Fatum i furia - Lauren Groff

Lancelot i Mathilde poznają i pobierają się w czasie studiów. On chce wiedzieć w niej ideał, ona mu na to pozwala. Lotto wychowywał się w bogatej rodzinie, wcześnie stracił ojca, a matka zawiodła go boleśnie wysyłając do internatu. Mathilde nie ma nikogo bliskiego, jej dzieciństwo i młodość naznaczone są bólem i traumą, a małżeństwo z Lottem ma jej dać nowe życie, czystą kartę.
Książka podzielona jest na dwa etapy – Fatum to opowieść z punktu widzenia Lotta, Furia to spojrzenie Mathilde. Pierwsza część mnie uśpiła i zmęczyła. Nieskładna historia, przeplatana wtrąceniami wszechwiedzącego narratora. Drugą czytało się zdecydowanie szybciej, ale negowanie wszystkiego, co się zdarzyło z punktu widzenia Lotta, pokazywanie prawdy, okrutnej i wyrachowanej, spowodowało, że historia małżeństwa wydała mi się nierealna i kłamliwa. Przestałam wierzyć w to co czytam.
To nie jest książka, do której wracam myślami i o której chcę wszystkim opowiedzieć. To jest historia, którą wolę zapomnieć.

Miłość i kłamstwa - Cecelia Ahern

Mówiłam już, że nie znoszę okładek z twarzami kobiet lub z parami? Mówiłam też, że okładki kłamią? Mówiłam. Kolejny przykład okładki nijak nie przystającej do treści. A żeby tego było mało źle przetłumaczony tytuł. Prawdopodobnie wszystkie te oszustwa wydawnicze miały na celu zwiększenie sprzedaży, być może chodziło też o rodzaj zaszufladkowania autorki. Jak literatura kobieca, to na pewno o miłości. A przecież Cecelia pisze tak różnorodnie, dotyka tak odmiennych tematów, nie ma u niej kalki, nie ma przetartych szlaków. Szkoda, że polskie wydawnictwo nie umie tego uszanować.
Marble collector, czyli Kolekcjoner marmurków to historia dziewczyny, która odkrywa drugie życie swojego taty. Ojciec Sabriny Boggs cierpi na amnezję i przebywa w domu opieki. Jej rodzice są rozwiedzeni, ale utrzymują ciepłe relacje. W dniu, w którym Sabrina odbiera rzeczy ojca na przechowanie, odkrywa, że jest wśród nich kolekcja marmurków – szklanych kulek do gry. Ojciec nigdy nie wspominał o marmurkach, więc Sabrina podejrzewa, że zaszła pomyłka. Postanawia odkryć co się za tym kryje.
Świetna książka o tym, że nie można w pełni poznać drugiego człowieka, że każdy z nas ma swoje tajemnice, swój sekretny świat. I o tym, że czasem brak szczerości i strach przed odrzuceniem mogą doprowadzić do sytuacji, z których nie potrafimy się już wyplątać.

Zapach domów innych ludzi - Bonnie-Sue Hitchcock

Podobno to jest książka dla młodzieży, ale nie ma w niej niczego, co upoważniałoby do takiej kategoryzacji. No, może tylko to, że bohaterami są nastolatkowie. Ci młodzi ludzie mieszkają na Alasce i ten fakt determinuje ich zachowania i decyzje. To nie są zwykła dzisiejsza (czy choćby z końca ubiegłego wieku) młodzież, nastawiona na konsumpcjonizm, egoistyczna i źle wychowana. Ci ludzie mierzą się z problemami swojego świata i realizują marzenia w hermetycznym środowisku alaskańskiej społeczności.
Poznajemy losy Ruth, Dory, Alyce i Hanka. Każdy z nich opowiada swoją historię, by w końcu ich drogi się spotkały, a ich pragnienia nabrały realnego kształtu. Kluczem do realizacji ich planów jest przyjaźń i drobne gest y życzliwości, które w mroźnym klimacie Alaski są szczególnie cenne.
Internet jest pełen zachwytów nad tą pozycją i faktycznie jest w niej coś ciekawego, eterycznego. Jednak dla mnie brakuje w niej spójnej nici fabuły, która pozwalałaby mi poznać tę samą historię z różnych perspektyw. Tutaj mam 4 osobne historie, w ostateczności splatające się w końcówce. Za mało punktów stycznych, abym zatraciła się w losach bohaterów.

czwartek, 6 lipca 2017

Zapisane w wodzie - Paula Hawkins

Tę książkę dostałam od @swiatksiazki.pl​, za co jeszcze raz bardzo dziękuję, szczególnie, że Zapisane w wodzie to świetnie napisany thriller. Po wyjątkowo udanym debiucie Pauli Hawkins, czytelnicy postawili autorce poprzeczkę wyjątkowo wysoko. A teraz obserwują z zaciekawieniem, czy doskoczy. Owszem, doskoczyła. A nawet przeskoczyła ze sporym zapasem.
Przez Beckford płynie rzeka, na której brzegu bawią się dzieci, młodzież organizuje spotkania i która jest celem spacerów mieszkańców. Ale tam, gdzie woda jest wyjątkowo płytka, w jej zakolu jest miejsce zwane Topieliskiem. To tutaj zginęła Nel Abbott. I nie tylko ona. Skała nad tym zakolem przyciąga samobójczynie. Ale być może jest też doskonałym miejscem, gdzie można pozbyć się kłopotliwych kobiet.
Jules, siostra Nel, powraca do Beckford, żeby po jej śmierci zaopiekować się 15-letnią siostrzenicą. Jednocześnie musi zmierzyć się z demonami własnej przeszłości. Poza tym Jules nie wierzy, że Nel skoczyła.
Po pierwsze - przepiękna, przejmująca okładka. Ktoś może powiedzieć, że okładka nie ma znaczenia. Dla mnie ma, bo w niej zawarta jest tajemnica. A co do treści - nie ma tu niedomówień, nie ma koślawego zakończenia, nie ma przegadania. Jest kunsztownie utkana sieć zależności międzyludzkich, które w ostateczności doprowadzą do wyjaśnienia zagadki.

piątek, 30 czerwca 2017

Na południe od granicy, na zachód od słońca - Haruki Murakami

Shimamoto i Hajime zaprzyjaźnili się w dzieciństwie. Oboje byli jedynakami, co w  tamtych czasach było dziwactwem i powodem do wykluczenia. Spędzali ze sobą wolny czas, słuchali muzyki i we własnych głowach odkrywali pierwsze namiętności. Kiedy mieli po 12 lat rodzina Hajime wyprowadziła się do innego miasta i wtedy ich drogi się rozeszły. Mimo to Hajime bez przerwy idealizował obraz Shimamoto i pielęgnował wspomnienia o niej, co położyło się cieniem na jego wszystkich późniejszych relacjach z kobietami. Po 25 latach będzie miał okazję skonfrontować swoje wyobrażenia z prawdą o Shimamoto.
Nie wierzę w takie bajki. Czytam książkę o ludzkich namiętnościach i pragnieniach, o pożądaniu i głębokich uczuciach, a między wiersze wkrada się jakaś mroczna tajemnica, jakaś nierozwiązana zagadka. Na chwilę. A potem znika. I znowu lawiruję między myślami zagubionego bohatera, poznaję jego wątpliwości, obserwuję jego niezdecydowanie. I ponownie zderzam się z jakimś zagrożeniem, sekretem, niewyjaśnionymi zdarzeniami.
Lubię wiedzieć o czym czytam. Tutaj nie wiedziałam.

Słowik - Kristin Hannah

Kiedy Francja zostaje zajęta przez hitlerowskie Niemcy, Isabelle jest zbuntowaną nastolatką, a Vianne, jej starsza siostra, jest już żoną i matką. Każda z nich szuka innej drogi w niebezpiecznych czasach. Każda chce przeżyć – Vianne musi dbać nie tylko o własne bezpieczeństwo, ale również o życie córki, decyduje się więc na uległość wobec okupanta. Isabelle natomiast stawia wszystko na jedną kartę i wstępuje do ruchu oporu, chcąc bić się o wolność Francji. Obie walczą o przetrwanie i swoje ideały, ale ich walka nie ma punktów stycznych, a między siostrami nie ma zrozumienia.
To zapewne jest jedna z ważniejszych książek dla autorki. Być może włożyła sporo pracy w poznanie życiorysu belgijskiej bohaterki ruchu oporu Andrée de Jongh, który stał się inspiracją do napisania tej historii. Prawdopodobnie wielu czytelników uznało tę książkę za wyjątkową i wzruszającą.
„Zapewne, być może i prawdopodobnie” nie wystarczyło jednak, żeby ta książka poruszyła moje serce. Mimo wielu zapisanych stron, wszystkiego jest mi za mało. Za mało siostrzanych relacji, za mało wojny, za mało trudów tamtych czasów, za mało nienawiści, za mało człowieczeństwa, za mało miłości. Nie widzę tu żadnego tematu przewodniego. Nie wiem, czy autorka chciała pokazać, że miłość zdarza się również w traumatycznych czasach, czy chciała mówić o tym, że wojna jest złem, czy o tym, że nawet w najtrudniejszych chwilach można pozostać człowiekiem. Jedyny przekaz, jaki trafił do mnie bez zakłóceń jest taki, że rola kobiet w czasie okupacji była niedoceniana i do dziś wiele bohaterskich czynów kobiet zostało przemilczanych. Trzeba o tym mówić i przypominać te heroiczne, dzielne dziewczyny, ale przekaz powinien być głośny i wyraźny, a nie rozmyty w tysiącu spraw opisywanych na kilkuset stronach powieści.

czwartek, 29 czerwca 2017

Światło między ocenami - M.L. Stedman

Kiedy minęła Wielka Wojna, Tom Sherbourne chce odizolować się od ludzi, aby móc uporać się ze wspomnieniami o tym, co widział i o tym, co musiał zrobić, jako żołnierz, aby przeżyć. Wydaje się, że przyjęcie posady latarnika na bezludnej australijskiej wyspie Janus Rock będzie dla Toma najlepszym rozwiązaniem. Zamieszkuje wyspę wraz z nowo poślubioną żoną Isabel. Na tej sennej wyspie, gdzie życie upływa odmierzane obrotami światła latarni, przyjdzie mu podjąć decyzję, która zaważy nie tylko na życiu ich rodziny. Decyzję, która przyniesie im tyle samo szczęścia i radości, co bólu i tęsknoty.
Przepiękna książka, w której czuć klimat lat 20. XX wieku. Dylematy, które przeżywa Tom – człowiek o bardzo mocnym kręgosłupie moralnym, a jednocześnie złamany przez wojnę i szukający spokoju – są nie do rozstrzygnięcia. Co jest mniejszym złem dla Isabel i Lucy? Jak wybrnąć z impasu, kiedy decyzje już zostały podjęte i nie ma dobrego wyjścia? Strona za stroną odkrywamy całą prawdę, która zamiast wyjaśniać sytuację, sprawić, że rozwiązanie samo się znajdzie, jeszcze bardziej ją komplikuje. Ta odkrywana prawda nie jest wybawieniem dla Toma i Isabel. Jest ich przekleństwem.
Przejmująca i pięknie napisana historia.

czwartek, 8 czerwca 2017

Mama kłamie - Michel Bussi

Na początku dowiadujesz się, że ona wie, że poskładała wszystkie elementy układanki, że coś kliknęło w jej głowie i wszystko powskakiwało na swoje miejsca. A ty nie wiesz. To jest w równym stopniu denerwujące, jak i intrygujące. 
Wszystko zdarzyło się w ciągu 4 dni.
Malone to 3-letni chłopiec, który twierdzi, że jego mama nie jest jego prawdziwą mamą. Opowiada o swoim poprzednim życiu z inną mamą, w innym miejscu. Opowiada ze szczegółami, ale w sposób bajkowy i zagadkowy. Nikt nie wierzy w jego słowa, nikt za wyjątkiem psychologa dziecięcego Vasile’a. Vasile postanawia skontaktować się z policjantką, która początkowo nie ma ani ochoty ani podstaw zajmować się tą sprawą.  Ma rozgrzebane inne bardzo ważne śledztwo, a sprawa chłopca nie nosi znamion przestępstwa. Wkrótce jednak opowieści Malone’a nabiorą realnego kształtu, a jego gadający pluszak Guti stanie się najważniejszym świadkiem w sprawie.
Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w tę historię, wchłonięta po czubek głowy i każda przerwa w czytaniu powodowała lekką frustrację. Bo przecież musiałam dowiedzieć się, o co chodzi, kim jest Malone i kto naprawdę jest jego mamą. Musiałam poukładać wszystkie elementy, żeby dowiedzieć kto za tym stoi. Ale rozwiązanie zagadki, mimo wielu wskazówek, nie było wcale proste. Nawet jeśli wiedziałam, że coś jest istotnym szczegółem, to nie umiałam znaleźć dla niego miejsca, czasem przypuszczałam, że jakieś zdarzenie nie jest bez znaczenia, ale nie wiedziałam dlaczego. Misternie ułożony drobiazgowy plan miał wywieźć w pole zarówno bohaterów, jak i czytelnika. Najważniejsze ogniwo tego planu to Malone, który w każdej chwili może zapomnieć.
Rewelacyjna książka.

środa, 31 maja 2017

Jak z obrazka - Jodi Picoult

Trzecia książka w dorobku Jodi, wydana w 1995 r., inna, niż te, które do tej pory czytałam.
Cassie Barrett zostaje odnaleziona na cmentarzu – nie wiadomo dlaczego tam się znalazła i co jej się stało. Wiadomo tylko, że ma dużą ranę na głowie i cierpi na amnezję. Wkrótce okazuje się, że Cassie jest żoną słynnego hollywoodzkiego aktora, a sama jest antropologiem i pracownikiem uniwersytetu. Z pozoru szczęśliwe życie u boku przystojnego i bardzo bogatego mężczyzny wkrótce pokazuje swoją ciemniejszą stronę, a Cassie wraz z odzyskiwaną pamięcią zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które na nią czyha we własnym domu. Decyduje, że musi uciec i poszukać schronienia, a z pomocą przychodzi jej policjant indiańskiego pochodzenia - Will.
Ta książka jest tak bardzo inna od znanej mi Jodi, że miałam wrażenie, że napisała ją inna osoba. I po części mam rację, ponieważ jest to jedna z pierwszych książek pisarki, jeszcze nie ukształtowanej. Historia mocno się dłuży, a wątek gorącego uczucia, które wybuchło pomiędzy Cassie, a jej przyszłym mężem Aleksem jest powierzchowny i oderwany od realiów. Najciekawszy był wątek Willa i jego indiańskich korzeni, dziadków mieszkających w rezerwacie, ich historii i wierzeń. Niestety autorka wolała skupić się na karierze Aleksa i jego nastrojach oraz na usprawiedliwianiu dramatów czterech ścian za pomocą płomiennego uczucia.
Momentami książka ociera się o realizm magiczny, choć mam wrażenie, że jest to zabieg niezamierzony. Być może, gdyby książka podążyła w tym kierunku, efekt byłby lepszy.  

wtorek, 30 maja 2017

W słusznej sprawie - Diane Chamberlain

Kiedy w majestacie prawa można zrobić krzywdę drugiemu człowiekowi, to znaczy, że prawo jest złe. Mam na myśli tu nie tyle działania policji, wojska czy innych służb dbających o bezpieczeństwo obywateli, którzy z uwagi na swoje obowiązki, nierzadko są zmuszeni do użycia siły. Przede wszystkim myślę o opiece społecznej, która ma dbać o tych najbardziej narażonych, o tych bezbronnych, a zajmuje się np. odbieraniem dzieci rodzicom, dlatego, że są biedni i umieszczaniem ich w rodzinach zastępczych. Podobno z uwagi na dobro dzieci. A co gorsza, jeśli w imię dobra społeczeństwa prawo pozwala na przymusową, a nawet dokonywaną bez wiedzy pacjenta, sterylizację.
Taki właśnie problem pojawia się w tej książce – historia, która mnie poruszyła, po której przeczytaniu długo nie mogłam poukładać sobie w głowie, jak to jest możliwe. I to jeszcze tak niedawno, bo w latach 60. ubiegłego wieku.
Jane jest młodą opiekunką społeczną, która wbrew woli swojego męża lekarza, podejmuje pracę w ośrodku społecznym i opiekuje się najbiedniejszymi, białymi i kolorowymi. Ivy natomiast to nastoletnia dziewczyna, chora na łagodną epilepsję, opiekująca się rodziną – opóźnioną siostrą, jej kilkuletnim synem, a także wspierająca schorowaną babkę. Zgodnie z obowiązującymi w Karolinie Północnej przepisami, Jane ma doprowadzić do sterylizacji Ivy, ponieważ dziewczynka ma niski poziom IQ, choruje na epilepsję, pochodzi z biednej rodziny, która żyje z zasiłku społecznego i weszła w wiek rozrodczy, a państwo nie chce mieć na utrzymaniu więcej dzieci. Jane musi dokonać wyboru pomiędzy tym, co zgodne z prawem i „słuszne dla społeczeństwa”, a tym, co uczciwe wobec Ivy.
Niezwykła historia, wielowątkowa, choć obracająca się wokół krzywdzącego prawa panującego jeszcze niedawno w USA, ale również w Szwecji i innych krajach. Diane napisała poruszającą opowieść o tych, którzy powinni być przez państwo chronieni i wspierani, a zostali brutalnie okaleczeni, bez ich zgody i wiedzy, w imię źle pojętego interesu publicznego, kiedy ci lepiej sytuowani, lepiej urodzeni, roszczą sobie prawo do decydowania o losie innych. Ta książka dotknęła mojego serca.

piątek, 19 maja 2017

Powtóka - Marc Levy

Pewnie każdy z nas czasem marzy, by oszukać przeznaczenie lub cofnąć czas, aby móc zrobić coś zupełnie inaczej. Andrew Stillman dostał taką szansę i w chwili, gdy umierał, cofnął się o 2 miesiące. Dzięki temu mógł spróbować uniknąć popełnionych błędów, a co ważniejsze odkryć, kto go zabił. Jak się okazuje lista osób, które mogłyby życzyć mu śmierci okazuje się zaskakująco długa.
Andrew jest dziennikarzem New York Timesa i tropi najtrudniejsze sprawy dotyczące np. masowego uprowadzania chińskich dzieci i oddawania ich do płatnej adopcji zagranicznej. Ostatnim tematem, którym zajmuje się Andrew jest junta wojskowa w Argentynie (1976-81) i działania Matek z placu Majowego, służące odnalezieniu 500 dzieci odebranych rodzicom i oddanym do adopcji rodzinom oficerów.
Dziennikarz nie ma pojęcia, czy jego śmierć ma związek z tematami, którymi się zajmuje, z zawiścią o sukcesy zawodowe czy z urażoną dumą zdradzonej żony. A może przypadkowo padł ofiarą seryjnego mordercy z parku.
To jest taka książka, jaką mógłby napisać  Guillaume Musso. Dla niektórych będzie to wystarczająca rekomendacja, a innych nie zachęci. Trochę romansu, trochę zagadki kryminalnej, odrobina humoru (dialogi między Andrew a jego przyjacielem Simonem rewelacyjne). Czytało się przyjemnie i z zaciekawieniem, choć wątek dotyczący mordercy nieco przesadzony. Zbyt wiele osób wciągnięto na listę podejrzanych, każdego wyposażając z motyw i podobne narzędzie, co spowodowało, że czułam, że to jest mocno naciągane i autor próbuje odwrócić moją uwagę od innych postaci.
Poza tym, o ile kompletnie nie przeszkadza mi, że ktoś cofa się w czasie, o tyle powracające sny, jakieś majaki na granicy jawy, koszmary nękające bohatera, już mnie denerwują. Potrafię wejść w konwencję podróży w czasie czy równoległej rzeczywistości, ale nie lubię czytać, o czym ktoś śnił. W tej historii sny i koszmary odgrywają wprawdzie bardzo istotną rolę, ale o tym przekonałam się dopiero na końcu historii.

środa, 17 maja 2017

Historia pszczół - Maja Lunde

Żyjemy w okropnych czasach. Naprawdę okropnych. Pieniądz rządzi naszym światem i dla tych kilku szeleszczących papierków ludzie są w stanie mordować, torturować, niszczyć. Po trupach do celu. Jednak nie zdajemy sobie sprawy, że ten trup to również my sami. Ludziom wydaje się, że są wszechmocni – mądrzy, przedsiębiorczy, a wspomagani technologią, nie potrzebują niczyjej pomocy, mogą panować nad światem. Potrafimy rozpędzać chmury, wywoływać deszcz, krzyżować gatunki. Och, jacy my ludzie jesteśmy wspaniali. A przecież to nic nadzwyczajnego – natura radzi z tym sobie od zawsze. Ale człowiekowi jest ciągle mało, mało, mało. W tej pogoni za pieniądzem i dobrobytem, niszczymy Ziemię, która nas żywi, podcinamy gałąź, na której siedzimy. Nasze działania mają niebagatelny wpływ na przyrodę – zanieczyszczamy wodę i powietrze, wycinamy drzewa, które produkują dla nas tlen, nie dbamy o bioróżnorodność, bo wydaje nam się, że jesteśmy w stanie sami wyprodukować to, czego nam potrzeba. Nasza Ziemia chyli się ku upadkowi, a przecież kiedy to się stanie, umrze i ten biedny i ten bogaty.
Brzmi to strasznie pesymistycznie, ale taka jest wizja świata, którą sami tworzymy. Albert Einstein powiedział, że gdy zginie ostatnia pszczoła, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia”. Bez pszczół nie ma roślin, bez roślin nie ma zwierząt, nie ma ludzi.
Maja Lunde na tej teorii zbudowała przepiękną, bardzo spokojną, a jednocześnie mocną w przekazie powieść. Trzy historie, trzy miejsca, odległy czas. I klamra, która je spina – pszczoły.
Anglia, rok 1857 – William marzył o karierze naukowca. Chciał zasłynąć wielkimi odkryciami, być doceniony w świecie nauki. Proza życia sprawiła jednak, że popadł w depresję. Ostatnią nadzieją na sławę dla niego i jego rodziny jest budowa nowoczesnego ula. W badaniach i budowie wspiera go córka, chociaż on sam nieustannie zabiega o względy syna.
USA, rok 2007 – George hoduje pszczoły. Jest jednym z ostatnich, który buduje tradycyjne ule i dba o pszczoły ze szczególną starannością. Jednak to nie uchroni jego farmy przed tajemniczą chorobą, która uśmierca setki tysięcy pszczół na całym świecie.
Chiny, rok 2098 – Tao pracuje w sadzie, jest jedną z wielu pracownic, które ręcznie zapylają drzewka owocowe. Jest również mamą małego chłopca, dla którego wyśniła lepszy byt, lepszą pracę. Chciałaby, aby zamiast zajmować się zapylaniem, został zarządcą. Syn Tao zapada jednak na niespotykaną chorobę i zostaje odebrany rodzicom. Kobieta postanawia wyruszyć na poszukiwanie swojego dziecka do odległego Pekinu.
Świetnie napisana historia. Niezwykle dobitnie pokazuje, że czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy częścią tego środowiskowego łańcucha i wbrew temu, co się niektórym wydaje, nie jesteśmy małymi bogami. Nie możemy żyć bez natury, bez roślin i zwierząt. Czas, żebyśmy zaczęli o nie dbać. Globalnie. W innym przypadku nie trzeba będzie czekać na biblijny koniec świata – sami się wyniszczymy.

piątek, 28 kwietnia 2017

Małe cuda - Heather Gudenkauf

Nieczęsto mam w życiu coś wspólnego z systemem prawnym czy opieką socjalną, ale czasem znajduję się w sytuacji, w której muszę liczyć na pomoc instytucji państwowych, które mają dbać o bezpieczeństwo obywateli. Po tych kilku doświadczeniach, które mam za sobą wiem, że procedury i rutyna zabijają empatię i zaangażowanie. Ludzie pracujący w policji, sądach, opiece społecznej są tak oswojeni z ludzkim nieszczęściem, że kolejny przypadek nie robi na nich żadnego wrażenia. Ich praca ogranicza się do pisania notatek, rutynowych działań kontrolnych i wysyłania listów. Wiem, że generalizuję, ale tak to widzę.
Kiedy czytam książki, których istotnym elementem jest amerykański system prawny, to widzę, że Polska niczym nie odbiega od niechlubnych standardów światowych. Tam też procedury i kruczki prawne są ważniejsze od sprawiedliwości, a kompetencje urzędnika wykorzystywane są w sposób bezduszny i zerojedynkowy. Jeśli ktoś wpadnie w sidła systemu, ciężko jest wyjść z tego z poczuciem sprawiedliwości.
Ellen Morre jest pracownikiem społecznym. Pracuje na rzecz dzieci narażonych na przemoc w rodzinie, głód i poniżenie, żyjące w ciągłym strachu, a jednocześnie często uzależnione od swoich oprawców. Pewnego dnia w skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Ellen naraża swoje najmłodsze dziecko na niebezpieczeństwo i sama staje się niewolnikiem systemu, którego jest przedstawicielem. Jej przełożeni skrupulatnie przestrzegają procedur, przez co pozbawiają ją prawa do trwania przy córce w najtrudniejszych momentach jej życia. Ellen musi udowodnić, że nie jest złą matką i nie stanowi zagrożenia dla swoich dzieci. Jednocześnie boryka się z poczuciem winy i problemami, które dotykają jej matkę.
Jenny Briard ma 10 lat, wychowywana jest przez ojca alkoholika. Nie ma stałego miejsca zamieszkania, które dawałoby jej poczcie bezpieczeństwa i stabilizacji. Pewnego dnia Jenny wyrusza w samotną podróż w poszukiwaniu babci, która w jej wyobrażeniach stworzy dla niej dom, o jakim marzy. Losy Ellen i Jenny tylko pozornie nie mają punktów stycznych.
Ta książka to przede wszystkim obraz tego, co się dzieje, kiedy urzędnicy państwowi ślepo przestrzegają procedur w sytuacji, gdy ich uprawienia mają wpływ na życie innych. Przykre, że urzędnik czy funkcjonariusz nie potrafi lub nie chce dostrzec ludzkiego nieszczęścia. Nie kwestionuję tego, że procedury są istotne dla zachowania porządku w postępowaniu, ale oprócz rutyny powinno znaleźć się miejsce na zaangażowanie i empatię.
Niewiele napisałam o samej książce, choć niczego jej nie brakuje, ale czasem jest tak, że przeczytana historia nie zatrzymuje moich myśli, ale przekierowuje je na mój własny ogródek.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Srebrna zatoka - Jojo Moyes

Bierzesz sobie taką książkę, niepozorną, przewidywalną, z jakimś morzem na okładce i prostym tytułem. Spodziewasz się romantycznej historii ze szczęśliwym zakończeniem. I w zasadzie masz rację. Na początku poznajesz bohaterów: Lizę – melancholijną, smutną kobietę, skrywającą jakąś tajemnicę i noszącą ogromne poczucie winy, jej córkę, 11-letnią Hannę – zafascynowaną morzem, delfinami i wielorybami dziewczynkę i ciotkę Lizy, Kathleen – właścicielkę hotelu Srebrna Zatoka, mieszczącego się na wybrzeżu Australii. Czytasz o krajobrazie, życiu morskich stworzeń, pracy wielorybników i o Mike’u, który przyjechał z Londynu pozyskać teren pod nową wielką inwestycję. I nawet ci się to dłuży. Owszem, język powieści bez zarzutu, bohaterowie ładnie opisani, okoliczności przyrody sympatyczne. Liza i Mike, dwa różne światy, ale wiadomo, że kto się czubi, ten się lubi. I nie byłoby tutaj nic ciekawego, gdyby nie kilka naprawdę sporych niespodzianek w fabule. Początek może nieco nużący, ale końcówka to już Jojo w pełnej krasie. Jedynie czego mi brakowało, to cudowne poczucie humoru autorki, które uwielbiam i które zawsze wprawia mnie w dobry nastrój, często usypiając moją czujność, przez co daję się zaskoczyć emocjom w trakcie lektury.

Prawdziwe kolory - Kristin Hannah

W rodzinie Grey więzy krwi są ważniejsze niż wszystko inne, a to co ludzie powiedzą często ma większe znaczenie niż szczęście osobiste. Najstarsza z sióstr – Winona od śmierci mamy stara się przypodobać ojcu i zrobić coś, co zasłuży na jego aprobatę. Druga, Aurora, wiedzie nudne życie u boku nudnego męża, będąc jednocześnie rozjemcą rodzinnym w trakcie wszelkich sporów. Natomiast Vivi Ann jest ulubienicą tatusia i ulubienicą wszystkich dookoła. Wszystko jej się w życiu udaje, jest piękna, zaradna i świetnie jeździ konno. Chcąc ratować podupadające ranczo, rodzina Grey postanawia zorganizować wyścigi konne i konkursy pętania byków. Do pomocy zatrudniają obcego, który niepodziewanie pojawia się w ich miasteczku. Jego zła reputacja kroczy tuż za nim, jednak to nie zniechęca młodziutkiej Vivi Ann, która ulega jego urokowi. A to niesie konsekwencje dla jej rodziny i całej społeczności miasteczka.
Początek książki wyjątkowo senny, powiedziałabym nawet że nudny. Pod koniec historia nieco się rozkręca, a szczególnie wątek Winony. Zamiarem autorki było zdaje się pokazanie, że rodzina jest najważniejsza. Chciała przedstawić najstarszą siostrę w złym świetle, która niesiona zazdrością przeciwstawia się rodzinie i cieszy się z nieszczęścia najmłodszej z sióstr, by na koniec odpokutować swoje winy i wrócić na łono rodziny. Jednak dla mnie właśnie Winona była najbardziej rzeczywista, z ludzkimi prawdziwymi uczuciami: zazdrosna, nieszczęśliwa, rozdarta pomiędzy wyborem własnych marzeń a oczekiwaniami rodziny. Vivi Ann denerwowała mnie – ze swoją urodą, wesołym usposobieniem i niekończącym się pasmem sukcesów. A przy okazji naiwny wydał mi się wątek, który pokazywał, ze miłość może zmienić największego twardziela, w potulnego i delikatnego romantyka. Aurora jest nudna jak jej mąż, któremu autorka nie poświęciła minimum uwagi. Postać bez charakteru, wszędzie szukająca zgody. Najbardziej jednak ze wszystkich denerwował mnie ojciec rodziny – introwertyczny pijak, który faworyzuje jedną z córek, nawet się z tym nie kryjąc i oczekując, że wszyscy będą robić to, czego on sobie życzy.
Nie polubiłam większości z postaci, opisywana historia ciągnie się i ciągnie, a uległość dorosłych kobiet wobec ojca pijaka jest denerwująca, ale po przeczytaniu ostatniej strony nie mogę powiedzieć, że to jest zła książka. Jak się przymknie oczy na to, co drażni i przebrnie przez część pokazującą historię rodziny, to czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie.

piątek, 14 kwietnia 2017

Idealna - Magda Stachula

Zawsze jest ktoś, kto nas obserwuje. Często sami wystawiamy się na inwigilację, szczególnie poprzez socialmedia, ale również w sposób nieuświadomiony jesteśmy w zasięgu miejskiego monitoringu, kamer samochodowych lub pod czujnym okiem sąsiada.
Anita spędza całe dnie w domu. Kiedyś praca we własnym mieszkaniu, wg swojego rytmu wydawała się jej błogosławieństwem, dzisiaj dom jest jej kryjówką. Anita izoluje się od ludzi, od realnego świata, świadomie odcina się od wszystkich, ponieważ woli poddawać się swojej obsesji, jaką jest brak możliwości zajścia w ciążę i urodzenia dziecka. Od dwóch lat bezskutecznie starają się z mężem o dziecko i ta porażka ma niebagatelny wpływ na psychikę Anity, na jej relacje z mężem i rodziną. Czas zajmuje jej obserwowanie ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. Przenosi się w różne rejony świata i wymyśla historie ludzi, których widzi. Szczególnie upodobała sobie Pragę i nie jest to bez znaczenia dla całej historii.
Z czasem okazuje się jednak, że nie tylko Anita podgląda ludzi, ale i ona sama jest obserwowana, że ktoś wie o niej więcej niż sama chciałaby powiedzieć.
Świetnie napisany thriller, poskładany obraz z różnych punktów widzenia, z niebagatelną narracją. Może nie każda decyzja była dla mnie zrozumiała i nie wszyscy bohaterowie wiarygodni, ale autorka zadbała o wyjaśnienie wszystkich szczegółów powiązań między postaciami. Za to duże brawa.

piątek, 31 marca 2017

W imię miłości - Jodi Picoult

Niezależnie od tego, jak rozwija się akcja powieści Jodi Picoult, jaki jest wiodący wątek, zawsze stawiane jest pytanie, czy w imię miłości do dziecka, bylibyśmy w stanie zrobić coś, co nie mieści się w granicach naszej moralności.
Nina Frost jest prokuratorem i najczęściej zajmuje się sprawami dotyczącymi  przemocy wobec najmłodszych. Nina doskonale zdaje sobie sprawę z luk prawnych, dzięki którym przestępcom udaje się uniknąć kary. Wielokrotnie musiała patrzeć, jak gwałciciel odchodzi wolno, bo po drugiej stronie miał tylko zeznania dziecka, które nie było w stanie udowodnić swojej krzywdy przed sądem.
Kiedy okazuje się, że 5-letni syn Niny był molestowany, Nina musi zrobić wszystko, aby sprawca poniósł karę, musi zrobić dużo więcej niż przy jakiejkolwiek dotychczasowej sprawie.
Tym razem nie do końca uwierzyłam w tę historię. Zwroty akcji były tak dramatyczne, że nie umiałam znaleźć dla nich wytłumaczenia. Oczywiście autorska zadbała o każdy szczegół i wyjaśniła motywy wszelkich decyzji. To jednak nie wystarczyło bym zrozumiała działania bohaterów. Nie czułam sympatii do rodziców Nathaniel’a, nie szukałam dla nikogo usprawiedliwień, nie wzruszało mnie niczyje poświęcenie. Nie było tych emocji, które do tej pory niezmiennie pojawiały się w powieściach Jodi.

środa, 29 marca 2017

Milczenie - Shūsaku Endō

Od początku istnienia świata ludzi spotyka wielkie cierpienie. Ataki, wypadki, wojny, prześladowania, choroby, tortury, śmierć, okaleczenia, itd., itd. Można wymieniać bez końca. I cały czas ludzie wierzący zadają sobie pytanie, czemu Bóg na to pozwala, dlaczego się temu przygląda z obojętnością i nie reaguje? To samo pytanie stawia Shusaku Endo w Milczeniu, książce, którą napisał w 1966 roku. Jest to powieść historyczna, oparta na prawdziwych wydarzeniach, która przenosi nas do XVII-wiecznej Japonii, gdzie chrześcijanie są torturowani i prześladowani, zmuszani do odstąpienia od wiary. W tym czasie na wyspę przybywają dwaj młodzi jezuici, którzy chcą wspomóc współwyznawców w wierze i sprawdzić, czy prawdziwe są pogłoski, jakoby ojciec Ferreira, niezłomny i niezachwiany wyznawca Chrystusa, faktycznie wyparł się Boga. To co Sebastião Rodrigues i Francisco Garrpe zastaną po dopłynięciu do brzegów Japonii, to co zobaczą i przeżyją, będzie dla nich największą próbą wiary, jakiej może być poddany człowiek. Rodrigues miota się między głębokim zawierzeniem Chrystusowi a zwątpieniem w istnienie Boga,  między szukaniem wsparcia w religii a przeklinaniem jej, między uznaniem swojej marności wobec Stwórcy a domaganiem się Jego reakcji na otaczające ludzi zło.
Niektórzy mogą sądzić, że to jest książka poddająca pod wątpliwość chrześcijaństwo. Tak głośne jest tutaj wołanie do milczącego Boga, tak niezrozumiała dla człowieka Jego obojętność. I mają prawo tak właśnie to odczytać – przecież gdyby Bóg istniał, to nie pozwoliłby, by człowiek tak bardzo cierpiał. By cierpiał w Jego imię. Ale z drugiej strony jest to książka, która dobitnie pokazuje, jak mały jest człowiek, jak słaby wobec miłości Chrystusa. Jeśli przyjąć, ze Bóg współodczuwa ból i zniewagi razem z ludźmi, którzy umierają za wiarę, ale również, że nie potępia tych, którzy się Go wyparli, to okazuje się, że ta książka nie tylko nie neguje istnienia Boga, ale również może być drogowskazem w wierze.
Niezwykła powieść, w której istotą są wewnętrzne rozterki bohatera, jego zderzenie się z własną słabością, jego poszukiwanie siły. Niewiele się tu dzieje w sensie fabularnym, ale w sensie duchowym dzieje się wszystko.

wtorek, 28 marca 2017

Sześć kobiet w śniegu (nie licząc suki) - Anna Fryczkowska

Zamknięta przestrzeń, w domu 7 kobiet i pies. Pies jest nieistotny. Pięć koleżanek (a także autystyczna siostra gospodyni i jej opiekunka) spotyka się, żeby napić się wina, pogadać, potańczyć, wyluzować. Tylko atmosfera trochę gęsta, od początku coś się nie klei. Bo niby przyjaciółki, ale nie szczędzą sobie złośliwości. I to nie są serdeczne uszczypliwości, tylko efekt pielęgnowanej złości i wyrachowania. W trakcie imprezy jedna z nich zostaje zamordowana. Zdecydowanie nie może to być wypadek. Zamiast czekać na policję (która nie może dojechać z powodu śnieżycy, ale wie z całą pewnością, że dotrze nad ranem), same próbują odkryć, która zabiła. Bo to musiała być któraś z nich.
W tym momencie głęboko wzdycham, bo nie wiem, co bym mogła napisać, żeby nie było z mojej strony tylko krytyki. Historia absolutnie niewiarygodna, tyle zbiegów okoliczności, tyle wzajemnych powiązań, tajemnic, które udaje się odkryć w ciągu jednej nocy. Do tego niemy obserwator w postaci siostry z autyzmem, który naprowadza pozostałe na właściwe tropy. Zbrodnia, która z jednej strony ma mieć podłoże emocjonalne, a z drugiej sprawca zadbał o niepozostawienie śladów (gumowe rękawiczki i fartuch użyte w czasie morderstwa). Odkrycie kto stoi za zabójstwem nie nastręcza żadnego problemu, a zakończenie (naprawdę mam ochotę napisać jak to się zakończyło) tak absurdalne i niewiarygodne, że aż śmieszne. Ta książka to zdecydowanie nie mój klimat. Nie podobała mi się ani fabuła, ani konstrukcja, ani język.

poniedziałek, 27 marca 2017

Nie jesteś sobą - Michelle Wildgen

Zderzenie z nieuleczalną chorobą zawsze jest traumatyczne. Czasem nie ma wyboru – choroba dotyka nas samych lub najbliższe nam osoby i trzeba się z nią zmierzyć, przygotować na odejście. A czasem wybór jest – wolontariat, choroba dotyka dalszą rodzinę, znajomych lub decydujemy się na określony zawód. I wtedy wydaje się, że to widmo nadchodzącej śmierci nie będzie miało na nas dużego wpływu. Bo przecież zawsze można odejść, odwrócić się na pięcie i odmaszerować do swojego zwykłego, codziennego życia. Czy aby na pewno?
Bec jest młodą studentką, dorabiającą jako kelnerka. Postanawia znaleźć na wakacje dodatkową pracę, żeby utrzymać się na studiach. Odpowiada na ogłoszenie dotyczące opieki na chorą kobietą, cierpiącą na stwardnienie zanikowe boczne. Lepiej z nią nie będzie i to wiadomo od początku. Bec wchodzi w intymność Kate, musi stać się jej dłońmi, jej nogami, jej ciałem. Ich relacja staje się coraz bliższa, szczególnie w momencie, kiedy mąż Kate wyprowadza się z domu. Bec staje się kimś więcej niż opłacaną opiekunką. Jest powiernicą, przyjaciółką, lustrzanym odbiciem Kate. A jednocześnie stara się być sobą ze swoimi rozterkami, wątpliwościami i decyzjami.
Trudna powieść z uwagi na psychologiczną warstwę obrazującą radzenie sobie z nadchodzącą śmiercią. Zderzenie z nieuchronnością końca dotyka zarówno osobę chorą, jak i jej najbliższe otoczenie. A także, jak się okazuje, przypadkową, obcą osobę, która z założenia miała być jedynie pracownikiem, choć bliskość relacji wyklucza taką możliwość. Bec musiała, a z nią czytelnik, odpowiedzieć sobie na pytanie, jak pokierować własnym życiem, aby to doświadczenie obcowania ze zbliżającą się śmiercią nie zdusiło jej chęci życia, ale stało się impulsem do pozytywnych zmian.