Czasami wystarczy chwila, jedno zdarzenie, żeby wszystko, co nam się wydawało, okazało się inne. Miłość. Relacje rodzinne. Przeszłość. Jeden moment i życie się zmienia.
Maggie Jacobsen myślała, że jest szczęśliwa – nowa praca, przystojny narzeczony, stabilny dom rodzinny. Wypadek, który pozbawił ją władzy w nogach, pozbawił ją jednocześnie złudzeń. Praca już nie była dla niej, Chip, ten wyśniony przyszły mąż, okazał się słabym gnojkiem, a rodzina nie jest tak poukładana, jak się wydawało. W tym nowym trzeba znaleźć miejsce dla siebie. Jeśli Maggie uwierzy, że da radę, to nowe może okazać się nawet lepsze.
Bardzo zabawna, ciepła opowieść o sile woli i o odkrywaniu ludzi, których kochamy.
Ostatnio przeczytane
wtorek, 31 grudnia 2019
Manhattan beach - Jennifer Egan
Anna Kerrigan jest bardzo związana ze swoim ojcem Edem, który staje się dla niej prawdziwym autorytetem. Pewnego dnia ojciec zabiera ją na wizytę do Dextera Stylesa - niezbyt uczciwego biznesmena, a to spotkanie, mimo że krótkie, będzie miało wpływ na późniejsze losy Anny. Wkrótce Ed znika. Dorosła już Anna postanawia odszukać ojca.
W powieści poznajemy Nowy Jork z czasów II wojny światowej i siłę ówczesnych kobiet.
To niełatwa powieść z uwagi na tematykę, mnogość i zawiłość wątków oraz w moim odczuciu, nieprawdopodobne zdarzenia. Utknęłam na tej powieści przez dłuższy czas. Może w innym czasie, w innych okolicznościach przyjęłabym ją lepiej.
W powieści poznajemy Nowy Jork z czasów II wojny światowej i siłę ówczesnych kobiet.
To niełatwa powieść z uwagi na tematykę, mnogość i zawiłość wątków oraz w moim odczuciu, nieprawdopodobne zdarzenia. Utknęłam na tej powieści przez dłuższy czas. Może w innym czasie, w innych okolicznościach przyjęłabym ją lepiej.
środa, 11 grudnia 2019
W cieniu - Diane Chamberlain
Bardzo lubię takie książki Diane. Moralnie niejednoznaczne, naznaczone cierpieniem, empatią i poświęceniem. I stawiające pytania – czy moje szczęście jest ważniejsze od szczęścia innych? Czy mam prawo budować swoje życie na gruzach życia drugiego człowieka?
Przyjaciółka Joelle D’Angelo, Mara, doznaje rozległego wylewu w czasie porodu. Dochodzi do uszkodzenia mózgu, przez co kobieta nie może prowadzić normalnego życia. Mimo rehabilitacji i najlepszej opieki jej stan się nie zmienia, a mąż Mary, Liam, musi sam opiekować się ich synkiem. Joelle stara się wspierać Liama, a bliskość i troska, jaką sobie okazują zbliża tych dwoje do siebie. W poczuciu winy Liam decyduje się ograniczyć kontakty z Joelle. Ona sama, chcąc za wszelką cenę uratować zdrowie przyjaciółki, by w ten sposób ukoić wyrzuty sumienia, sprowadza uzdrowicielkę – kobietę, która kiedyś uratowała jej życie.
Bardzo piękna historia miłosna. I nie mam tu na myśli tylko relacji między kobietą a mężczyzną. Skomplikowana, wzruszająca, dająca do myślenia – czy w imię miłości można wszystko?
Przyjaciółka Joelle D’Angelo, Mara, doznaje rozległego wylewu w czasie porodu. Dochodzi do uszkodzenia mózgu, przez co kobieta nie może prowadzić normalnego życia. Mimo rehabilitacji i najlepszej opieki jej stan się nie zmienia, a mąż Mary, Liam, musi sam opiekować się ich synkiem. Joelle stara się wspierać Liama, a bliskość i troska, jaką sobie okazują zbliża tych dwoje do siebie. W poczuciu winy Liam decyduje się ograniczyć kontakty z Joelle. Ona sama, chcąc za wszelką cenę uratować zdrowie przyjaciółki, by w ten sposób ukoić wyrzuty sumienia, sprowadza uzdrowicielkę – kobietę, która kiedyś uratowała jej życie.
Bardzo piękna historia miłosna. I nie mam tu na myśli tylko relacji między kobietą a mężczyzną. Skomplikowana, wzruszająca, dająca do myślenia – czy w imię miłości można wszystko?
sobota, 30 listopada 2019
Neverworld wake - Marisha Pessl
Beatrice Hartley idzie na przyjęcie z przyjaciółmi po roku od śmierci jej chłopaka Jima Masona. To ich pierwsze spotkanie od tamtego czasu. Beatrice nie wierzy w samobójstwo Jima i liczy na to, że dowie się czegoś od znajomych. Zdarza się jednak wypadek i Beatrice razem z czwórką przyjaciół budzi się w równoległej rzeczywistości, w pętli czasowej zwanej Nieświatem. Będą tam tkwić do momentu, kiedy wszyscy zgodnie zagłosują, które z nich ma przeżyć. Dla Beatrice to szansa na wyjaśnienie okoliczności śmierci Jima i odkrycie kto jest jej przyjazny, a komu nie powinna ufać.
Książka jest kierowana do młodzieży, więc i język jest dostosowany do odbiorcy. Pomysł na Nieświat jest dość interesujący, a ludzie, którzy w nim utknęli wystarczająco dobrze opisani. Mam tylko poczucie, że zawiłość tej historii i poziom skomplikowania tego, co doprowadziło do śmierci Jima jest dalece abstrakcyjny. Mnogość wątków, zbiegów okoliczności i przypadków, a do tego precyzyjne podróżowanie w czasie w Nieświecie powodują, że nie uwierzyłam w to, w co odkryła Beatrice. Warstwa psychologiczna dużo lepsza niż fabularna.
Na usprawiedliwienie mojej oceny mam tylko to, że nie jestem już nastolatką.
Książka jest kierowana do młodzieży, więc i język jest dostosowany do odbiorcy. Pomysł na Nieświat jest dość interesujący, a ludzie, którzy w nim utknęli wystarczająco dobrze opisani. Mam tylko poczucie, że zawiłość tej historii i poziom skomplikowania tego, co doprowadziło do śmierci Jima jest dalece abstrakcyjny. Mnogość wątków, zbiegów okoliczności i przypadków, a do tego precyzyjne podróżowanie w czasie w Nieświecie powodują, że nie uwierzyłam w to, w co odkryła Beatrice. Warstwa psychologiczna dużo lepsza niż fabularna.
Na usprawiedliwienie mojej oceny mam tylko to, że nie jestem już nastolatką.
poniedziałek, 25 listopada 2019
Kolory pawich piór - Jojo Moyes
Zanim Jojo wydała bestsellerową powieść Zanim się pojawiłeś, opublikowała osiem innych książek, po które czasem sięga polskie wydawnictwo. Warsztat pisarki nie był wtedy jeszcze wystarczająco dobry, co bardzo obija się na fabule i konstrukcji powieści.
Suzanna pochodzi ze słynącej w okolicy bogatej rodziny. Rozpieszczona i przyzwyczajona do dobrostanu dziewczyna wychodzi za mąż, a jej jedyną powinnością jest leżeć i pachnieć. W wyniku błędnych decyzji i życia ponad stan małżeństwo traci majątek i musi przeprowadzić się z Londynu w okolice domu rodzinnego Suzanny. W niewielkim miasteczku dziewczyna otwiera sklepik z pierdółkami i durnostójkami. Nie chce pomocy rodziców, nie oczekuje wsparcia męża. Chce mieć swoje miejsce i czas dla siebie. Z czasem odkrywa zalety małomiasteczkowości i prawdziwą przyjaźń.
I gdyby na tym autorka poprzestała (oczywiście rozwijając odpowiednio ten wątek i trochę gmatwając losy i relacje Suzanny), to byłaby przyjemna książka, z klarowną fabułą i bohaterami. Ale niestety mamy tutaj dodatkowo czarną owcę rodziny, problem ubóstwa, różnice kulturowe i międzypokoleniowe, rasizm, niespełnioną miłość, przemoc rodzinną, nieszczęśliwe małżeństwo i problem z samoakceptacją. Za dużo i po łebkach. A do tego nieudolne próby napisania wzruszającego zakończenia.
Ze wszystkich książek Jojo, które czytałam ta jest najgorsza. Może to po części wina tłumaczenia, ale przede wszystkim kwestia próby upchnięcia wielu wątków i bohaterów bez pomysłu na ich rozwinięcie i umotywowanie.
Suzanna pochodzi ze słynącej w okolicy bogatej rodziny. Rozpieszczona i przyzwyczajona do dobrostanu dziewczyna wychodzi za mąż, a jej jedyną powinnością jest leżeć i pachnieć. W wyniku błędnych decyzji i życia ponad stan małżeństwo traci majątek i musi przeprowadzić się z Londynu w okolice domu rodzinnego Suzanny. W niewielkim miasteczku dziewczyna otwiera sklepik z pierdółkami i durnostójkami. Nie chce pomocy rodziców, nie oczekuje wsparcia męża. Chce mieć swoje miejsce i czas dla siebie. Z czasem odkrywa zalety małomiasteczkowości i prawdziwą przyjaźń.
I gdyby na tym autorka poprzestała (oczywiście rozwijając odpowiednio ten wątek i trochę gmatwając losy i relacje Suzanny), to byłaby przyjemna książka, z klarowną fabułą i bohaterami. Ale niestety mamy tutaj dodatkowo czarną owcę rodziny, problem ubóstwa, różnice kulturowe i międzypokoleniowe, rasizm, niespełnioną miłość, przemoc rodzinną, nieszczęśliwe małżeństwo i problem z samoakceptacją. Za dużo i po łebkach. A do tego nieudolne próby napisania wzruszającego zakończenia.
Ze wszystkich książek Jojo, które czytałam ta jest najgorsza. Może to po części wina tłumaczenia, ale przede wszystkim kwestia próby upchnięcia wielu wątków i bohaterów bez pomysłu na ich rozwinięcie i umotywowanie.
poniedziałek, 18 listopada 2019
Ściana sekretów - Tana French
Wydaje się, że ekskluzywna szkoła dla dziewcząt jest pełna grzecznych uczennic, które marzą wyłącznie o tym, żeby zdobyć dobre wykształcenie i nauczyć się pięknie haftować. Nic bardziej mylnego. W każdym środowisku, również tym ekskluzywnym, można znaleźć ludzi zarówno poukładanych emocjonalnie, jak i rozchwianych i pełnych sprzeczności, szczególnie, jeśli mówimy o grupie nastolatek.
W tej książce najtrafniejsze są portrety psychologiczne dziewcząt, które borykają się z tym, co przywlekły ze swoich rodzinnych domów, co stanowi bagaż ich doświadczeń. Zderzają to, że swoimi marzeniami oraz tym do czego dążą. Nastolatki szukają oparcia w tym, co jest im znane i co stanowi dla nich gwarancję bezpieczeństwa, czyli w przyjaźni. Tworzą grupy, w których funkcjonują, przybierając swoje role.
W parku na terenie szkoły świętej Kildy znaleziono zwłoki Chrisa Harpera. Mimo drobiazgowego śledztwa nie udaje się odnaleźć sprawcy. Jednak rok po jego śmierci jedna z uczennic przynosi znajomemu detektywowi kartkę ze zdjęciem Chrisa i podpisem „Wiem, kto go zabił”. Stephen Moran i detektyw Antoinette Conway jadą do szkoły, by ustalić kto powiesił tę informację na „ścianie sekretów”. W toku śledztwa odkrywają, że nastolatki potrafią manipulować i kierować uwagę dorosłych na innych, by chronić swoje otoczenie.
Momentami historia trochę przegadana, a wątek z „czarami” nastolatek kompletnie niepotrzebny. Jednak po przeczytaniu ostatniej linijki i poskładaniu wszystkich elementów, dostrzegam więcej plusów tej książki niż minusów.
W tej książce najtrafniejsze są portrety psychologiczne dziewcząt, które borykają się z tym, co przywlekły ze swoich rodzinnych domów, co stanowi bagaż ich doświadczeń. Zderzają to, że swoimi marzeniami oraz tym do czego dążą. Nastolatki szukają oparcia w tym, co jest im znane i co stanowi dla nich gwarancję bezpieczeństwa, czyli w przyjaźni. Tworzą grupy, w których funkcjonują, przybierając swoje role.
W parku na terenie szkoły świętej Kildy znaleziono zwłoki Chrisa Harpera. Mimo drobiazgowego śledztwa nie udaje się odnaleźć sprawcy. Jednak rok po jego śmierci jedna z uczennic przynosi znajomemu detektywowi kartkę ze zdjęciem Chrisa i podpisem „Wiem, kto go zabił”. Stephen Moran i detektyw Antoinette Conway jadą do szkoły, by ustalić kto powiesił tę informację na „ścianie sekretów”. W toku śledztwa odkrywają, że nastolatki potrafią manipulować i kierować uwagę dorosłych na innych, by chronić swoje otoczenie.
Momentami historia trochę przegadana, a wątek z „czarami” nastolatek kompletnie niepotrzebny. Jednak po przeczytaniu ostatniej linijki i poskładaniu wszystkich elementów, dostrzegam więcej plusów tej książki niż minusów.
piątek, 25 października 2019
Czerń i purpura - Wojciech Dutka
Inspiracją do napisania tej powieści była historia Heleny Citronovej i Franza Wunscha. Książkowe postaci – Milena Zinger i Franz Weimart są fikcyjne, ale w tej wymyślonej opowieści jest mnóstwo faktów z życia Heleny, o których opowiedziała krótko przed swoją śmiercią. Taki zabieg ma na celu stworzyć w głowie czytelnika wrażenie, że wszystko to, o czym czyta, zdarzyło się naprawdę.
Żeby nie być gołosłowną - Milena, podobnie jak jej rzeczywisty odpowiednik, trafiła do obozu Auschwitz pierwszym transportem w marcu 1942 r. Początkowo pracowała przy rozbiórce domów w Oświęcimiu, zachorowała na tyfus, a potem pracowała w „Kanadzie”, czyli w magazynie, gdzie sortowało odzież przybyłych do obozu więźniów. Franz zakochał się w Milenie po tym, jak zaśpiewała na jego urodzinach. Komunikował się z nią później poprzez krótkie liściki. Na prośbę kobiety, uratował kilka osób od śmierci, w tym siostrę Mileny. Oboje byli posądzeni o romans, za co groziła im śmierć. Jednak z braku dowodów przeżyli i wrócili do pracy w Auschwitz. Tuż przed wyzwoleniem obozu i marszem śmierci Franz podarował Milenie ciepłą odzież, która pomogła jej przetrwać morderczą drogę. Podczas procesu Franza Milena opowiedziała o tym, jak esesman ratował jej życie i kilku innym osobom. Dzięki jej zeznaniom Austriak uniknął więzienia.
Wszystkie te zdarzenia są spójne z historią Heleny i Franza Wuncha.
Z jednej strony jest to opowieść o koszmarze życia w KL Auschwitz-Birkenau, ze szczegółami przedstawiająca transporty w bydlęcych wagonach, selekcje na rampie, egzekucje i nieludzkie traktowanie więźniów, głód, poniżanie, masowe mordy, krematoria i okrucieństwo obozu. Z drugiej strony autor chciał opisać historię miłości niemożliwej, niespełnionej. Przede wszystkim jednak chciał zajrzeć do duszy młodego esesmana, który przeszedł długą drogę od pobożnego ministranta, poprzez zafascynowanego ideologią hitlerowską nastolatka, bezwzględnego i wyjątkowo okrutnego strażnika obozu, aż do jego wewnętrznej przemiany w człowieka, który znowu potrafi odróżnić dobro od zła. Ku mojemu zaskoczeniu ta przemiana wcale nie dokonała się za sprawą miłości do żydowskiej więźniarki.
Mam sporo zastrzeżeń do narracji – zbyt częste powtórzenia, przez które czułam się jak czytelnik ułomny, niezdolny do zapamiętania faktów, idealizowanie Franza odkąd zakochał się w Milenie czy brak dogłębnej analizy relacji strażnika i więźniarki. Autor bezkrytycznie założył, że to była miłość, początkowo jednostronna, potem odwzajemniona. Nie ma tutaj słowa o uzależnieniu Mileny od swojego oprawcy, o tym, jak zniewolenie działa na psychikę ludzi, o tym, że ich relacja wcale nie była krystaliczna, bo oparta na strachu Mileny o własne życie. Podobnie przecież reagują czasem kobiety, żony bite i gwałcone przez swoich mężów, maltretowane dzieci, które mówią, że kochają swoich rodziców. Oni nie widzą wyjścia z sytuacji, w której się znaleźli, nie widzą drogi ucieczki, często uzależnieni emocjonalnie czy ekonomicznie od swoich oprawców. Taki sam mechanizm zadziałał w przypadku Mileny i Franza i choć można przypuszczać, że w sercu Austriaka zrodziło się ciepłe uczucie, to w miłość uwięzionej kobiety do brutalnego esesmana, który miał nad nią władzę absolutną, trudno jest uwierzyć.
Żeby nie być gołosłowną - Milena, podobnie jak jej rzeczywisty odpowiednik, trafiła do obozu Auschwitz pierwszym transportem w marcu 1942 r. Początkowo pracowała przy rozbiórce domów w Oświęcimiu, zachorowała na tyfus, a potem pracowała w „Kanadzie”, czyli w magazynie, gdzie sortowało odzież przybyłych do obozu więźniów. Franz zakochał się w Milenie po tym, jak zaśpiewała na jego urodzinach. Komunikował się z nią później poprzez krótkie liściki. Na prośbę kobiety, uratował kilka osób od śmierci, w tym siostrę Mileny. Oboje byli posądzeni o romans, za co groziła im śmierć. Jednak z braku dowodów przeżyli i wrócili do pracy w Auschwitz. Tuż przed wyzwoleniem obozu i marszem śmierci Franz podarował Milenie ciepłą odzież, która pomogła jej przetrwać morderczą drogę. Podczas procesu Franza Milena opowiedziała o tym, jak esesman ratował jej życie i kilku innym osobom. Dzięki jej zeznaniom Austriak uniknął więzienia.
Wszystkie te zdarzenia są spójne z historią Heleny i Franza Wuncha.
Z jednej strony jest to opowieść o koszmarze życia w KL Auschwitz-Birkenau, ze szczegółami przedstawiająca transporty w bydlęcych wagonach, selekcje na rampie, egzekucje i nieludzkie traktowanie więźniów, głód, poniżanie, masowe mordy, krematoria i okrucieństwo obozu. Z drugiej strony autor chciał opisać historię miłości niemożliwej, niespełnionej. Przede wszystkim jednak chciał zajrzeć do duszy młodego esesmana, który przeszedł długą drogę od pobożnego ministranta, poprzez zafascynowanego ideologią hitlerowską nastolatka, bezwzględnego i wyjątkowo okrutnego strażnika obozu, aż do jego wewnętrznej przemiany w człowieka, który znowu potrafi odróżnić dobro od zła. Ku mojemu zaskoczeniu ta przemiana wcale nie dokonała się za sprawą miłości do żydowskiej więźniarki.
Mam sporo zastrzeżeń do narracji – zbyt częste powtórzenia, przez które czułam się jak czytelnik ułomny, niezdolny do zapamiętania faktów, idealizowanie Franza odkąd zakochał się w Milenie czy brak dogłębnej analizy relacji strażnika i więźniarki. Autor bezkrytycznie założył, że to była miłość, początkowo jednostronna, potem odwzajemniona. Nie ma tutaj słowa o uzależnieniu Mileny od swojego oprawcy, o tym, jak zniewolenie działa na psychikę ludzi, o tym, że ich relacja wcale nie była krystaliczna, bo oparta na strachu Mileny o własne życie. Podobnie przecież reagują czasem kobiety, żony bite i gwałcone przez swoich mężów, maltretowane dzieci, które mówią, że kochają swoich rodziców. Oni nie widzą wyjścia z sytuacji, w której się znaleźli, nie widzą drogi ucieczki, często uzależnieni emocjonalnie czy ekonomicznie od swoich oprawców. Taki sam mechanizm zadziałał w przypadku Mileny i Franza i choć można przypuszczać, że w sercu Austriaka zrodziło się ciepłe uczucie, to w miłość uwięzionej kobiety do brutalnego esesmana, który miał nad nią władzę absolutną, trudno jest uwierzyć.
wtorek, 8 października 2019
Magiczna chwila - Kristin Hannah
Nie wiem, jaki był zamysł autorki – czy miał to być romans, czy powieść psychologiczna? Nie wyszło ani jedno, ani drugie.
W niewielkim, sennym miasteczku pojawia się pewnego dnia mała, brudna dziewczynka. Nie mówi, nie nawiązuje kontaktu, za to jest bardzo zwinna i szybka. Policja próbuje ustalić tożsamość dziecka, a jednocześnie do miasteczka przyjeżdża słynna psycholog dziecięca Julia Cates. Pani doktor jest zdeterminowana, by pomóc dziewczynce, ale okoliczności sprawiają, że nawiązuje z nią bliską więź. Jednocześnie Julia zwraca uwagę na przystojnego miejscowego pediatrę, który jest chyba również ginekologiem i neonatologiem, który do tej pory był niedostępny dla żadnej z kobiet, mieszkających w okolicy.
Bardzo łatwo jest domyślić się, jaki jest rozwój wypadków. Nie dzieje się w zasadzie nic więcej. Warstwa psychologiczna niepodparta fachową wiedzą, romans zbyt oczywisty. Nie było to moje najbardziej udane spotkanie z Kristin.
W niewielkim, sennym miasteczku pojawia się pewnego dnia mała, brudna dziewczynka. Nie mówi, nie nawiązuje kontaktu, za to jest bardzo zwinna i szybka. Policja próbuje ustalić tożsamość dziecka, a jednocześnie do miasteczka przyjeżdża słynna psycholog dziecięca Julia Cates. Pani doktor jest zdeterminowana, by pomóc dziewczynce, ale okoliczności sprawiają, że nawiązuje z nią bliską więź. Jednocześnie Julia zwraca uwagę na przystojnego miejscowego pediatrę, który jest chyba również ginekologiem i neonatologiem, który do tej pory był niedostępny dla żadnej z kobiet, mieszkających w okolicy.
Bardzo łatwo jest domyślić się, jaki jest rozwój wypadków. Nie dzieje się w zasadzie nic więcej. Warstwa psychologiczna niepodparta fachową wiedzą, romans zbyt oczywisty. Nie było to moje najbardziej udane spotkanie z Kristin.
czwartek, 26 września 2019
(Nie)pamięć - Marc Levy
W nocie od autorka Marc Levy napisał: „Pisać, to móc sobie wyobrazić wszystko”. I tutaj autor wyobraził sobie niemożliwe. Niemożliwe dzisiaj, ale przecież nie na zawsze. Kiedyś niemożliwe były transfuzje krwi, operacje mózgu, transplantacje. Niemożliwe było wszystko, co dziś jest powszechne, choć dla wielu nadal niewyobrażalne. A wszystko zaczyna się od jednej myśli. Nauka nie ruszyłaby z miejsca, gdyby nie pomysł na niemożliwe. Nie powstałby żaden wynalazek, gdyby nie otwarte umysły ludzi, gdyby nie ich chęć tworzenia.
Josh jest studentem neurobiologii, wyjątkowo utalentowanym, wręcz genialnym. Razem z przyjacielem opracowują metodę zapisu ludzkiej świadomości. Josh i Hope są w sobie zakochani, ale Hope umiera. Chłopak postanawia oszukać śmierć i zachować pamięć Hope za pomocą swojego wynalazku. Czy to etyczne? Moralne? Jeszcze nie. Ale chce to zrobić z miłości do dziewczyny, która wypełniła jego świat.
Jak daleko można się posunąć, by ocalić ukochaną? Josh wie, że to nie ciało stanowi o nas, a nasza świadomość, pamięć i emocje. Gdybyśmy potrafili je zachować, bylibyśmy nieśmiertelni.
Umysł pisarza artysty nie jest niczym ograniczony, a to co wymyśli i opisze w książce, staje się realne w głowie czytelnika. Uwielbiam to uczucie.
Josh jest studentem neurobiologii, wyjątkowo utalentowanym, wręcz genialnym. Razem z przyjacielem opracowują metodę zapisu ludzkiej świadomości. Josh i Hope są w sobie zakochani, ale Hope umiera. Chłopak postanawia oszukać śmierć i zachować pamięć Hope za pomocą swojego wynalazku. Czy to etyczne? Moralne? Jeszcze nie. Ale chce to zrobić z miłości do dziewczyny, która wypełniła jego świat.
Jak daleko można się posunąć, by ocalić ukochaną? Josh wie, że to nie ciało stanowi o nas, a nasza świadomość, pamięć i emocje. Gdybyśmy potrafili je zachować, bylibyśmy nieśmiertelni.
Umysł pisarza artysty nie jest niczym ograniczony, a to co wymyśli i opisze w książce, staje się realne w głowie czytelnika. Uwielbiam to uczucie.
poniedziałek, 23 września 2019
Kłamstwo doskonałe - Lisa Scottoline
To, co całkiem dobrze ogląda się w kinie akcji, niekoniecznie musi się sprawdzić w książce. Nieprawdopodobne pościgi, świetnie wyszkoleni tajni agenci i zagadka do rozwiązania – takie filmy zawsze są dla mnie na pograniczu absurdu i komedii, dlatego bardzo je lubię. Zawsze komentuję i śmieję się z niewiarygodnych sytuacji, ludzi duchów, których cechuje niezwykła siła charakteru i wyjątkowa sprawność fizyczna. Na ekranie taka historia ma swoje tempo, efekty wizualne i dźwiękowe i ogląda się to zwykle z jakąś przyjemnością, nawet jeśli 90% przedstawionej akcji jest kompletnie nierealna.
W książce to już nie wygląda tak dobrze. Opisanie próby odbicia zakładnika z jadącego samochodu za pomocą helikoptera jest tak słabe, że trudno to przyjąć bez poczucia żenady. Ale to szczegół. Wprawdzie właśnie ten detal zaważył na mojej opinii, ale całość nie przedstawia się wiele lepiej.
Chris Brennan zatrudnia się w liceum małego miasteczka w Pensylwanii. Ma tylko tydzień na to, by poznać tamtejszych uczniów i wytypować tego, który może mu pomóc w realizacji jego tajemniczego planu. Pierwsza część książki przekonuje czytelnika, że Chris ma złe zamiary. Wprawdzie matka jednego z uczniów wzbudza w nim cieplejsze uczucia, co może sugerować, że jednak nie jest tak do szpiku kości zły, ale sam siebie przekonuje, że prowadzi takie życie, które uniemożliwia jakikolwiek związek.
A potem w połowie książki okazuje się, że jednak zamiary głównego bohatera nie są tak niecne jak nam się miało od początku wydawać. Dlaczego o tym piszę, zdradzając przyszłym czytelnikom to, co być może miało być zaskoczeniem? Dlatego, że mam wrażenie, że autorka sama nie potrafiła utrzymać tego w tajemnicy. Oddzieliła grubą kreską pierwszą część książki od drugiej i to co wcześniej opisywała jako negatywne, później przedstawia jako szlachetne. W to wszystko próbowała jeszcze wpleść romans, który wypadł absolutnie kuriozalnie. Bo która dorosła kobieta, matka nastolatka, zareagowałaby histerycznymi spazmami i obrażeniem na wieść, że facet, z którym spędziła tylko chwilę, który niczego jej nie obiecywał, ale w którym zadurzyła się bez pamięci, nie jest tym, za kogo się podawał?... Nie uwierzyłam żadnemu bohaterowi tej książki. Wydali mi się śmieszni, a ich historia zupełnie niewiarygodna.
Aha, a okładka zupełnie bez sensu.
W książce to już nie wygląda tak dobrze. Opisanie próby odbicia zakładnika z jadącego samochodu za pomocą helikoptera jest tak słabe, że trudno to przyjąć bez poczucia żenady. Ale to szczegół. Wprawdzie właśnie ten detal zaważył na mojej opinii, ale całość nie przedstawia się wiele lepiej.
Chris Brennan zatrudnia się w liceum małego miasteczka w Pensylwanii. Ma tylko tydzień na to, by poznać tamtejszych uczniów i wytypować tego, który może mu pomóc w realizacji jego tajemniczego planu. Pierwsza część książki przekonuje czytelnika, że Chris ma złe zamiary. Wprawdzie matka jednego z uczniów wzbudza w nim cieplejsze uczucia, co może sugerować, że jednak nie jest tak do szpiku kości zły, ale sam siebie przekonuje, że prowadzi takie życie, które uniemożliwia jakikolwiek związek.
A potem w połowie książki okazuje się, że jednak zamiary głównego bohatera nie są tak niecne jak nam się miało od początku wydawać. Dlaczego o tym piszę, zdradzając przyszłym czytelnikom to, co być może miało być zaskoczeniem? Dlatego, że mam wrażenie, że autorka sama nie potrafiła utrzymać tego w tajemnicy. Oddzieliła grubą kreską pierwszą część książki od drugiej i to co wcześniej opisywała jako negatywne, później przedstawia jako szlachetne. W to wszystko próbowała jeszcze wpleść romans, który wypadł absolutnie kuriozalnie. Bo która dorosła kobieta, matka nastolatka, zareagowałaby histerycznymi spazmami i obrażeniem na wieść, że facet, z którym spędziła tylko chwilę, który niczego jej nie obiecywał, ale w którym zadurzyła się bez pamięci, nie jest tym, za kogo się podawał?... Nie uwierzyłam żadnemu bohaterowi tej książki. Wydali mi się śmieszni, a ich historia zupełnie niewiarygodna.
Aha, a okładka zupełnie bez sensu.
czwartek, 29 sierpnia 2019
Nie pozwól mu odejść - Kathryn Croft
Zoe i Jack wiedli szczęśliwe życie w pobliżu Londynu do czasu, aż ich młodszy syn Ethan utonął w rzece razem ze swoim kolegą. Po tym zdarzeniu, które uznano za nieszczęśliwy wypadek, rodzina wyprowadza się do stolicy. Tutaj, gdzie nic nie przypomina już Ethana Zoe, Jack i ich starszy syn … składają swoje życie na nowo. Po trzech latach od śmierci chłopca, Zoe otrzymuje anonimowe SMS’y, w których ktoś sugeruje, że śmierć jej syna nie była wynikiem przypadku. Policja nie bierze tego na serio, mąż bagatelizuje problem, więc Zoe, pozostawiona sama sobie, chce dociec prawdy. Musi dowiedzieć się, co działo się w życiu jej syna przed wypadkiem.
Absolutnie świetna książka. Nawet nie tyle poprzez konstrukcję czy jakąś niezwykłą narrację. Jest świetna za sprawą tajemnicy do rozwikłania i wyjątkowego rozwiązania tej historii. Poza tym śledztwo Zoe wydaje się być bardzo wiarygodne. Nie ma tutaj nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i odkrytego po latach pamiętnika. Jest za to skrupulatne zbieranie informacji i zestawienie ich z tym, co wcześniej było wiadomo. Naprawdę dobry thriller.
piątek, 16 sierpnia 2019
Sonia - Magdalena Louis
Dzisiaj sporo wiemy o pedofilii, o mechanizmach, którymi posługują się molestujący dzieci, o tym, w jaki sposób budują zaufanie ofiary. Mimo to nadal nie potrafimy zrozumieć, jak łatwo w pułapkę pedofilów wpadają ludzie dorośli, opiekunowie dzieci. Zamykają oczy, nie chcąc widzieć tego, co niewygodne, niezrozumiałe. Chcą trwać w swoim własnym bezpieczeństwie, czasem uzależnieni finansowo od oprawcy, czasem dla prestiżu i kariery, a niekiedy z czystej bezsilności. Mężczyźni często wytrząsają się o tym, co by zrobili z takim pedofilem, gdyby dorwali go w swoje ręce, kobiety lubią oceniać inne kobiety zadając oskarżające pytanie: „Gdzie była wtedy matka?!”, ale prawda jest taka, że często naszą reakcją jest milczenie, niedowierzanie lub po prostu brak zrozumienia.
Dziś jesteśmy dużo bardziej świadomi, jako społeczeństwo, a mimo to często nadal ślepi na krzywdę dzieci.
W PRL-u ochrona dzieci przez skrzywdzeniem była jeszcze trudniejsza. Ludzie chcieli, żeby wszystko co niewygodne zostało w czterech ścianach, żeby nikt się nie dowiedział. Księża byli autorytetami, ojciec był żywicielem rodziny, niemal równy Bogu, ojczym, wujek, sąsiad – mężczyźni, bez których kobieta była narażona na złe spojrzenia sąsiadek, na ostracyzm, na plotki. Jak w takim świecie mówić głośno o tym, że w moim domu, w mojej rodzinie dochodzi do molestowania seksualnego dziecka?
W taki świat, miniony, ale ciągle żywy w mentalności wielu z nas, zabiera nas autorka. Maluje obrazy, które moje pokolenie doskonale pamięta – zapracowana, zmęczona mama, ciasnota w mieszkaniach, dym papierosowy na zasłonkach w kwiaty, białe podkolanówki co niedziela i ślepe zapatrzenie w mężczyznę, nawet jeśli pił i bił.
Sonia jest młodszą córką państwa Hamerów. W 1979 roku Sonia i jej o pięć lat starsza siostra spędzają ostatnie święta Bożego Narodzenia w pełnej, normalnej jak na tamte czasy rodzinie. Dzień później ich ojciec opuszcza dom i wyjeżdża z kochanką do Ameryki. Matka dziewczynek musi od tej pory sama utrzymać dom i wychować córki. Wsparcie otrzymuje od matki księdza, którą dość często gości w swoim domu. To jej stara się przypodobać, to jej opowiada o swoich problemach. To smutne życie przytłoczyło ją tak bardzo, że nie zauważa, jak jej młodsza córka zmienia się i jakie sygnały wysyła, jak niemo prosi o pomoc.
Bardzo dobra, mocna książka. Wwierca się w serce i umysł czytelnika, nie pozostawia obojętnym, zmusza do otworzenia oczu. Po jej przeczytaniu czujemy się w obowiązku patrzeć i słuchać uważniej.
Dziś jesteśmy dużo bardziej świadomi, jako społeczeństwo, a mimo to często nadal ślepi na krzywdę dzieci.
W PRL-u ochrona dzieci przez skrzywdzeniem była jeszcze trudniejsza. Ludzie chcieli, żeby wszystko co niewygodne zostało w czterech ścianach, żeby nikt się nie dowiedział. Księża byli autorytetami, ojciec był żywicielem rodziny, niemal równy Bogu, ojczym, wujek, sąsiad – mężczyźni, bez których kobieta była narażona na złe spojrzenia sąsiadek, na ostracyzm, na plotki. Jak w takim świecie mówić głośno o tym, że w moim domu, w mojej rodzinie dochodzi do molestowania seksualnego dziecka?
W taki świat, miniony, ale ciągle żywy w mentalności wielu z nas, zabiera nas autorka. Maluje obrazy, które moje pokolenie doskonale pamięta – zapracowana, zmęczona mama, ciasnota w mieszkaniach, dym papierosowy na zasłonkach w kwiaty, białe podkolanówki co niedziela i ślepe zapatrzenie w mężczyznę, nawet jeśli pił i bił.
Sonia jest młodszą córką państwa Hamerów. W 1979 roku Sonia i jej o pięć lat starsza siostra spędzają ostatnie święta Bożego Narodzenia w pełnej, normalnej jak na tamte czasy rodzinie. Dzień później ich ojciec opuszcza dom i wyjeżdża z kochanką do Ameryki. Matka dziewczynek musi od tej pory sama utrzymać dom i wychować córki. Wsparcie otrzymuje od matki księdza, którą dość często gości w swoim domu. To jej stara się przypodobać, to jej opowiada o swoich problemach. To smutne życie przytłoczyło ją tak bardzo, że nie zauważa, jak jej młodsza córka zmienia się i jakie sygnały wysyła, jak niemo prosi o pomoc.
Bardzo dobra, mocna książka. Wwierca się w serce i umysł czytelnika, nie pozostawia obojętnym, zmusza do otworzenia oczu. Po jej przeczytaniu czujemy się w obowiązku patrzeć i słuchać uważniej.
sobota, 3 sierpnia 2019
To, co nas dzieli - Anna McPartlin
Z Anną McParlin jest trochę tak, jak z Jojo Moyes – po kilku dobrych, choć niedostrzeżonych książkach, wydaje absolutną perełkę, bestseller, w którym czytelnicy się zakochują. Wtedy wydawnictwo decyduje się opublikować jej wcześniejsze tytuły, choć niektórym czytelnikom wydaje się, że to kolejne, które napisała.
W PL najpierw pojawiły się Ostatnie dni Królika, które wyszły spod pióra autorki w 2015 r., potem Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu i kolejno To, co nas dzieli, które powstało cztery lata wcześniej. Uważam, że jeśli chce się porównywać książki jednego autora, trzeba wziąć pod uwagę kolejność ich powstawania. Nie wspominając o szerszym kontekście, o okolicznościach, inspiracjach, momencie życia pisarza. Niełatwo zagłębić się we wszystkie detale, ale chronologii nie można pominąć. Bo przecież autor rozwija się, poprawia swój warsztat, bazuje na doświadczeniu oraz na odbiorze swoich poprzednich książek. Jest mnóstwo rzeczy, które wpływają na kolejne jego dzieła. Jeśli umieścimy ocenianą książkę w odpowiednim miejscu na osi twórczości pisarza, łatwiej o właściwe wnioski.
Anna zawsze porusza trudną tematykę – pojawia się śmierć, strata bliskiej osoby, niełatwe relacje rodzinne. Ale to, co wyróżnia tę autorkę, to niezwykłe poczucie humoru i lekkość w opowiadaniu o tym, co najtrudniejsze.
Eve Hayes i Lily Brennan – niegdyś najlepsze przyjaciółki, nierozłączne. Nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek miało je rozdzielić. Zawsze się wspierały, pomagały sobie, zawsze blisko siebie. Nawet wtedy, gdy Lily wyjeżdża, by w czasie wakacji zarobić na studia, piszą do siebie niemal codziennie. Te listy tłumaczą czytelnikowi to co stało się w przeszłości, a co miało wpływ na życie tych dwóch fantastycznych dziewczyn. Coś, co je rozdzieliło na dwadzieścia lat.
Główną osią powieści jest czas współczesny - Eve osiągnęła zawodowy sukces i zmęczona życiem na świeczniku wraca do Dublina. Kiedy po poważnym wypadku trafia do szpitala okazuje się, że jej dawna przyjaciółka pracuje tam, jako pielęgniarka. To spotkanie po latach daje szansę na naprawienie relacji między kobietami i na to, by życie obu znowu wróciło na właściwe tory.
Fantastyczna książka. Zabawna, a jednocześnie trudna i niebanalna. Będę niecierpliwie czekała na kolejne lub poprzednie książki tej autorki, po które, mam nadzieję, sięgnie wydawnictwo HarperCollins Polska.
W PL najpierw pojawiły się Ostatnie dni Królika, które wyszły spod pióra autorki w 2015 r., potem Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu i kolejno To, co nas dzieli, które powstało cztery lata wcześniej. Uważam, że jeśli chce się porównywać książki jednego autora, trzeba wziąć pod uwagę kolejność ich powstawania. Nie wspominając o szerszym kontekście, o okolicznościach, inspiracjach, momencie życia pisarza. Niełatwo zagłębić się we wszystkie detale, ale chronologii nie można pominąć. Bo przecież autor rozwija się, poprawia swój warsztat, bazuje na doświadczeniu oraz na odbiorze swoich poprzednich książek. Jest mnóstwo rzeczy, które wpływają na kolejne jego dzieła. Jeśli umieścimy ocenianą książkę w odpowiednim miejscu na osi twórczości pisarza, łatwiej o właściwe wnioski.
Anna zawsze porusza trudną tematykę – pojawia się śmierć, strata bliskiej osoby, niełatwe relacje rodzinne. Ale to, co wyróżnia tę autorkę, to niezwykłe poczucie humoru i lekkość w opowiadaniu o tym, co najtrudniejsze.
Eve Hayes i Lily Brennan – niegdyś najlepsze przyjaciółki, nierozłączne. Nic nie wskazywało na to, żeby cokolwiek miało je rozdzielić. Zawsze się wspierały, pomagały sobie, zawsze blisko siebie. Nawet wtedy, gdy Lily wyjeżdża, by w czasie wakacji zarobić na studia, piszą do siebie niemal codziennie. Te listy tłumaczą czytelnikowi to co stało się w przeszłości, a co miało wpływ na życie tych dwóch fantastycznych dziewczyn. Coś, co je rozdzieliło na dwadzieścia lat.
Główną osią powieści jest czas współczesny - Eve osiągnęła zawodowy sukces i zmęczona życiem na świeczniku wraca do Dublina. Kiedy po poważnym wypadku trafia do szpitala okazuje się, że jej dawna przyjaciółka pracuje tam, jako pielęgniarka. To spotkanie po latach daje szansę na naprawienie relacji między kobietami i na to, by życie obu znowu wróciło na właściwe tory.
Fantastyczna książka. Zabawna, a jednocześnie trudna i niebanalna. Będę niecierpliwie czekała na kolejne lub poprzednie książki tej autorki, po które, mam nadzieję, sięgnie wydawnictwo HarperCollins Polska.
środa, 31 lipca 2019
Nigdy nie zapomnieć - Michel Bussi
Bussi przyzwyczaił mnie już do tego, że to, co wydaje się oczywiste i jednoznaczne, wcale takie nie jest.
Jamal przyjechał do Yport, żeby na tamtejszych wzgórzach przygotowywać się do ulrtamaratonu, najtrudniejszego biegu na świecie. W trakcie porannego treningu widzi dziewczynę na zboczu klifu. Chwilę później dziewczyna leży na skalistej plaży. Czy to było samobójstwo czy Jamal ją zepchnął? I jaki to ma związek ze śledztwem sprzed 10. laty, kiedy ten sam scenariusz rozegrał się w tym samym miejscu?
Jamal ma niewiele czasu, by udowodnić swoją niewinność. Ktoś prowadzi go jak po sznurku, podrzucając mu kolejne wskazówki dotyczące morderstwa sprzed lat. Nie wiadomo tylko, czy powinien temu ufać.
Ze względu na mnogość wątków i bohaterów, na ich role i powiązania, trudno jest zauważyć, kiedy ten z pozoru zwykły kryminał zamienia się w thriller psychologiczny, po czym płynnie przechodzi w nieoczywisty romans, by na nowo zagłębić się w skomplikowaną intrygę. Zdradzę, że zakończenie nie mieści się ramach „i żyli długo i szczęśliwie”. Zakończenie, jak przystało na mistrza, zaskakuje, wyjaśnia wszystkie wątki i wzrusza.
Jamal przyjechał do Yport, żeby na tamtejszych wzgórzach przygotowywać się do ulrtamaratonu, najtrudniejszego biegu na świecie. W trakcie porannego treningu widzi dziewczynę na zboczu klifu. Chwilę później dziewczyna leży na skalistej plaży. Czy to było samobójstwo czy Jamal ją zepchnął? I jaki to ma związek ze śledztwem sprzed 10. laty, kiedy ten sam scenariusz rozegrał się w tym samym miejscu?
Jamal ma niewiele czasu, by udowodnić swoją niewinność. Ktoś prowadzi go jak po sznurku, podrzucając mu kolejne wskazówki dotyczące morderstwa sprzed lat. Nie wiadomo tylko, czy powinien temu ufać.
Ze względu na mnogość wątków i bohaterów, na ich role i powiązania, trudno jest zauważyć, kiedy ten z pozoru zwykły kryminał zamienia się w thriller psychologiczny, po czym płynnie przechodzi w nieoczywisty romans, by na nowo zagłębić się w skomplikowaną intrygę. Zdradzę, że zakończenie nie mieści się ramach „i żyli długo i szczęśliwie”. Zakończenie, jak przystało na mistrza, zaskakuje, wyjaśnia wszystkie wątki i wzrusza.
poniedziałek, 22 lipca 2019
Nie otwieraj oczu - Josh Malerman
Czy można zginąć od samego patrzenia? Na świecie pojawia się COŚ, co sprawia, że ludzie, którzy to zobaczą wpadają w amok i najpierw zabijają innych ludzi, a potem siebie. Niezależnie od tego, czy patrzą na to bezpośrednio, czy poprzez soczewkę, czy nawet poprzez nagrany obraz. Ci którzy chcą przetrwać muszą nauczyć się żyć z zamkniętymi oczami. Jedną z takich osób jest Malorie. Kiedy następuje eskalacja niewyjaśnionych śmierci, dziewczyna odkrywa, że jest w ciąży. Musi ukryć się w ciemności, aby nie zobaczyć tego, co zabija, by przeżyć i dać życie swojemu dziecku.
Po tej lekturze naszła mnie myśl, że im dziwniejszą wymyślisz fabułę, tym mocniejsze musi być zakończenie. To COŚ zabija, ale nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo co to jest, ani skąd się wzięło, dokąd zmierza, jaki ma cel. Te pytania nie znalazły odpowiedzi, a moim zdaniem czytelnik zasługuje na wyjaśnienie. Całkowicie pominięto rolę osób niewidomych, które w tej historii powinni mieć kluczowe znaczenie i to oni powinni prowadzić widzących – role i definicja niepełnosprawności powinny być odwrócone. No i zakończenie, tak grzeczne i tak bez polotu, że nie miało szansy mnie zaskoczyć, ani mną wstrząsnąć.
Potencjał tej książki był ogromny, ale autor nie umiał wykorzystać swojego świetnego pomysłu.
Po tej lekturze naszła mnie myśl, że im dziwniejszą wymyślisz fabułę, tym mocniejsze musi być zakończenie. To COŚ zabija, ale nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo co to jest, ani skąd się wzięło, dokąd zmierza, jaki ma cel. Te pytania nie znalazły odpowiedzi, a moim zdaniem czytelnik zasługuje na wyjaśnienie. Całkowicie pominięto rolę osób niewidomych, które w tej historii powinni mieć kluczowe znaczenie i to oni powinni prowadzić widzących – role i definicja niepełnosprawności powinny być odwrócone. No i zakończenie, tak grzeczne i tak bez polotu, że nie miało szansy mnie zaskoczyć, ani mną wstrząsnąć.
Potencjał tej książki był ogromny, ale autor nie umiał wykorzystać swojego świetnego pomysłu.
piątek, 12 lipca 2019
Czarownice z Salem Falls - Jodi Picoult
Mam specjalną półkę z nieprzeczytanymi książkami Jodi. I choć wracam do niej dosyć często, to ciągle mam wrażenie, że nic z niej nie ubywa.
Tym razem postanowiłam przeczytać Czarownice z Salem Falls. Tytuł i nazwa miasteczka nieprzypadkowa i jednoznacznie kojarząca się z książką Arthura Millera. Motywem łączącym te dwie powieści, oczywiście oprócz wątku magii, jest wyrządzona krzywda, której nie można odkupić.
Jack St. Bride jest nauczycielem WF w prywatnej szkole dla dziewcząt. Za sprawą zakochanej w nim uczennicy zostaje oskarżony o molestowanie nieletniej. Po namowach adwokata, przyznaje się do winy i spędza kilka miesięcy w areszcie. Chcąc zapomnieć o przeszłości, próbuje znaleźć miejsce, gdzie będzie mógł zacząć od nowa. Zatrudnia się jako pomywacz w małej restauracji w Salem Falls. Niestety historia lubi się powtarzać i Jack staje się obiektem westchnień jednej z miejscowych nastolatek. Kiedy zostaje oskarżony o gwałt i ponownie musi stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, postanawia bronić prawdy o sobie.
Lubię prawne aspekty u Jodi. Amerykański system prawny ma więcej wspólnego z teatrem niż z balet trzylatków. Domyślam się, że obraz może być przerysowany, jednak ogólnie oddaje, jak wiele w procesie zależy od umiejętności aktorskich prokuratora i adwokata. Zupełnie jakby byli na scenie przed publicznością.
Zakończenie tej historii może być zaskoczeniem (jak to często u Jodi), ale nawet, jeśli wpadniecie na nie sami, nie poczujecie żadnej satysfakcji.
Tym razem postanowiłam przeczytać Czarownice z Salem Falls. Tytuł i nazwa miasteczka nieprzypadkowa i jednoznacznie kojarząca się z książką Arthura Millera. Motywem łączącym te dwie powieści, oczywiście oprócz wątku magii, jest wyrządzona krzywda, której nie można odkupić.
Jack St. Bride jest nauczycielem WF w prywatnej szkole dla dziewcząt. Za sprawą zakochanej w nim uczennicy zostaje oskarżony o molestowanie nieletniej. Po namowach adwokata, przyznaje się do winy i spędza kilka miesięcy w areszcie. Chcąc zapomnieć o przeszłości, próbuje znaleźć miejsce, gdzie będzie mógł zacząć od nowa. Zatrudnia się jako pomywacz w małej restauracji w Salem Falls. Niestety historia lubi się powtarzać i Jack staje się obiektem westchnień jednej z miejscowych nastolatek. Kiedy zostaje oskarżony o gwałt i ponownie musi stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, postanawia bronić prawdy o sobie.
Lubię prawne aspekty u Jodi. Amerykański system prawny ma więcej wspólnego z teatrem niż z balet trzylatków. Domyślam się, że obraz może być przerysowany, jednak ogólnie oddaje, jak wiele w procesie zależy od umiejętności aktorskich prokuratora i adwokata. Zupełnie jakby byli na scenie przed publicznością.
Zakończenie tej historii może być zaskoczeniem (jak to często u Jodi), ale nawet, jeśli wpadniecie na nie sami, nie poczujecie żadnej satysfakcji.
niedziela, 30 czerwca 2019
Nasze dusze nocą - Kent Haruf
Czytałam kiedyś o dwóch starszych, owdowiałych kobietach, które zamieszkały razem, by wspierać się w późnych latach życia. Ponieważ nie były spokrewnione, spotkały się z bardzo nieprzyjemnymi komentarzami ze strony sąsiadów. Zastanawiałam się wtedy, gdzie kończy się granica ludzkiego wścibstwa. Dlaczego zajmuje nas tak bardzo życie znajomych lub osób, które po prostu czasem widujemy, a sprawy naszych bliskich kompletnie nas nie obchodzą. Co nam daje prawo do komentowania tego, co ktoś inny robi w czterech ścianach własnego domu?
Samotność ludzi dojrzałych jest tematem tej książki. To, jak próbują sobie z nią radzić i jak są oceniani przez lokalne społeczeństwo i przez rodzinę.
Addie i Louis mieszkają w niewielkim miasteczku. Pewnego dnia Addie proponuje sąsiadowi, żeby przechodził do niej na noc. Miał dotrzymać jej towarzystwa w noce, kiedy samotność najbardziej jej dokucza. Chodziło jej o towarzystwo, o to, by mieć kogoś, z kim można porozmawiać, pośmiać, by wypełnić ciszę domu. Jednak reakcja otoczenia i syna Addie, stawia ich w sytuacji, gdy muszą zdecydować, czy iść pod prąd, czy poddać się i na nowo mieścić się w znormalizowanych ramach.
Samotność ludzi dojrzałych jest tematem tej książki. To, jak próbują sobie z nią radzić i jak są oceniani przez lokalne społeczeństwo i przez rodzinę.
Addie i Louis mieszkają w niewielkim miasteczku. Pewnego dnia Addie proponuje sąsiadowi, żeby przechodził do niej na noc. Miał dotrzymać jej towarzystwa w noce, kiedy samotność najbardziej jej dokucza. Chodziło jej o towarzystwo, o to, by mieć kogoś, z kim można porozmawiać, pośmiać, by wypełnić ciszę domu. Jednak reakcja otoczenia i syna Addie, stawia ich w sytuacji, gdy muszą zdecydować, czy iść pod prąd, czy poddać się i na nowo mieścić się w znormalizowanych ramach.
sobota, 29 czerwca 2019
Tatuażysta z Auschwitz - Heather Morris
Lale Sokołow miał 26 lat, kiedy trafił do Auschwitz. Przyjechał ubrany w garnitur, ponieważ uważał, że strojem okazuje się szacunek zarówno drugiemu człowiekowi, jak i sobie samemu. Lale był gentelmanem, zawsze miły i pomocny w stosunku do kobiet, uprzejmy wobec ludzi. Te cechy, wydawałoby się zupełnie nieistotne w obozie koncentracyjnym, pomogły mu przetrwać piekło, w jakim się znalazł i w którym poznał swoją przyszłą żonę Gitę. Mimo koszmaru dziejącego się na ich oczach, młodzi pokochali się i obiecali sobie, że przeżyją Auschwitz.
Ta niezwykła opowieść zasłyszana bezpośrednio od Lalego, na pewno była pełna emocji i niezwykłych wzruszeń. Jednak przeniesiona na karty książki traci swoją wyjątkowość. Być może za sprawą chaotycznej narracji, być może poprzez chodzenie autorki na skróty i pozostawienie dziur zarówno w chronologii, jak i samej fabule.
Ważne jest każde świadectwo tamtego czasu, tamtego miejsca, dlatego mimo wszystko uważam, że to wartościowa książka. Trzeba jednak pamiętać, że to miała być powieść, a nie dokument, więc autorka powinna zadbać o to, by całość była spójna i podana w atrakcyjny dla czytelnika sposób.
Ta niezwykła opowieść zasłyszana bezpośrednio od Lalego, na pewno była pełna emocji i niezwykłych wzruszeń. Jednak przeniesiona na karty książki traci swoją wyjątkowość. Być może za sprawą chaotycznej narracji, być może poprzez chodzenie autorki na skróty i pozostawienie dziur zarówno w chronologii, jak i samej fabule.
Ważne jest każde świadectwo tamtego czasu, tamtego miejsca, dlatego mimo wszystko uważam, że to wartościowa książka. Trzeba jednak pamiętać, że to miała być powieść, a nie dokument, więc autorka powinna zadbać o to, by całość była spójna i podana w atrakcyjny dla czytelnika sposób.
Strażnik tajemnic - Kate Morton
Dzieci znają rodziców tylko z tej jednej roli – dla nich od zawsze są rodzicami. Ale życie mamy czy taty nie zaczęło się z dniem narodzin ich dzieci. Wcześniej byli wesołymi lub trudnymi dziećmi, nastolatkami, pragnącymi zawojować świat, czy młodymi ludźmi lubiącymi zabawę i głośną muzykę. Każdy ma jakąś przeszłość i o ile jest to przeszłość poukładana i radosna, to łatwo o niej mówić i do niej wracać. Gorzej, jeśli chcemy uciec od tego, co było, zapomnieć, schować się tak, by duchy przeszłości nigdy nas nie znalazły. Wtedy to, co było wcześniej, może stać się największym sekretem.
Taką przeszłość, pełną nienaprawionych błędów ma Dorothy. W 1941 r., kiedy była młodą dziewczyną mieszkała w Londynie. Wśród spadających bomb życie toczyło się normalnie, o ile normą może być codzienny lęk o życie własne i swojej rodziny. Decyzje Dorothy doprowadzają do tragedii, a ona sama ucieka tam, gdzie jak sądzi, przeszłość jej nie dogoni.
Kilkanaście lat później najstarsza córka Dorothy, Laurel, jest świadkiem morderstwa, a potem, jako dorosła kobieta próbuje odkryć, co było powodem tego zabójstwa i co zdarzyło się w życiu jej mamy, co deptało jej ciągle po piętach.
Wyjątkowo dobrze skonstruowana historia, w której czas miniony przeplata się z teraźniejszością. Jedynym problemem jest to, że jedną z bardziej istotnych tajemnic tej książki, można odkryć już na samym początku. Być może jest to kwestia tłumaczenia, być może szczegółowości znaczeń w języku polskim, ale dla uważnego czytelnika jedno źle użyte słowo może popsuć całą przyjemność lektury. Jeśli pominąć tę niedogodność, książka jest warta polecenia.
Taką przeszłość, pełną nienaprawionych błędów ma Dorothy. W 1941 r., kiedy była młodą dziewczyną mieszkała w Londynie. Wśród spadających bomb życie toczyło się normalnie, o ile normą może być codzienny lęk o życie własne i swojej rodziny. Decyzje Dorothy doprowadzają do tragedii, a ona sama ucieka tam, gdzie jak sądzi, przeszłość jej nie dogoni.
Kilkanaście lat później najstarsza córka Dorothy, Laurel, jest świadkiem morderstwa, a potem, jako dorosła kobieta próbuje odkryć, co było powodem tego zabójstwa i co zdarzyło się w życiu jej mamy, co deptało jej ciągle po piętach.
Wyjątkowo dobrze skonstruowana historia, w której czas miniony przeplata się z teraźniejszością. Jedynym problemem jest to, że jedną z bardziej istotnych tajemnic tej książki, można odkryć już na samym początku. Być może jest to kwestia tłumaczenia, być może szczegółowości znaczeń w języku polskim, ale dla uważnego czytelnika jedno źle użyte słowo może popsuć całą przyjemność lektury. Jeśli pominąć tę niedogodność, książka jest warta polecenia.
czwartek, 30 maja 2019
Na skraju załamania - B.A. Paris
Co byś zrobił, gdybyś nocą w lesie natknął się na samochód na poboczu drogi, a w nim zobaczył samotną kobietę? Większość pewnie chciałby powiedzieć, że zatrzymałoby się i rycersko uratowało niewiastę z opresji. Ale prawda jest taka, że niewiele osób, niezależnie od płci, zapytałoby czy potrzebna jest pomoc. Nie wiem, czy bohaterkę tłumaczy fakt, że sama była kobietą, noc była ciemna, padał deszcz, a w tym miejscu nie było zasięgu. Trochę zbyt dużo tych usprawiedliwień. Jeśli nie chcesz czegoś zrobić, po prostu tego nie rób, a jeśli potrzebujesz wytłumaczenia, podaj jeden powód, a nie kilka. Wtedy twój brak działania jest bardziej wiarygodny niż kumulacja przeszkód.
Cass Anderson nie zatrzymała się w ciemnym lesie i nie pomogła kobiecie w aucie. A potem okazało się, że ta kobieta nie żyje. Została zamordowana. Co więcej Cass ją znała, więc poczucie winy targa jej sumieniem. Wkrótce okazuje się, że ktoś próbuje zmącić spokój bohaterki i zaczyna nękać ją głuchymi telefonami, a ona zaczyna wątpić w to, co podsuwa jej pamięć.
Czy to jest dobra książka czy nie będzie zależało od tego, komu uwierzysz – czy Cass, która widzi rzeczy coraz bardziej nieprawdopodobne, czy jej mężowi, który z troską próbuje przywrócić żonę na racjonalne tory.
Mnie ta historia nie urzekła, a jej zakończenie uważam za nieporozumienie – absolutnie nieprawdopodobne i płytkie. Zabrakło zaskoczenia i emocji, które niezbędne są przy gatunku jakim jest thriller psychologiczny.
Cass Anderson nie zatrzymała się w ciemnym lesie i nie pomogła kobiecie w aucie. A potem okazało się, że ta kobieta nie żyje. Została zamordowana. Co więcej Cass ją znała, więc poczucie winy targa jej sumieniem. Wkrótce okazuje się, że ktoś próbuje zmącić spokój bohaterki i zaczyna nękać ją głuchymi telefonami, a ona zaczyna wątpić w to, co podsuwa jej pamięć.
Czy to jest dobra książka czy nie będzie zależało od tego, komu uwierzysz – czy Cass, która widzi rzeczy coraz bardziej nieprawdopodobne, czy jej mężowi, który z troską próbuje przywrócić żonę na racjonalne tory.
Mnie ta historia nie urzekła, a jej zakończenie uważam za nieporozumienie – absolutnie nieprawdopodobne i płytkie. Zabrakło zaskoczenia i emocji, które niezbędne są przy gatunku jakim jest thriller psychologiczny.
poniedziałek, 27 maja 2019
Wielkie kłamstewka - Liane Moriarty
Nikt nie ma idealnego życia. Jeśli wydaje się, że twoja przyjaciółka, siostra, sąsiadka czy szefowa nie ma żadnych problemów, to się myślisz. Mówię oczywiście tylko o kobietach, bo najczęściej idealizujemy inne kobiety. Obserwujemy, oceniamy, zazdrościmy. Lubimy rozmawiać i zwierzać się, ale bywa, że nie chcemy opowiadać o tym, co nam doskwiera, co nas boli. Wstydzimy się. Nie mówię w tym momencie o pustym marudzeniu i narzekaniu na pogodę, zarobki i cieknący kran. Mam na myśli nasze traumy, trudne doświadczenia z dziećmi, kłótnie z mężami, zdrady, głębokie problemy finansowe. Takie rzeczy skrywamy, bo chcemy być idealne na zewnątrz, nawet dla przyjaciół.
W takiej ułudzie żyje społeczność Pirriwee, australijskiego miasteczka niedaleko Sydney. Wszyscy bogaci szczęśliwi, w fantastycznych związkach, z pięknymi i wybitnymi dziećmi. Jednak na początku roku szkolnego konflikt między maluchami z 1.klasy doprowadza do spięć między ich rodzicami, a to daje ujście skrywanym sekretom. Sprawy komplikują się do tego stopnia, że w czasie wieczorku integracyjnego dochodzi do tragedii – ktoś umiera, choć do końca nie wiemy kto.
Genialne charaktery – barwne, nietuzinkowe i doskonale opisane. Przewracasz kartki, niecierpliwie szukając odpowiedzi na pytanie – kto zginął, jak i dlaczego? Poznajesz fasadowe życie bogatych rodzin i myślisz sobie, jakie to prawdziwe, jak bardzo na czasie.
Absolutnie świetna książka.
W takiej ułudzie żyje społeczność Pirriwee, australijskiego miasteczka niedaleko Sydney. Wszyscy bogaci szczęśliwi, w fantastycznych związkach, z pięknymi i wybitnymi dziećmi. Jednak na początku roku szkolnego konflikt między maluchami z 1.klasy doprowadza do spięć między ich rodzicami, a to daje ujście skrywanym sekretom. Sprawy komplikują się do tego stopnia, że w czasie wieczorku integracyjnego dochodzi do tragedii – ktoś umiera, choć do końca nie wiemy kto.
Genialne charaktery – barwne, nietuzinkowe i doskonale opisane. Przewracasz kartki, niecierpliwie szukając odpowiedzi na pytanie – kto zginął, jak i dlaczego? Poznajesz fasadowe życie bogatych rodzin i myślisz sobie, jakie to prawdziwe, jak bardzo na czasie.
Absolutnie świetna książka.
środa, 22 maja 2019
Sieroce pociągi - Christina Baker Kline
Czasem spotykam się w książkach obyczajowych z tłem historycznym, którego nie potrafię pojąć. Tak było i tym razem, kiedy czytałam o sposobie radzenia sobie w Ameryce z problemem sierot, najczęściej dzieci imigrantów. Osierocone maluchy żyły na ulicach Nowego Jorku, cierpiąc z powodu głodu, chorób, zimna i braku opieki. W latach 1853-1929 dzieci, teoretycznie, by zapewnić im dach na głową, przewożono w głąb Stanów Zjednoczonych na farmy i wiejskie tereny. Tamtejsi mieszkańcy mogli wybrać sobie dziecko z transportu i adoptować je lub po prostu przygarnąć. Większość dzieci z sierocych pociągów trafiało do rodzin, które potrzebowały rąk do pracy, a nie do takich, które chciały mieć dziecko. Los sierot wcale nie ulegał poprawie. Były wykorzystywane do pracy, bite, poniewierane, traktowane jak darmowa służba. Wiem, że patrzę na to z perspektywy dzisiejszego świata i wiem, że nasze realia mają się nijak do panujących na początku XX w. w USA. Jednak ciężko mi zgodzić się z tym, że operacja wywożenia dzieci na zachód miała na celu pomoc sierotom. Uważam, że jest to jeden z wstydliwych rozdziałów Ameryki, o którym zbyt mało się mówi.
Vivian Daly była jednym z dzieci z takiego pociągu. Była córką irlandzkich imigrantów, a jej rodzice i rodzeństwo zginęli w pożarze kamienicy, w której mieszkali. Vivian, jak dziesiątki innych dzieci, trafiła do sierocego pociągu. Przygarniali ją ludzie, których nie interesował los małej dziewczynki, tyko to, czy ona potrafi szyć, opiekować się młodszymi dziećmi lub wykonywać inną pracę.
Historię Vivian poznajemy dzięki nastoletniej Molly Ayer, która w ramach prac społecznych musi pomóc staruszce uporządkować strych. Skrzynie na tym strychu kryją wiele skarbów i pamiątek, które przywołają bolesne wspomnienia. Okazuje się również, że przyjaźń nie zna się na metrykach i młoda dziewczyna może być bliską osobą dla dziewięćdziesięciolatki. Tym bardziej wtedy, gdy mają podobne doświadczenia poczucia osamotnienia, odrzucenia i braku zainteresowania.
Vivian Daly była jednym z dzieci z takiego pociągu. Była córką irlandzkich imigrantów, a jej rodzice i rodzeństwo zginęli w pożarze kamienicy, w której mieszkali. Vivian, jak dziesiątki innych dzieci, trafiła do sierocego pociągu. Przygarniali ją ludzie, których nie interesował los małej dziewczynki, tyko to, czy ona potrafi szyć, opiekować się młodszymi dziećmi lub wykonywać inną pracę.
Historię Vivian poznajemy dzięki nastoletniej Molly Ayer, która w ramach prac społecznych musi pomóc staruszce uporządkować strych. Skrzynie na tym strychu kryją wiele skarbów i pamiątek, które przywołają bolesne wspomnienia. Okazuje się również, że przyjaźń nie zna się na metrykach i młoda dziewczyna może być bliską osobą dla dziewięćdziesięciolatki. Tym bardziej wtedy, gdy mają podobne doświadczenia poczucia osamotnienia, odrzucenia i braku zainteresowania.
wtorek, 30 kwietnia 2019
Pokrewne dusze - Agata Kołakowska
Nawet ci, którzy żyją sami z wyboru, introwertycy czy ludzie
po przejściach potrzebują pokrewnej duszy. Kogoś, z kim można być choćby przez
chwilę, do kogo można mówić lub go przytulić. Może to być drugi człowiek,
przyjaciel, mąż, rodzina, zwierzę…
Bohaterka tej książki Marta miała przyjaciela w swojej
siostrze, która niestety zmarła w tragicznych okolicznościach. Od tej pory
Marta nie może uporać się ze stratą, dlatego kieruje się do gabinetu
psychoterapii i rozpoczyna sesje z Mileną Gajewską. W niej odkrywa pokrewną
duszę, której może zaufać i która wg Marty, może zastąpić jej nieżyjącą siostrę.
Milena nie jest jednak zainteresowana bliższą znajomością z pacjentką, mimo że
sama często uczestniczy w prywatnej sferze wielu osób, które zwracały się do
niej o pomoc.
Jak na thriller psychologiczny zbyt naiwna, jak na obyczajówkę,
zbyt skomplikowana. Trudno określić, czym miała być ta powieść. Wydaje się, że
autorka nie udźwignęła tego, co wymyśliła. A działo się sporo. I oprócz działań
celowych, zamierzonych przez bohaterów zbyt wiele tu niestety nieprawdopodobnych
zbiegów okoliczności i nadinterpretacji, brak elementarnej rozmowy między bohaterami,
co prowadziło do niedopowiedzeń i podejmowania błędnych decyzji. Miało to
uzasadnienie jeśli chodzi o pogmatwanie historii, ale nie miało racji bytu
jeśli chodzi o realizm.
piątek, 19 kwietnia 2019
Dzień, który zmienił wszystko - Catherine Ryan Hyde
Nathan McCane znajduje w lesie porzucone niemowlę. Bardzo
chce się nim zaopiekować, ale to prawo uzyskała babcia chłopca, jako jego
jedyna rodzina. Kobieta wychowuje go z poczucia obowiązku, ale nie tworzy z nim
więzi emocjonalnej. Stara się zapewnić chłopcu dobre warunki, ale nie zważa na
jego potrzeby, marzenia. Nie kocha go. Chłopiec otrzymuje imię po człowieku,
który go znalazł, ale to nie jedyne, co ich łączy. Są ze sobą związani uczuciem
i troską, jaką Nathan obdarzył małego Nata. I niezależnie od tego, co zdarzy
się w życiu i jakie decyzje podejmie młody człowiek, miłość nie ustanie. Tego
Nat musi się nauczyć.
I taka jest lekcja dla czytelnika.
I taka jest lekcja dla czytelnika.
To jest książka o niezbyt rozbudowanej fabule, mimo że historia
rozciągnięta jest na lata. Niesie jednak inną wartość niż czysta rozrywka.
Pokazuje, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa, które zapewniamy dzieciom i
to, żeby miały oparcie w drugim człowieku.
piątek, 12 kwietnia 2019
Zostań, a potem walcz - John Boyne
Kiedy wybucha wojna, łatwo można być bohaterem – wystarczy ubrać
mundur i iść na front. Nie ujmując niczego żołnierzom walczącym na polu bitwy,
czasem trudniej jest zostać i zadbać o byt rodziny. Szczególnie, jeśli taki
obowiązek spada na małego chłopca.
Alfie Summerfield mieszka z rodzicami w Anglii. Kiedy
wybucha I wojna światowa ojciec Alfiego zaciąga się do wojska, pozostawiając
żonę i dziecko. Margie, skupiona na zapewnieniu im utrzymania, nie zauważa, jak
źle to wpływa na jej relacje z synem. Alfie postanawia pomóc mamie i zaczyna
pracę jako pucybut na dworcu King’s Cross. Dzięki temu i szczęśliwemu zbiegowi
okoliczności może uda mu się odnaleźć ojca.
Spodziewałam się większego nacisku na przeżycia i obserwacje
dziewięcioletniego chłopca, który musi zmierzyć się z okrucieństwem wojny, choć
nie widzi walki i z niezrozumiałymi nowymi zasadami, kiedy ludzie są dzieleni
na lepszych i gorszych ze względu na swoje pochodzenie. Niestety autor poszedł
w innym kierunku i zamiast opisać dziecięcą naiwność, która zmienia się w
bohaterstwo, skupił się na nierealnej historii, w której chłopiec chce
doprowadzić do powrotu ojca do domu.
środa, 27 marca 2019
Nie ukryjesz się - Susan Lewis
Ile jesteś w stanie poświęcić dla bezpieczeństwa twoich
najbliższych? Z czego potrafiłbyś zrezygnować? I co, jeśli dla dobra jednego
dziecka, musisz odwrócić się od drugiego?
Zamysł tej książki był świetny, a pytania, które postawiłam
nie są bez znaczenia.
Justine i Matt mają idealne życie – piękny dom, świetna
praca, wyczekane dzieci. W natłoku codziennych obowiązków nie zauważają, że coś
złego dzieje się z ich synem. Brak uwagi i skupienie na nowo narodzonej córce, doprowadzają
do tragedii. Justine postanawia wyjechać z miasteczka i ukryć się w domu swojej
babci. Jednak tam również dopada ją przeszłość.
Rodzicielstwo to strasznie trudna sprawa. Wychowujemy swoje
dzieci najlepiej jak potrafimy, ale wiele złych rzeczy i tak się wydarza. Czyja
to wina?
Wiele decyzji bohaterów tej książki nie jest dla mnie
zrozumiałych, dlatego trudno mi było im kibicować. W granicach mojej moralności
i miłości rodzicielskiej nie mieści się odwrócenie się od swojego dziecka,
nawet w tych okolicznościach, jakie zostały przedstawione.
poniedziałek, 25 marca 2019
Z każdym oddechem - Nicholas Sparks
Lubię książki o miłości. Naprawdę lubię. Ale nie te, które napisał Nicholas Sparks. Nie jestem w stanie zrozumieć jego fenomenu. Wszystkie te historie są niemal identyczne. Ktoś wyjeżdża, spotyka drugą osobę, potem nie mogą być razem, coś im stoi na przeszkodzie do szczęścia, potem znowu się spotykają i miłość zwycięża.
Tak jest i tym razem. Hope jedzie do domu w Sunset Beach, gdzie spędzała wakacje, aby zastanowić się nad swoim życiem, a Tru przyjeżdża z odległego Zimbabwe, żeby spotkać się z ojcem. Ojciec zostawia mu dom do dyspozycji, ale pojawia się dopiero po kilku dniach (na chwilę, w sumie nie wiem po co), tak aby Tru miał czas i przestrzeń do spacerów. No i żeby mógł poznać Hope. Młodzi zakochują się w sobie, ale nie mogą być razem, bo ona pragnie dziecka, a on musi wracać do syna do Afryki. Żal.
Problem z tymi książkami (przeczytałam raptem dwie i obejrzałam trzy filmy na podstawie kolejnych trzech) jest taki, że w nich nic się nie dzieje. Nie ma osadzenia w jakiejś szerszej historii, nie ma wielowątkowości, mnogości bohaterów, nie ma niespodzianek. W zasadzie zanim dotrzemy do końca pierwszego rozdziału, wiemy jak to się skończy.
Sądzę jednak, że mimo wszystko Sparksa lepiej się ogląda niż czyta. Pewnie dlatego, że umiejętne przeniesienie na ekran opisanej historii wiąże się z osadzeniem bohaterów w jakiejś przestrzeni, nadaniem im kolorów i realności. A w książkach tego autora zdecydowanie tego brakuje.
Tak jest i tym razem. Hope jedzie do domu w Sunset Beach, gdzie spędzała wakacje, aby zastanowić się nad swoim życiem, a Tru przyjeżdża z odległego Zimbabwe, żeby spotkać się z ojcem. Ojciec zostawia mu dom do dyspozycji, ale pojawia się dopiero po kilku dniach (na chwilę, w sumie nie wiem po co), tak aby Tru miał czas i przestrzeń do spacerów. No i żeby mógł poznać Hope. Młodzi zakochują się w sobie, ale nie mogą być razem, bo ona pragnie dziecka, a on musi wracać do syna do Afryki. Żal.
Problem z tymi książkami (przeczytałam raptem dwie i obejrzałam trzy filmy na podstawie kolejnych trzech) jest taki, że w nich nic się nie dzieje. Nie ma osadzenia w jakiejś szerszej historii, nie ma wielowątkowości, mnogości bohaterów, nie ma niespodzianek. W zasadzie zanim dotrzemy do końca pierwszego rozdziału, wiemy jak to się skończy.
Sądzę jednak, że mimo wszystko Sparksa lepiej się ogląda niż czyta. Pewnie dlatego, że umiejętne przeniesienie na ekran opisanej historii wiąże się z osadzeniem bohaterów w jakiejś przestrzeni, nadaniem im kolorów i realności. A w książkach tego autora zdecydowanie tego brakuje.
piątek, 15 marca 2019
Nie puszczaj mojej dłoni - Michel Bussi
Na treści tej książki trzeba się skupić. Jak na każdej tego autora. Nie można czytać na placu zabaw, zerkając na dzieci, ani w zatłoczonym autobusie, pilnując, na którym przystanku mamy wysiąść. Trzeba się skoncentrować, żeby nie zgubić wątku, powiązań, przyczyn.
Wyspa La Reunion - zróżnicowany pod względem etnicznym turystyczny raj. W hotelu Alamanda wypoczywa małżeństwo Liane i Martian Bellon i ich sześcioletnia córka Sofa. Niespodziewanie Liane znika z pokoju hotelowego, a jej mąż zostaje uznany za podejrzanego zabicia żony. Martial nie przyznaje się do zabójstwa, ale wkrótce wraz z córką ucieka. W pogoń za nim udaje się miejscowa komisarz, co krok napotykając nowe ofiary morderstw.
Dlaczego Martial jedzie na drugą stronę wyspy? Co nim kieruje i czemu, skoro utrzymuje, że jest niewinny, zadaje sobie tak dużo trudu, by zmylić tropiących, zamiast współpracować z policją?
Na końcu wszystko się wyjaśni, ale rozwiązanie nie jest oczywiste. Każda decyzja głównego bohatera będzie miała swoją przyczynę i określone konsekwencje, ale będzie przybliżała go do celu. Musi tylko dotrzeć na czas i musi mieć ze sobą Sofę.
Wyspa La Reunion - zróżnicowany pod względem etnicznym turystyczny raj. W hotelu Alamanda wypoczywa małżeństwo Liane i Martian Bellon i ich sześcioletnia córka Sofa. Niespodziewanie Liane znika z pokoju hotelowego, a jej mąż zostaje uznany za podejrzanego zabicia żony. Martial nie przyznaje się do zabójstwa, ale wkrótce wraz z córką ucieka. W pogoń za nim udaje się miejscowa komisarz, co krok napotykając nowe ofiary morderstw.
Dlaczego Martial jedzie na drugą stronę wyspy? Co nim kieruje i czemu, skoro utrzymuje, że jest niewinny, zadaje sobie tak dużo trudu, by zmylić tropiących, zamiast współpracować z policją?
Na końcu wszystko się wyjaśni, ale rozwiązanie nie jest oczywiste. Każda decyzja głównego bohatera będzie miała swoją przyczynę i określone konsekwencje, ale będzie przybliżała go do celu. Musi tylko dotrzeć na czas i musi mieć ze sobą Sofę.
środa, 13 marca 2019
Załącznik - Rainbow Rowell
Często po lekturze o trudnej pod względem emocjonalnym
tematyce, sięgam po książki, które mają mnie rozbawić lub po prostu umilić mój
czas.
Lincoln O’Neill jest niespełna trzydziestoletnim facetem,
który utknął w nudnej pracy, a jego prywatne życie rozsypało się, kiedy
zostawiła go dziewczyna. Zdeklarowany monogamista, romantyk zamknął się w swoim
świecie i nie ma odwagi wziąć się za swoje życie. Co wieczór przychodzi do
pustego biura, by dbać o bezpieczeństwo w firmie. Nie, Lincoln nie jest
ochroniarzem. Lincoln kontroluje, czy pracownicy nie zajmują się prywatą w
czasie pracy. Czyta ich maile. I wysyła upomnienia.
Kiedy trafia na wiadomości, które wymieniają ze sobą Beth i
Jennifer, zaczyna interesować się ich korespondencją, ponieważ dziewczyny są dowcipne
i pogodne. Ich przyjaźń i problemy fascynują Lincolna i są impulsem do zmiany
jego nastawienia.
czwartek, 28 lutego 2019
Dziewczęta z Auschwitz - Sylwia Winnik
Przeżyć Auschwitz. Przetrwać, będąc dorosłym, było niewyobrażalnie trudno. A będąc dzieckiem? To wręcz niemożliwe, nierealne.Ilekroć sięgam po literaturę faktu dotyczącą obozu koncentracyjnego Auschwitz –Birkenau, tyle razy zadaję sobie pytanie – jak to się stało? Jak?
Czytam, wracam do tej tematyki, patrzę na fotografie z tamtego miejsca, czasu i nie wierzę. Nadal nie wierzę, że takie zło mogło się wydarzyć, że ludzie ludziom zgotowali ten los. I podziwiam siłę woli, niezłomny charakter więźniów obozu.
Książki takie jak ta każą nam pamiętać. Nawet jeśli to co się wydarzyło jest dla nas nie do ogarnięcia umysłem.
Bohaterkami tej książki są kobiety, które trafiły do obozu jako dzieci. Niewinne, śliczne i pogodne dziewczynki. I przeżyły. Jakimś cudem przeżyły. Opowiadają, wspominają, dają świadectwo o tamtych czasach. A we mnie krew się burzy po raz kolejny na myśl o tym, jak wiele cierpienia było doświadczeniem więźniów obozu.
Nie byłam jeszcze w Auschwitz. I nie wiem, czy kiedykolwiek pojadę. Nie wiem, czy dałabym radę przejść przez bramę… Ale chcę pamiętać i wracać myślami do tych ludzi, którzy zostali tam na zawsze i do tych, którym udało się przetrwać.
Czytam, wracam do tej tematyki, patrzę na fotografie z tamtego miejsca, czasu i nie wierzę. Nadal nie wierzę, że takie zło mogło się wydarzyć, że ludzie ludziom zgotowali ten los. I podziwiam siłę woli, niezłomny charakter więźniów obozu.
Książki takie jak ta każą nam pamiętać. Nawet jeśli to co się wydarzyło jest dla nas nie do ogarnięcia umysłem.
Bohaterkami tej książki są kobiety, które trafiły do obozu jako dzieci. Niewinne, śliczne i pogodne dziewczynki. I przeżyły. Jakimś cudem przeżyły. Opowiadają, wspominają, dają świadectwo o tamtych czasach. A we mnie krew się burzy po raz kolejny na myśl o tym, jak wiele cierpienia było doświadczeniem więźniów obozu.
Nie byłam jeszcze w Auschwitz. I nie wiem, czy kiedykolwiek pojadę. Nie wiem, czy dałabym radę przejść przez bramę… Ale chcę pamiętać i wracać myślami do tych ludzi, którzy zostali tam na zawsze i do tych, którym udało się przetrwać.
wtorek, 26 lutego 2019
Cień matki - Diane Chamberlain
Ostatnia część tryptyku to losy Lacey O’Neill, historia
tego, jak potoczyło się jej życie, jakich wyborów dokonywała. Córka zamordowanej
Annie stara się we wszystkim naśladować matkę. Nieświadomie powtarza również te
zachowania, których matka się wstydziła. Życie Lacey zmienia się diametralnie,
kiedy chcąc spełnić ostatnią wolę swojej zmarłej przyjaciółki, przygarnia pod
swój dach jej jedenastoletnią córkę Mackenzie.
Lacey nie wie, jaką matką powinna być dla dorastającej
dziewczyny i nie wie, co kierowało Jessiką, że zdecydowała się powierzyć jej
swoje dziecko.
Zwieńczenie opowieści o rodzinie O’Neill jest równie
interesujące jak jej poprzednie części. Jestem zachwycona tym, że autorka
potrafiła w każdej z tych książek upleść osobną historię, a jednocześnie znalazła
dla nich wspólny mianownik. A było to o tyle trudniejsze, że każda z części
cyklu o Kiss River jest bardzo skomplikowaną i wielowątkową powieścią.
piątek, 15 lutego 2019
Latarnia z Kiss River - Diane Chamberlain
Byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów
książki Światło nie może zgasnąć i w jaki sposób autorka, która początkowo nie
miała w zamyśle pisania tryptyku, połączy wątki współczesne z tamtymi z roku
1990. Genialne w swej prostocie jest to, że Diane postanowiła napisać historię
dwojga dorosłych już dzieci Anne O’Neil i Aleca, nie zapominając jedocześnie o
bohaterach, których zdążyliśmy poznać i polubić.
Jednocześnie sięgamy jeszcze dalej, do lat 40. XX wieku,
kiedy czternastoletnia Elizabeth Poor, córka latarników z Kiss River, pisze
swój pamiętnik. Dowiadujemy się z niego tego, co zostało pominięte w pierwszej
części. Pamiętnik, będący zapisem pierwszych uniesień miłosnych jest zarazem
źródłem cennych informacji dla Giny Higgins. Informacji o tym, że latarnia z
Kiss River jest strażnikiem wielkiej tajemnicy. Gina chcę tę zagadkę rozwiązać.
Przyjeżdża więc do Kiss Kiver w celu dokładnego obejrzenia soczewki. Kiedy
okazuje się, że latarnia została zniszczona, a soczewka leży na dnie oceanu,
Gina postanawia zorganizować akcję wydobycia jej na brzeg.
Oczywiście można przyczepić się do irracjonalnych decyzji
niektórych bohaterów lub do skróconej wersji rozwiązania tajemnicy Giny, ale
dla mnie to było bardzo przyjemne spotkanie z dawnymi przyjaciółmi. Przyjemnie
jest dowiedzieć się, co było dalej.
wtorek, 12 lutego 2019
Światło nie może zgasnąć - Diane Chamberlain
Książka powstała w 1992 r., a jej dwie kolejne części autorka wydała w 2003 i 2004 r. Niestety w PL mamy kilkunastoletnie opóźnienie i cykl pojawił się dopiero w 2017 i 2018 roku.
Wszystkie trzy powieści zostały napisane w taki sposób, żeby można je było czytać w dowolnej kolejności, chociaż oczywiście w późniejszych częściach są nawiązania do poprzednich. Najlepiej więc jest sięgać po lektury w kolejności ich powstawania.
Z założenia wiedziałam, że chcę przeczytać tę historię jako całość, czekałam więc cierpliwie, aż skompletuję wszystkie jej części, aby z przyjemnością móc zanurzyć się w historię Annie O'Neill, postaci w równym stopniu fascynującej, jak i denerwującej.
Annie była miejscowym aniołem - empatyczna, pomocna, utalentowana, piękna i dobra. Wszyscy ją kochali. Mąż, dzieci, sąsiedzi... Przez tę swoją nieskazitelność Annie była nierzeczywista, a to czyniło ją irytującą. Tylko jedna osoba w Kiss River znała ją taką, jaką była naprawdę. Stara latarniczka znała ciemną stronę anioła. My dowiadujemy się wszystkiego razem z Olivią Simon, która po śmierci Annie próbuje dociec co takiego wyjątkowego było w tej kobiecie, że mąż Olivii był nią głęboko zafascynowany.
Przeczytałam niezwykłą opowieść o skrywanych tajemnicach i o tym, że nie ma ludzi idealnych. O tym, że często coś, co wydaje się nieskazitelne, pod spodem już takie przejrzyste nie jest. Fascynacja może przerodzić się w obsesję, a to zabija obiektywizm.
Wszystkie trzy powieści zostały napisane w taki sposób, żeby można je było czytać w dowolnej kolejności, chociaż oczywiście w późniejszych częściach są nawiązania do poprzednich. Najlepiej więc jest sięgać po lektury w kolejności ich powstawania.
Z założenia wiedziałam, że chcę przeczytać tę historię jako całość, czekałam więc cierpliwie, aż skompletuję wszystkie jej części, aby z przyjemnością móc zanurzyć się w historię Annie O'Neill, postaci w równym stopniu fascynującej, jak i denerwującej.
Annie była miejscowym aniołem - empatyczna, pomocna, utalentowana, piękna i dobra. Wszyscy ją kochali. Mąż, dzieci, sąsiedzi... Przez tę swoją nieskazitelność Annie była nierzeczywista, a to czyniło ją irytującą. Tylko jedna osoba w Kiss River znała ją taką, jaką była naprawdę. Stara latarniczka znała ciemną stronę anioła. My dowiadujemy się wszystkiego razem z Olivią Simon, która po śmierci Annie próbuje dociec co takiego wyjątkowego było w tej kobiecie, że mąż Olivii był nią głęboko zafascynowany.
Przeczytałam niezwykłą opowieść o skrywanych tajemnicach i o tym, że nie ma ludzi idealnych. O tym, że często coś, co wydaje się nieskazitelne, pod spodem już takie przejrzyste nie jest. Fascynacja może przerodzić się w obsesję, a to zabija obiektywizm.
poniedziałek, 11 lutego 2019
Czekam na ciebie - Lisa Scottoline
Christine i Marcus bezskutecznie starają się dziecko. W końcu decydują się na skorzystanie z banku spermy, wybierając dawcę podobnego fizycznie do Marcusa. Pewnego dnia w TV Christine widzi relację z zatrzymania seryjnego mordercy, który wygląda jak ich dawca. Ponieważ bank spermy nie chce udzielić informacji o danych osobowych dawcy, kobieta wbrew mężowi, decyduje się podjąć własne śledztwo, żeby przekonać się, czy podejrzany o trzykrotne zabójstwo naprawdę jest biologicznym ojcem jej dziecka.
O ile motywacja Christine jest dla mnie kompletnie niezrozumiała z uwagi na kontekst (kobieta bardzo pragnie zostać matką, jest w upragnionej ciąży i nie zamierza poddać się aborcji, więc nie wiem PO CO chce wiedzieć, czy facet z telewizora jest dawcą nasienia), to już cała historia jest niezwykle wciągająca. Dokładnie opisane wątki psychologiczne, wątpliwości, możliwości, reakcje i bardzo wiarygodnie ujęte śledztwo Chritine, która przecież nie była detektywem czy policjantem, tylko nauczycielką.
Zawiedziona byłam tylko rozwiązaniem zagadki i ostateczną konfrontacją. Jednak w ogólnym ujęciu książka bardzo ciekawa i dobrze napisana.
O ile motywacja Christine jest dla mnie kompletnie niezrozumiała z uwagi na kontekst (kobieta bardzo pragnie zostać matką, jest w upragnionej ciąży i nie zamierza poddać się aborcji, więc nie wiem PO CO chce wiedzieć, czy facet z telewizora jest dawcą nasienia), to już cała historia jest niezwykle wciągająca. Dokładnie opisane wątki psychologiczne, wątpliwości, możliwości, reakcje i bardzo wiarygodnie ujęte śledztwo Chritine, która przecież nie była detektywem czy policjantem, tylko nauczycielką.
Zawiedziona byłam tylko rozwiązaniem zagadki i ostateczną konfrontacją. Jednak w ogólnym ujęciu książka bardzo ciekawa i dobrze napisana.
czwartek, 31 stycznia 2019
Jesień cudów - Jodi Picoult
Od czasu do czasu w książkach Jodi pojawia się tematyka
religijna, kwestia wiary w Boga. O ile jest to subtelne i delikatne
(niezależnie od wyznania), to nie z reguły nie przeszkadza w fabule. Jednak
kiedy religia i wyznanie stają się główną osią powieści coś zaczyna kuleć.
Jesień cudów jest o cudach, dosłownie. Siedmioletnia Faith zaczyna rozmawiać z wymyśloną przyjaciółką. Na początku jej mama Mariah nie przywiązuje do tego wagi, ale z czasem dzięki jej córce dokonują się uzdrowienia, a nawet przywrócenie życia. Wtedy Mariah zaczyna dostrzegać w tym rękę Boga. Pragnie dla córki zwykłego życia, ale nie może lekceważyć tego co się dzieje. Tym bardziej, że obie stają się obiektem zainteresowania mediów. Trudno w takich warunkach o normalność.
Jesień cudów jest o cudach, dosłownie. Siedmioletnia Faith zaczyna rozmawiać z wymyśloną przyjaciółką. Na początku jej mama Mariah nie przywiązuje do tego wagi, ale z czasem dzięki jej córce dokonują się uzdrowienia, a nawet przywrócenie życia. Wtedy Mariah zaczyna dostrzegać w tym rękę Boga. Pragnie dla córki zwykłego życia, ale nie może lekceważyć tego co się dzieje. Tym bardziej, że obie stają się obiektem zainteresowania mediów. Trudno w takich warunkach o normalność.
Nie spina mi się to wszystko. Niektóre wątki potraktowane
bardzo ogólnie, inne niedokończone. A całość opiera się na kontrowersyjnym z
założenia pomyśle, że Bóg jest kobietą.
Jak mogłaś - Heidi Perks
Nie wszystko jest takie, jak się na początku wydaje. To jest
klucz do tej historii.
Mimo że konstrukcja książki jest dość interesująca, to pierwsze
strony, więcej, pierwsza część może znudzić, uśpić, rozleniwić. Dopiero potem
zaczyna się ciekawie.
Charlotte przez jedno popołudnie ma opiekować się córką Harriet.
Zabiera ją na szkolny piknik, gdzie razem z jej własnymi dziećmi, Alice może
dobrze się bawić i miło spędzić dzień. Jednak już przy pierwszej atrakcji, jaką
był dmuchany zamek, dziewczyna znika. Ktoś ją porwał. Przyjaźń Charlotte i Harriet
zostaje poddana trudnej próbie. Czy ta nić, która pomiędzy nimi pozostała jest
wystarczająco silna, żeby pomóc sobie jeszcze jeden raz?
Podobało mi się, że nie było cukierkowego zakończenia, że
nic nie zostało zamiecione pod dywan, zapomniane, jakby się nigdy nie zdarzyło.
Początek trochę się autorce wymknął spod kontroli, trochę
przydłużył, ale druga część nadrabia tempem akcji i zaskakującymi zwrotami.
Wszystko czego pragnęliśmy - Emily Giffin
Czasami ludzie żyją z kimś, zupełnie się nie znając. Dopiero
kiedy pojawia się problem, z którym trzeba się zmierzyć, okazuje się, że mamy
zupełnie inne priorytety, inne spojrzenie na świat i inne poczucie wartości niż
mąż czy żona.
Nina i Kirk byli zgodnym małżeństwem, z jasno sprecyzowanymi planami na przyszłość i stabilną sytuacją finansową. Ich syn Finch właśnie dostał się na wymarzone studia, a ich życie wydawało się beztroskie i wygodne.
Pewnego dnia z telefonu ich syna zostaje wysłane zdjęcie pijanej dziewczyny opatrzone rasistowskim komentarzem. Nina reaguje stanowczo i emocjonalnie, natomiast Kirk bagatelizuje problem. I w tym momencie widać pierwsze rysy na szczęśliwym małżeństwie. Dalsza opowieść wciąga nas głębiej w relacje rodzinne i stawia pytania o naszą moralność i o to, czym jest odpowiedzialność za słowo.
Poznajemy również drugą stronę niewybrednego żartu – Lylę i jej ojca, którzy po odejściu matki dziewczyny, próbują określić, co jest dla nich ważne.
Książki Emily to nigdy nie są czytadła napisane dla czystej rozrywki. Tym razem również mierzymy się z problemami bardzo współczesnymi, jakimi są rasizm i nierówności społeczne. Ta lektura zmusza nas również do odpowiedzi na pytania, czego pragniemy dla swoich dzieci i czy aby na pewno to, czego ich uczymy jest dla nich dobre.
Nina i Kirk byli zgodnym małżeństwem, z jasno sprecyzowanymi planami na przyszłość i stabilną sytuacją finansową. Ich syn Finch właśnie dostał się na wymarzone studia, a ich życie wydawało się beztroskie i wygodne.
Pewnego dnia z telefonu ich syna zostaje wysłane zdjęcie pijanej dziewczyny opatrzone rasistowskim komentarzem. Nina reaguje stanowczo i emocjonalnie, natomiast Kirk bagatelizuje problem. I w tym momencie widać pierwsze rysy na szczęśliwym małżeństwie. Dalsza opowieść wciąga nas głębiej w relacje rodzinne i stawia pytania o naszą moralność i o to, czym jest odpowiedzialność za słowo.
Poznajemy również drugą stronę niewybrednego żartu – Lylę i jej ojca, którzy po odejściu matki dziewczyny, próbują określić, co jest dla nich ważne.
Książki Emily to nigdy nie są czytadła napisane dla czystej rozrywki. Tym razem również mierzymy się z problemami bardzo współczesnymi, jakimi są rasizm i nierówności społeczne. Ta lektura zmusza nas również do odpowiedzi na pytania, czego pragniemy dla swoich dzieci i czy aby na pewno to, czego ich uczymy jest dla nich dobre.
Subskrybuj:
Posty (Atom)